Transmetropolitan tom 2 – recenzja
W pierwszym tomie serii Transmetropolitan Pająk Jeruzalem wrócił z wygnania, które to sam na siebie sprowadził. Powrót nie był dobrowolny, ściągnęły go długi względem swojego wydawnictwa. Na gruncie, na którym mega pyskaty dziennikarz powtórnie zadomowił się w ultranowoczesnej, cybernetycznej metropolii, Warren Ellis i Darrick Robertson budują drugi tom. Seria mieści się w imprincie Vertigo, kierowanym do doroślejszego (albo chociaż starszego) czytelnika. Zgodnie z duchem serii, autorzy nie boją się rozpościerać swoich poglądów niczym sztandaru. Historie zaś, co tyczy się szczególnie tej, są brutalne, a w dialogach funkcję znaków interpunkcyjnych spełniają przekleństwa. Z jednej strony, przez pierwsze 288 stron patrzyłem na to z lekkim politowaniem. Zgadza się, historia która znalazła się w Transmetropolitan tom 2, nie jest historyjką w stylu Klubiku Myszki Miki.
Z drugiej zaś strony, napakowanie akcji zbyt wulgarno-brutalnymi elementami nie ma dla mnie nic wspólnego z dojrzałością. Wskazuje jedynie na to, że posunięte w latach dzieciaki, które w pacholęcym wiekurozjeżdżały żaby rowerem, osiągają wiek, w którym prawnie mogą się wyżywać w innych mediach. Mimo to, postanowiłem dać szansę drugiemu tomowi i przychodzi mi zrewidować swoje zdanie. Nie, autorzy nie zmienili konwencji, nadal używają tych samych śmierdzących środków. Mimo to, tym razem kupuję to niczym narciarki lek na astmę, a to dlatego, że tym razem Pająk wkracza w…
Świat polityki
Szybko okazuje się, że to przez politykę, a dokładnie wybory prezydenckie, dziennikarz postanowił zaszyć się w głuszy. Istnieje tylko jedna malutka cząsteczka w środku publicysty, która jest w stanie zgodzić się na powrót do komentowania wyborów. Jest to zemsta, odegranie się na Bestii, obecnym Prezydencie Stanów Zjednoczonych, którym to Pająk otwarcie pogardza. Na scenie pojawia się nowy kandydat, którego szanse na wygranie wyborów maleją z każdym dniem. Rozpoczyna się partia szachów, w której bohater z Transmetropolitan tom 2 pełni rolę zarówno arbitra, jak i trzeciej strony. Sprawę komplikuje asystentka szeroko uśmiechniętego kontrkandydata Bestii, z którą Pająk nawiązuję ledwie dostrzegalną, ale mocno iskrzącą relację.
Rozpoczyna się wojna pełna ofiar, bo polityka jest jak kanał pełen szlamu, nad którym czasem ktoś rzuci wiązkę kwiatów. Nie szczędzi przy tym pochwał kierowanych w kierunku samego siebie, jako to zmienił bagno w pachnący ogród. Nic z tego, smród gówna spod paru kwiatków przebije zawsze. Polityka ogłupia naród, który w imię idei wygłaszanych przez rządzących, zaczyna skakać sobie do gardeł. Zapominając, że rządzący są wybierani przez nich samych, mieli ich reprezentować i polepszać rzeczywistość, a nie wprowadzać podziały.
Pająku! Błysku w gąszczach mroku,
Jakiemuż nieziemskiemu oku
Przyśniło się, że noc rozświetli
Skupiona groza twej symetrii?*
Czasem znajdzie się śmiałek, który nie boi się ubrudzić. Znajdzie się śmiałek, który stanie przed bezbronnym ludem. Stanie w ich obronie, stanie by odkrywać prawdę wśród machlojek i powszechnego rozpowiadania kłamstw. Pająk kolejny raz udowadnia jak potężna bronią jest słowo. W swoim stylu komentuje co się dzieje na arenie wyborów, ale nie boi się wejść dużo głębiej, niż poziom serwowany zwykłemu zjadaczowi bułek. Bohater Transmetropolitan tom 2 jest najskuteczniejszy, dociera do największej ilości odbiorców, wtedy gdy jest nienawidzony. Udaje mu się osiągnąć taki stan zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Niestety ciężko byłoby powiedzieć, że Pająk coś wygrał lub chociażby osiągnął.
Transmetropolitan tom 2
Piękną alegorią dla działań dziennikarza jest zaprezentowany w historii strażak, który w akcji ratunkowej przekroczył poziom swoich uprawnień. Wszystko po to, aby uratować kilkadziesiąt istnień ludzkich. Zdałoby się, że godna podziwu postawa w rzeczywistości spotyka się z odrzuceniem. Okaleczony bohater żebrze pod budynkiem, w którym mieszkają ludzie, których uratował. Nikt mu nie pomaga, nikt go nie widzi, ocaleni przez niego mają gdzieś heroiczny wyczyn, którego dokonał. Podobny los dotyka Pająka, którego walka szybko zostaje zapomniana. Przegrywa na całej linii, a przeciwko niemu w wyborczej partii szachów zostaje wytyczona świńska zagrywka za poświęcenie. Stracony pionek zmienia grę, stając się męczennikiem.
Tak kończy się Transmetropolitan tom 2. Mimo dość intensywnych doznań trudno mi dzisiaj powiedzieć czy sięgnę po następny zbiór. Ponownie przyjdzie mi zrewidować swoje stanowisko w październiku, bo już za dwa miesiące Egmont wyda trzeci tom. Warren Ellis i Darick Robertson wciągają w szaleńczy wir akcji, w którym szczegółowo kreślą cyberpunkowy świat. Aha, byłbym zapomniał, okładki do serii tworzyły znane osobistości, takie jak Jae Lee i Dave Gibbons. Stanowią one ładne uzupełnienie i krótką igraszkę przed kolejnym kwaśnym daniem autorów. Do zobaczenia (?)
Sylwester
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji
*) fragment parafrazy poematu Williama Blake’a „Tygrys” opartej na przekładzie Stanisława Barańczaka, wykorzystanej w Ostatnich Łowach Kravena