Muminki. Tom 4
Sięgając po komiks Muminki. Tom 4 w głowie szumiała mi jeszcze wieczorynka emitowana, gdy byłem dzieciakiem w pasmie na dobranoc, czyli o 19. Gdy ściągałem folię z grubej oprawy, dzwoniła mi jeszcze w uszach melodia: „Muminki się cieszą, radością i życiem…” a przecież ostatni raz piosenkę z czołówki słyszałem lata temu.
Co w artykule?
Ach, Muminki!
Jako że pierwszy raz piszę o Muminkach, to niech to ma ręce i nogi. Sympatyczne trolle z pewnej fińskiej doliny doczekały się pierwszej publikacji w 1945 roku (była to książka Małe trolle i duża podróż). Komiksy zaczęły się ukazywać od 1947 roku w (ponoć lewicowym) czasopiśmie Ny tid w formie pasków, czyli odcinków.
A kto by ich nie znał
Muminki stały się tak sławne, że przeniknęły do każdego medium. Powstał serial anime, który wszyscy znamy. Był film animowany, sztuka teatralna, słuchowisko radiowe, a gdy Tove Jansson (prawdziwa mama Muminków) przestała tworzyć komiksy, zaczął je robić jej młodszy o 12 lat brat, Lars (i w sumie zrobił ich 2 razy więcej).
Gdyby nie ta sława, a przede wszystkim, gdyby nie serial anime, nie sięgnąłbym pewnie po Muminki. Tom 4. Co by mnie obchodziły jakieś fińskie trolle. Ile zapamiętałem z dzieciństwa? Przede wszystkim aurę tajemniczości i grozę, którą wywoływały niektóre stwory (tu królowała Buka, ale czarownice i Hatifnatowie, też miały coś do powiedzenia). I, ku mojemu zaskoczeniu, tego w komiksie Larsa Janssona nie ma.
Muminki są… przezabawne (?)
A co jest? Muminki. Tom 4 to przede wszystkim satyra pisana nićmi angielskiego humoru. W kadrach wszyscy są poważni, ale czytelnik co chwilę parska śmiechem. Są to żarty, których raczej młodsze gremium nie doceni. Przykładowo komisarz Policji przekonuje namolnego bratanka, aby został tajnym agentem, bo w dolinie Muminków pojawiły się narkotyki. Dowodem na taki stan rzeczy jest rozsypana cukier, grający rolę kokainy.
Niektóre sceny mogłyby się spokojnie znaleźć w którymś z filmów Barei. Na komisariacie zostaje zainstalowana aparatura do produkcji bimbru, a funkcjonariusze zgodnie twierdzą, że pracują nad wynalezieniem serum prawdy, które skróci przesłuchania.
Gruby, zbiorczy tom
Muminki. Tom 4 składa się z dziesięciu komiksowych opowiadań, które śmiało można czytać osobno i w dowolnej kolejności. Pewnie minimalna wiedza o krainie fińskich trolli jest potrzebna, ale dla tych, którym nieobca jest terminologia z wieczorynki, próg wejścia szacuję na niski.
Kreska Larsa Janssona
Na pierwszy rzut oka, forma graficzna nieco odpycha. Paski bazujące na obrysie zostały wydrukowane na żółtym papierze, co nie wygląda zbyt imponująco. Wystarczy, aby zanurkować nosem między strony i problem znika.
Miło mi minął czas przy lekturze, choć spodziewałam się rozrywki innego rodzaju. Aby stworzyć komiks, Larsson musiał nauczyć się rysować, nauka nie poszła w las, bo kadry wyglądają schludnie. Bez trudu rozpoznałem bohaterów sprzed lat. Muminka, pannę Migotkę, Ryjka, czy łobuza Bobka.
Są też małe komiksowe smaczki. Ramkę stanowią niekiedy elementy planu, jak drzewo, bądź inne pionowe przedmioty, jak lina, strzała, czy igła. Kto zwraca uwagę na takie pierdolety, ten doceni.
Muminki. Tom 4 zaczyna się od epizodu o sezonie wakacyjnym, a kończy się na zimowych świętach, co koresponduje z końcówką sierpnia i nadchodzącymi wydarzeniami. Czy ja będę czytał jeszcze komiksy z Muminkami? O, bez wątpienia i nadgonię pewnie poprzednie tomy.
Scenarzysta: Lars Jansson
Ilustrator: Lars Jansson
Tłumacz: Ernest Kacperski
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Muminki
Format: 216×285 mm
Liczba stron: 232
Oprawa:twarda
Druk: czarno-biały na żółtym papierze