Zasada Trójek
Na początku w głowie Tomasza Spella była pustka, w której nic się nie działo. Nie było tam niczego poza trzema kamieniami. Te była tam od zawsze. Pewnego razu zderzyły się ze sobą (albo coś takiego), a każdy z nich wydał z siebie inny owoc kreacji. Jeden z kamieni stworzył nieskończone miasto, drugi zaludnił je niezliczoną ilością stworzeń, trzeci nadał im skończoność. Tak zaczyna się Zasada Trójek, komiks, który całkiem niespodziewanie wlazł mi pod skórę.
Co w artykule?
Jest na co popatrzeć
Zacznę od tego, że Zasada Trójek wygląda niesamowicie. Wyobraźnia Spella to musi być jakieś potężne monstrum. Dobrze, że tkwi w głowie autora, bo gdyby przedarła się do świata rzeczywistego, to mogłaby bez problemu zburzyć średniej wielkości miasto. Kultura Gniewu wybrała dla komiksu Spella duży format i papier Amber Graphic, co tylko sprzyja odbiorowi fantastycznych grafik. Jest na co popatrzeć. Ilustracje czasem rozciągają się na całą stronę i zachęcają do tego, aby po nich podróżować. Popatrzeć co dzieje się na drugim, czy trzecim planie, analizować i spróbować wyjaśnić, co tam się dzieje w tle.
Zdarza się, że Spell nakazuje bohaterom zamilknąć i prowadzi narrację sekwencjami wydarzeń. W takich momentach targa mną pokusa przeskanowania plansz i przejścia dalej, ale autor łapię mnie za ramię i podszeptuje do ucha, abym zwolnił. Dopiero po głębszej analizie, tego co dzieje się w kadrach, okazuje się, że bardzo dziwne czynności to nic innego jak zwyczajne zajęcia takie jak przygotowanie (nomen omen perfekcyjnego) posiłku, czy zmiana żarówki.
No i jeszcze to genialne kadrowanie. Spell to wprawiony komiksiarz, ma bogaty arsenał, z którego korzysta niczym wirtuoz. Kiedy chce, to dzieli plansze na ciasne klatki, innym razem używa pełnych plansz, a sekwencje przeprowadza bez ramek, pozwalając postaciom na beztroskie przechadzanie się po stronie. A, jako że są pojedynki, to nie brakuje też sekwencji typu zamach — cios! Spell zachwyca. O, chociażby kadrami, na których zmienia perspektywę, gdy postacie najpierw patrzą w dół, a zaraz w górę, co można wręcz poczuć. Czysty, komiksowy kunszt.
Śmieszne potworki z bajki dla dzieci
Spell nieco uśpił moją czujność, zaludniając Zasadę Trójek różnorakimi stworkami, do uszycia których użył przyjemnej, obłej kreski. Wzbudzające sympatię potworki spokojnie mogłyby wskoczyć do jakiejś kreskówki dla najmłodszych. Fakt, że Rubin, główny bohater opowieści włada magią i toczy pojedynki, aby zostać najlepszym, jeszcze nie degraduje dzieci z przywileju obcowania z nowym komiksem Spella.
Jestem przy Tobie stary
Mimo pewnych pozorów, Zasada Trójek nie jest komiksem dla najmłodszych. Nawet nie chodzi mi tu o twardość pojedynków, które toczy Rubin (a momentami zbiera srogie manto), palenie papierosów, czy wymiotowanie. Elementy przygodowe i miła kreska usypia czujność czytelnika, aby fabuła wwierciła się w umysł odbiorcy niczym świder.
Dopiero dojrzałość oraz spojrzenie przez pryzmat własnych doświadczeń pozwala dobrze zrozumieć Zasadę Trójek. Rubin marzył o tym by zostać sztukmistrzem walk, skończył Akademię Sztuki z wyróżnieniem, ale jedyne co go spotyka to pasmo porażek. Bez trudu można się w tym przejrzeć. Myśleliście, że po studiach, będziecie bezcennym pracownikiem, któremu każdy da pracę? No, ja przez chwilę tak.
Obok Rubina stoi Honor, pracujący w banku myśli. Zielony stworek zajmuje się na co dzień czesaniem długich, złotych włosów Bankiera, ale marzy aby zostać telepatą transferowym. No i to kolejne lustro które znajduję w komiksie Spella. Nie raz, nie dwa marzyło mi się, aby zmienić pracę na lepszą, albo złożyć wypowiedzenie, wyjechać gdzieś, nie ważne gdzie, byle dalej. Tylko kto wykarmi moją rodzinę?
Jest jeszcze stara znajoma Rubina, Alfa, która zawsze wygrywa. Jej wątek nakręca fabułę w warstwie przygodowej, ale spod spodu zaczynają wypływać gorzkie i brzydkie wnioski. Okazuje się, że wiele ślicznych, kuszących rzeczy podszytych jest zgnilizną. Nawet jak się dobrze przyjrzeć Bankierowi, to za zasłoną pięknych włosów kryje się jakieś szkaradztwo. A na samym dnie Zasady Trójek zagnieździło się okropne paskudztwo, które pozornie może być pomocne. Zmusza do działania, do wychodzenia ze swojej strefy komforty, do wysiłku, czy do dawania z siebie ile się da (a może nawet więcej). Znacie to prawda? I wiecie też, że nic za darmo, cena jest dość wysoka. W komiksie znajdziecie imię paskudy, a nawet trzy. Tu już nie będę ich zdradzać.
Jak tak się dobrze przyjrzeć, to scenariusz Spella jest uniwersalny. Równie dobrze mógłby to być komiks o superbohaterach albo o zwykłych ludziach, jak ja czy ty, a i tak by wszystko zagrało. Mimo to cieszę, że Zasada Trójek wygląda, jak wygląda (a wygląda cudnie), nadaje to jej charakteru i rozpoznawalności.
Chodzi za mną Zasada Trójek
Zakończenie komiksu wywołało u mnie dreszcze niczym zimny prysznic w gorący dzień. Spell rozkręcił narracyjny bączek do granic jego wytrzymałości, po czym go zatrzymał, pozwalając tylko na końcowe dwa powolne obroty. Na początku myślałem, że nie. Tak to nie może się skończyć. Autor najprawdopodobniej zostawia sobie furtkę na drugą część. Później sobie przypomniałem, że trzecie kamienne bóstwo obdarzyło Zasadę Trójek skończonością. To koniec, który Spell wbił mi do głowy, tak jak wbija się gwóźdź w deskę i od którego zupełnie nie mogę się uwolnić. Tak chodzę, już któryś dzień i myślę. Autor skłania do refleksji? O TAK!
Sylwester
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji