InwestyGatory i InwestyGatory. Pełne zanurzenie

W to lato do akcji wkroczyła para aligatorów detektywów, mających do dyspozycji masę technologicznych gadżetów. Do tego ich wejście to podwójny cios, bo Jaguarowi nie udało się powstrzymać drugiego tomu, aby poczekał chwilę na swoją kolej. Co z tym zrobić? Ano przeczytać InwestyGatory i InwestyGatory. Pełne zanurzenie za jednym zamachem. A co.

inwestygatory

Agenci T.R.O.P.-u

Mango i Brasz (a właściwie Barabasz, ale lekko wstydzi się swojego imienia) to drużyna A na usługach agencji T.R.O.P., czyli Tajnego Resortu Oddziału Policji. Obaj dysponują sprytem i analitycznym umysłem, ale nie posiadają żadnych supermocy. To nic, bo do swojej dyspozycji mają cały zestaw gadżetów i S.Z.A.T. czyli Specjalną Zaawansowaną Antyterrorystyczną Technologię.

Trochę te kryptonimy wyszły na siłę, ale tłumacz wyszedł z zadania obronną ręką. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie pojechać tym mechanizmem swojego nazwiska, ale jedyne co mi przyszło do głowy to Większy I Lepszy Kop, dalej odpuściłem.

inwestygatory

Zagadka do rozwiązania

No to skoro mamy tajnych detektywów, to potrzeba zagadki do rozwiązania. W pierwszym tomie Mango i Brasz ruszają tropem zaginionego restauratora Wąsiora, a w drugim będą musieli złapać Roboczego Robota zainfekowanego Kodem Klajstronu. Jak do tego doszło? Niestety InwestyGatory trochę skiepścili swoją ostatnią misję.

Każdy z tomów to ciut powyżej 200 stron, wypełnionych akcją i humorem. John Patrick Green mocno rozbudował swój komiksowy świat pełen kryminalistów, korupcji i konfuzji. Oprócz głównej zagadki pojawia się wiele wątków pobocznych, z tyłu czai się Krakerdyl, były partner Brasza, który uległ wypadkowi. Na ulicy Elektroników można znaleźć naukowe miasteczko zwane Światem nauki, a nad miastem lata telewizyjny śmigłowiec, a właściwie neurochirurg, który został ugryziony przez wściekły helikopter. A przyrzekam, że to nie wszystko.

Suchary i inne gierki

Jak to w seriach, które są zupełnie na niepoważnie, tak i tu autor bawi się zarówno słowem, jak i medium (w tym przypadku komiksowym). Niektóre żarty są całkiem udane, niektóre trochę mniej. Bardzo podobały mi się dowcipy z naukowców, którzy zostali zmuszeni na wyjście na plac ośrodka. Biedacy od dawna nie przebywali tak długo na słońcu, musiało to się skończyć kryzysem.

Udane jest też wykorzystanie do dowcipu miejskiej legendy, opartej na micie, że w kanałach pod miastem, żyje wielki gad. Używanie do podróży sedesu już mnie tak nie śmieszy, ale pewnie czternastolatkowie są wniebowzięci.

Za to bardzo podobają mi się zabawy medium, takie jak wspominanie, że coś trwa długo, bo zaczęło się dwadzieścia stron temu. Przyklasnąłem z radością udanej próbie przewrócenia kilku stron przygotowań, bo nie było czasu do stracenia. Świetnie wyszła też interwencja rysownika, gdy został skrytykowany za dość marny warsztat i rysowanie wszystkich oczu jako dwie kropki.

Za to nie za bardzo podobają mi się przerywniki z dżinglami i piosenkami. Udźwiękowienie komiksów to żadna nowość, a tu wychodzi dość sztywno, choć w pierwszym tomie Anna Lewicka przemyciła kilka dobrze znanych polskich utworów, których John Patrick Green na bank nie zna. No brawo.

inwestygatory

Znane smaki

Autor bazuje na dobrze znanych motywach. Mango i Brasz to nie pierwsi detektywi dysponujący nowoczesną technologią, pewien agent na B od lat oklepuje bandziorów na całym świecie, a Inspektor Gadżet też pewnie dodałby z dwa zdania. Znajomo też pobrzmiewa ugryzienie przez wściekłego osobnika oraz wpadnięcie do kadzi pełnej radioaktywnej substancji. Green naczytał się komiksów? O bez wątpienia.

Prosta kreska dobrze prezentuje się w małej książeczce, ale powstrzymałbym się od narysowania żółtego słoneczka. Ja wiem, że wszyscy je tak rysują, ale naukowcy najpewniej wiedzą, że Słońce jest białe. Do minusików jeszcze dodam, że autor całkiem przeinaczył przebieg zaćmienia księżyca, ale z drugiej strony, w tych książeczkach realizm nie jest tak krytyczny. Przecież aligatory nie biegają po mieście i nie rozwiązują zagadek.

Dwa tomy serii InwestyGatory to duża ilość zabawy. Autor nie stroni od tekstu, czytania jest całkiem sporo. Nawet rodzice, którzy niepokoją się, że ich dzieci wolą komiksy, od książek będą spać w tym przypadku spokojnie.

Co dalej? Mango i Brasz powrócą. Na ulicach miasta nadal czyha zło, a Krakerdyl zamieniony pod koniec drugiego tomu w bezkształtną masę nadal planuje się zemścić. Czy mu się uda? To się okaże. Jeśli lubicie taką jazdę, a nie chce Wam się czekać na następne tomy InwestyGatorów, to sięgnijcie po Batpiga (więcej tu – klik), albo Dogmana (więcej tu – klik2).

Share This: