Void Rivals. Ścigani przez pustkowie. Tom 2

Przyznam, że na „Void Rivals. Ścigani przez pustkowie” czekałem bardziej niż na Transformersów, mimo że uwielbiam prace Daniela Warrena Johnsona. Robert Kirkman, w ramach Energon Universe, przedstawia reinterpretację Romea i Julii w konwencji science fiction, z autobotami w tle. W centrum historii znajdują się Darak i Solila – przedstawiciele dwóch odwiecznie zwalczających się ras, zamieszkujących Święty Pierścień otaczający czarną dziurę. To klasyczny konflikt w fantastycznej oprawie.

Void Rivals. Ścigani przez pustkowie. Tom 2

Akcja, ucieczka i polityczne zagrożenie

„Void Rivals. Ścigani przez pustkowie” spokojną okładką, lekko pulsującą purpurą w różnych odcieniach (również w obszarze polakierowanego tytułu), usypia czujność, ale sam tytuł nie pozostawia złudzeń. W środku na czytelnika czekają akcja, ucieczka – bo para z wrogich obozów stanowi ogromne polityczne zagrożenie – oraz pojedynki. Prym wiedzie tu oczywiście uzbrojony w łuk jegomość widoczny na froncie. Wygląda kozacko, a nawet okazuje się groźniejszy, niż można by przypuszczać, bo w rejonie Pierścienia nie ma nikogo bardziej niebezpiecznego. Oczywiście na każdego twardziela prędzej czy później znajdzie się ktoś twardszy.

Void Rivals. Ścigani przez pustkowie. Tom 2

Transformersy w pierwszym tomie zaliczyły epizodyczną rolę, bliską cameo, ale tym razem są czymś więcej niż tylko dekoracją. Główną zasługę ma tu Autobot Springer, który często przybiera postać zielonego śmigłowca. To właśnie on ściera się z Proximusem – przeciwnikiem, przed którym najlepiej po prostu uciekać. Kirkman świetnie rozegrał ten pojedynek: wielki robot początkowo nie docenia odzianego w płaszcz wojownika, ale gdy blokuje jego cios olbrzymim mieczem, szybko okazuje się, że tym razem nie wystarczy zwykła siłowa przepychanka. A przecież Autoboty mają w arsenale znacznie więcej niż tylko uderzenia kończynami.

Tło fabularne i wątki poboczne

Oprócz dynamicznych starć, w tle rozgrywa się cichy, ale równie efektowny spektakl. Bohaterom zdarza się zatrzymać i spojrzeć w gwiazdy. Te może nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością – bo choćby nie wiem, jak bardzo rozgwieżdżone było niebo, kosmos tak nie wygląda – ale nadal są to plansze przyjemne dla oka. Miło zatrzymać się na chwilę przy takich rozkładówkach.

Polityka nadal jest tu obecna, ale wycofana – za sznurki pociągają władcy obu ras, które różnią się jedynie pancerzami i czołowymi kryształami, choć w legendach każdej ze stron ci drudzy uchodzą za prawdziwe potwory. Co najbardziej intrygujące, władcy potajemnie współpracują, by powstrzymać Solilę i Daraka. Wszystko po to, by utrzymać status quo, które wcale nie jest wesołe. Ludność cierpi głód, trwa wyścig o surowce, a odkryte w tym tomie źródło energii – choć mogłoby ocalić wielu – prawdopodobnie nie zostało zapomniane przez przypadek. Historia zna już takie przypadki; wystarczy spojrzeć na nietępiącą się stal, która nikomu nie jest na rękę, bo jak wtedy sprzedawać jednorazowe maszynki?

Void Rivals. Ścigani przez pustkowie. Tom 2

No i jest jeszcze tajemnica, którą Solila będzie musiała rozwikłać sama w następnym tomie. Dzięki temu akcja nie stoi w miejscu, lecz ciągle dokądś zmierza. Rozdzielenie pary bohaterów przyjmuję z bólem serca – wolałbym, żeby zaczęło między nimi iskrzyć – ale może i przyjaźń to już wielkie osiągnięcie. W końcu jeszcze niedawno chcieli się pozabijać.

Humor i postacie poboczne

Ten komiks czyta się dobrze także dlatego, że pojawiają się postacie wprowadzające odrobinę humoru. Sporo ciężaru z dialogów zdejmuje choćby rękoid noszony przez Dagona – chłodno komentuje rzeczywistość zgodnie ze swoimi dyrektywami, wokół których został zaprogramowany. Po ludzku w niektórych sytuacjach wypada podnosić się na duchu i dodawać sobie odwagi, ale mechaniczne trybiki oceniają realne szanse powodzenia misji w krótkim: „Nie dasz rady”.

Void Rivals. Ścigani przez pustkowie. Tom 2

Podobną rolę pełni Skuxxoid, który pojawia się w wątku pobocznym i otwiera komiks planszą, którą jestem przekonany, że już gdzieś widziałem – a Robert Kirkman lubi przecież cytować samego siebie. Choć czasem ta gadzina wypada wyjątkowo smutno, jak w scenie, w której zmęczony podróżą wraca do… pustego domu.

„Void Rivals” to zdecydowanie eksploracja rubieży Energon Universe, a ja zawsze takie serie ceniłem nawet bardziej niż te główne. Choćby dlatego, że nie trzeba znać wszystkich komiksów z głównego nurtu, by na spokojnie cieszyć się dobrze przygotowaną fabułą. I tak to właśnie wygląda w tym przypadku.

Scenarzysta: Robert Kirkman

Ilustrator: Lorenzo De Felici

Wydawnictwo: Nagle Comics

Seria: Void Rivals

Format: 170×260 mm

Liczba stron: 136

Oprawa: miękka

Papier: kredowy

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: