Zemsta hrabiego Skarbka – recenzja
Dzisiaj, zamiast stawiać się w roli recenzenta, zasiadam jako widz na sali rozpraw, gdzie obserwować będziemy proces pomiędzy scenariuszami a rysunkami komiksowymi. Reprezentanci tych pierwszych składają zażalenie o skupianie się przez czytelników na warstwie graficznej, wlepianie oczu w grafiki, pomijanie dymków, postrzeganie rysunków jako najważniejszych przy tworzeniu i ocenie komiksów. Często zapomina się o docenieniu słowa pisanego, którego często nie widać, bo zostało zilustrowane. Słuchajcie, zaczyna się rozprawa. Za chwilę nie będę mógł się odzywać. Prostą czcionką spisane są słowa strony reprezentującej scenariusze, kursywą (bo bardziej artystycznie) wypowiedzi strony reprezentującej oprawę graficzną. Ćśśśś, słuchajcie… Strona oskarżająca wnosi o wpisanie materiału dowodowego na listę, jest nim komiks „Zemsta hrabiego Skarbka”, autorstwa genialnego scenarzysty, jakim jest Yves Sente. Strona obrony prosi o dopisanie, że wskazane dzieło zostało przepięknie zilustrowane przez fenomenalnego Grzegorza Rosińskiego.
Wysoki Sądzie. Sądzę, że jest to oburzające, że wszyscy, albo prawie wszyscy zachwycają się nad ilustracjami z „Zemsty hrabiego Skarbka”, zapominając o tym, jak dobrze napisany został scenariusz. Zacząć należy od tego, że to dzieło nie powstałoby, gdyby inny scenarzysta, Jean Van Hamme, współpracujący z Grzegorzem Rosińskim przez lata nad „Thorgalem”, nie postanowił obdarować współpracownika rocznym urlopem. Czyż nie jest to przepiękny i wspaniałomyślny prezent? Wielu ludzi z chęcią przyjęłoby taki okres odpoczynku, aby nabrać nowych sił i urwać szarą rutynę.
Wysoki Sądzie! Sprzeciw! Owszem, w harmonogramie Grzegorza Rosińskiego powstała roczna luka w pracy nad „Thorgalem”, ale bynajmniej Jean Van Hamme nie troszczył się o swojego współpracownika. Możliwe, że jedyna osoba, o którą troszczył się pisarz, to on sam. Urlop, o którym wspomniała strona oskarżająca, podyktowany był chęcią podróży dookoła świata, którą wymyślił sobie Jean Van Hamme.
Tak, wysokie sądzie, ale dzięki takiemu zabiegowi zyskali wszyscy. I czytelnicy Thorgala (autor wrócił do pracy z nowymi pomysłami), i Grzegorz Rosiński, bo trafiła mu się współpraca z innym wielkim autorem. Ponadto trzeba zaznaczyć, że Yves Sente postanowił zawrzeć większość, jak nie wszystkie elementy, które artysta pragnął narysować, a nigdy nie było okazji, bo nie pasowały do serii, nad którą pracował. Scenarzysta bazował na wspomnieniach z długich wspólnych wieczorów tych panów. „Zemsta hrabiego Skarbka” na poziomie koncepcji to wielki ukłon dla polskiego artysty w kierunku spełnienia jego marzeń. Jest i opowieść o piratach, są wątki płaszcza i szpady oraz elementy erotyczne.
Wysoki Sądzie, ta wysublimowana erotyka, o której mówi przeciwna strona, o wiele za dużo wykroczyła poza ponętną zmysłowość, wstępując na pole zwykłej pornografii. Zresztą, sceny seksu, często wymuszonego, wplecione w końcowym dziele, nie zostały przez Grzegorza Rosińskiego zilustrowane. Przecież nawet ostatnia scena z paleniem obrazów przeczy zamieszczaniu takich elementów w komiksie. W archiwum pozostały tylko proste szkice koncepcyjne, które, aby pokazać pełnię scenariusza, zostały wepchnięte do III wydania komiksu sprzedawanego od niedawna przez Egmont. Jak można, wysoki sądzie, sprzedawać namiastkę produktu, niedopracowane strony, tylko po to, by się pochwalić pełnią scenariusza?
Zgadza się, ale należy zauważyć genialny zamysł autora. Komiks nic, a nic nie traci bez tych stron, o których wspomina przeciwna strona. Fabułę da się zrozumieć całkowicie w takiej formie, w jakiej została zilustrowana. Przyznajemy, szkice zostały użyte, aby pokazać jak „Zemsta hrabiego Skarbka” mogła i powinna wyglądać, gdyby rysownik się nie przestraszył. Zostawmy ten aspekt, bo trzeba zauważyć jeszcze jedną rzecz. Yves Sente mocno przygotował się do współpracy z Grzegorzem Rosińskim. W swojej układance, oprócz zmyślonych przygód i postaci, poumieszczał też elementy związane z historią Polski i Europy w XIX w., takie jak klęska pod Waterloo, rozbiór Polski, reperkusje Polaków, okradanie i zabijanie polskich arystokratów i emigracja. Sam hrabia Skarbek znajduje się gdzieś pomiędzy fikcją a historią. Losy tej arystokratycznej rodziny powiązane są z innym znanym polskim rodem. Autor sięgnął po jedno bardzo znane nazwisko i nawiązał w ten sposób do rodzinnej miejscowości rysownika.
No, to jest już bezczelność i kompletna ignorancja. Przecież Fryderyk Chopin pochodził z Żelazowej Woli, a Grzegorz Rosiński ze Stalowej. Owszem, aby wytopić stal, potrzebne jest żelazo, ale też i inne składniki.
Wysoki Sądzie, zrobiła się bardzo gęsta atmosfera. Wnoszę o otworzenie okna
– Uchylam
Jak jesteśmy już przy oknach, trzeba zauważyć, że każdy kadr omawianego komiksu nadaje się na to, aby oprawić go w ramkę. Tylko popatrzcie na mnogość barw, których użył rysownik, aby stworzyć warstwę graficzną „Zemsty hrabiego Skarbka”. W związku z tym, że komiks opowiada o genialnym malarzu Mieszku Skarbku aka Louis Paulus, Grzegorz Rosiński wspiął się na szczyt swojego kunsztu. Ilustracje stworzone zostały w technice koloru bezpośredniego. Oznacza to, nie mniej ni więcej, że każda grafika jest namalowana. Gdyby pozbyć się z nich słów i dymków, można by traktować każdą z nich jako oddzielne dzieło sztuki, nadające się do zawieszenia na ścianie. Największą zaś zaletą grafik jest to, że każda z nich przemawia sama w sobie, komiks dałoby się zrozumieć, patrząc tylko na nie.
Zgadzam się, ale przecież jest to tylko piękna warstwa farby, a pod spodem mamy jeszcze cegły, tynk i warstwę gruntu. Rysownik ilustruje to, co scenarzysta ma w głowie. Czuć, że w żyłach Ivesa Sentego płynie chęć do opowiadania historii. Dlatego to poznajemy dwie wersje wciągającej i emocjonującej historii, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że dwie i pół. Z całości przebija przede wszystkim zemsta zaplanowana przez polskiego hrabiego, która (jak mawiają Klingoni) najbardziej smakuje na zimno. Nie można jej przeprowadzać pochopnie, każdy krok trzeba skrzętnie zaplanować i przeprowadzić ze stoickim spokojem. Zresztą, dosyć już tego. Za chwilę my też zemścimy się na stronie przeciwnej. Po prostu wezmę…
Słuchajcie, to znowu ja, Wasz recenzent. To się porobiło. Strona reprezentująca scenariusze wyjęła zza pazuchy kord i rzuciła się na przeciwnika. Na sali powstał prawdziwy kipisz, wszyscy uciekają w popłochu, nie zważając na nic, ani na nikogo. Jestem jednak bardzo zadowolony. Spisałem prawdziwie mistrzowski materiał. Muszę Wam przyznać, że nie tkwiłem tu tylko i wyłącznie dla czystej przyjemności. Obserwuję i uczę się w jaki sposób opowiada się ciekawe historie, aby pewnego dnia, gdy moja wiedza będzie kompletna… opanować świat, co jasne. Póki co zaczynam pisać swoją pierwszą powieść. Zatytułuję ją „Hrabia Monte Bueno”! No, chyba że ktoś mi ją ukradnie. Wtedy będę musiał zaplanować zemstę, tak jak Skarbek.
Sylwester
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
W zbiorze dzieł wybranych Grzegorza Rosińskiego znajdziecie też Western.