13 fantastycznych. Antologia opowiadań konkursowych z ilustracjami Jerzego Ozgi
13 fantastycznych. Antologia opowiadań konkursowych to ponad stustronicowy zbiór, który skusił mnie jednym. Ilustracje i okładkę stworzył Jerzy Ozga (jak głosi notka z dodatków tomiku), mieszkający w Kielcach malarz, rzeźbiarz, ilustrator i autor komiksów. Mnie najbardziej kojarzy się z Yorgim i pewnym wampirem z Kielc, co się zwie Władek, ale pełna bibliografia robi wrażenie. Tak jak i kreska, którą lubię. Znaczy dużo kresek. Bardzo dużo!
13 fantastycznych, od razu mówię, to zbiór opowiadań. Takich pisanych. Projektor – magazyn kulturalny i wydawnictwo Stowarzyszenie Twórcze „Zenit”, z Pawłem Chmielewskim za sterem, to dość ważny na mapie polski kulturalny ogródek. Warto tam zajrzeć, czy aby poznać komiksową historię naszego kraju (można zacząć choćby TU), czy aby, to co lubimy najbardziej, poczytać rodzime komiksy. Nie dziwi więc inicjatywa zebrania opowiadań z konkursu i wydania ich jako osobny albumik.
Co najważniejsze, bo przecież fantastyki i na naszym rynku nie brakuje, w 13 fantastycznych liczy się lokalny koloryt, czyli ten związany z Kielcami. Mnie osobiście z tymże miastem kojarzy się najbardziej powiedzenie, że być tam, a nie dostać wpierd*lu, to tak jakby nie być tam w ogóle. Może dlatego to wiedźmin z opowiadania Marka Tuza (Gombrowiczowska kupa) to dość prosto myślący dresik, jeżdżący Passatem, lubujący się w szeleszczącym ortalionie z dodatkowym, czwartym paseczkiem – chyba że dodała go moja wyobraźnia, wtedy wybaczcie.
W 13 fantastycznych pojawiają się miejscówki, które kielczanie znają znakomicie, że wymienię tylko… a zresztą. Poszukajcie ich sami. Są też miejsca całkowicie wymyślone, moje ulubione to oczywiście wędrująca mordownia dla fantastycznych osobistości, którą można znaleźć, tylko jak się ma specjalne zaproszenie. Nie można też nie zachwycić się (tak też myślało i jury) Kiltzem. Miastem, które powstanie kiedyś na gruzach obecnych Kielc, ale jak to w utopijnych wyobrażeniach bywa, przyszłość nie klaruje się zbyt optymistycznie.
Jerzy Ozga, a powiem to wreszcie, oprócz okładki sugerującej, że w środki znajdziemy 13 opowiadań w stylu sci-fi (co nawiasem mówiąc, nie jest prawdą), każdy rozdział opatrzył (TYLKO!) jedną ilustracją i to na początku każdego z nich. No, ja rozumiem, że nie chciał ingerować za bardzo w materiał źródłowy, tyle że w ten to sposób jego obrazki przelatują niemalże niezauważone. Musiałem cofać się do pierwszej strony każdego opowiadania, aby po poznaniu jego treści zobaczyć wizję Jerzego Ozgi. Dopiero wtedy kreseczki wysypane przez artystę nabierały sensu.
Aha, moja ulubiona ilustracja to ta zdobiąca opowiadanie o włamaniu na osobistego czipa, dlatego gdyż zawiera dodatkowy komentarz. Główny bohater, oprócz tego, że leży sparaliżowany w wyniku włamania do głównego procesora, który znajduje się w jego mózgu, to jeszcze baaaardzo sugestywnie trzyma rękę w nocniku. No bo serio, może obudzimy się z technologicznego snu, zanim będzie na to za późno i ta cała nowoczesność, mimo że ułatwia życie, rozpieprzy całą naszą cywilizację. Albo i nie. Nie wiem.
Jak wspomniałem, liczyłem na zbiór opowiadań fantastyczno-naukowych. Nie to, żebym gardził fantasy, bo większość antologii to takowa tematyka, ale jednak jestem nieco rozczarowany. Po prostu lubię ciężkie filozofowanie nad tym, co może nam przydarzyć się w przyszłości, lubię fantazjowanie jakie cuda technologiczne jeszcze powstaną, no i lubię patrzyć na upadek cywilizacji (tak po prostu). Za to Misja, interpretacja Adama Józefa Michalczyka dotycząca pierwszego kontaktu, zupełnie kładzie mnie na łopatki i rozbraja oczywistością. Gdyby to Polacy jako pierwsi spotkali się z pozaziemską cywilizacją, to na bank poczęstowaliby przybyszów alkoholem. Nie mogłoby być inaczej, prawda?
Dodam, że wszystkie opowiadania czytało mi się bardzo przyjemnie. Moja wyobraźnia szalała niczym gimnazjalista na mefedronie. Może wystarczy ograniczyć spożycie obrazków, aby tak było? No, może. Chylę czoła, przede wszystkim nad turbo skompresowaniem pisarstwa. To po prostu trzeba umieć, aby na kilku stronach stworzyć świat, zaludnić go i opowiedzieć przyjemną historyjkę. Trzeba szanować przestrzeń dla każdego słowa, nie ma miejsca na zbędne wyrazy. Brawo dla wszystkich laureatów i wyróżnionych, bo to im się udało. A Wy, jeżeli jeszcze nie czytaliście antologii 13 fantastycznych, nadróbcie to, bo warto.
Sylwester
Dziękuję Stowarzyszeniu Twórczemu „Zenit” za udostępnienie egzemplarza do recenzji.