Skorpion. Tom 1 – syn kogoś gorszego, niż diabeł
Ach, ten Marini. No pięknie maluje. Noir. Burlesque oczarował mnie graficznie, ale fabularnie pozostawił z uczuciem niedosytu (więcej pod tym linkiem – klik). Niemniej nazwisko włoskiego twórcy zaczęło na mnie działać jak magnes. Gdy zobaczyłem jego nazwisko na okładce komiksu Skorpion. Tom 1 wiedziałem, że ta pozycja trafi na moją półkę.
Co w artykule?
Skorpion w nowym wydaniu
Skorpion. Tom 1 to pierwszy integral zbierający po trzy albumy serii ukazującej się na zachodzie od 2000 roku. Polski czytelnik mógł zapoznać się z tym cyklem dzięki wydawnictwu Taurus Media, które to dojechało (jak dobrze patrzę) do jedenastego tomu. W zeszłym roku ukazał się czternasty album, a że moja nieodwzajemniona miłość do Mariniego trwa od niedawna i dopiero zapoznaję się ze Skorpionem, tym bardziej cieszy mnie, że Egmont wydaje tę serię od nowa w zbiorczakach. Szkoda, że nie po pięć numerów, ale najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.
Skorpion to tak naprawdę Armando Catalano, drobny rzezimieszek specjalizujący się w odnajdywaniu i sprzedawaniu relikwii, naznaczony nietypowym znamieniem, które co poniektórzy przypisują diabłu. Wkrótce jego nieprzeciętna inteligencja, przebiegłość i spryt oraz najznakomitsze umiejętności szermiercze bardzo się przydadzą, bo zostanie wplątany w intrygę na najwyższym szczeblu. Na zlecenie kardynała, tropem Skorpiona rusza Mejai, cyganka specjalizująca się w truciznach, szybko jednak okazuje się, że nie chodzi tu tylko o niefortunne wejście w drogę zwierzchnikom kościelnym, a walkę o władzę.
Przygoda w klimacie płaszcza i szpady
Stephen Desberg napisał (a Marini też coś od siebie dorzucił) niezwykle wciągający scenariusz oparty o XVIII wieczne realia. Strony komiksu wypełnione są dynamiczną akcją w styla płaszcza i szpady. Ogromne wrażenie robią stroje, zwłaszcza zbroje rycerskich mnichów, bogate i wzbudzające respekt. W fabule bez trudu można wyczuć treści historyczne wymieszane z makiawelistyczną teorią o kościele rzymskokatolickim. Nie liczy tu się dobro drugiego, a władza wzbudzana jest strachem. Sączy się pogarda, bogu ducha winni obywatele oskarżani są o satanistyczne czyny, co karane jest torturami i śmiercią. Nawet sam papież, mimo że potulny jak baranek, przyjazny i miłujący spotkania z ludnością Rzymu przy kieliszku znakomitego wina, ukrywa tajemnicę, kładącą się wielkim cieniem na jego historii.
Warto zwrócić uwagę na mimikę postaci, z twarzy postaci kreślonych przez Mariniego można wyczytać wszystko. Skorpion, jak to główna postać został obdarowany nieprzeciętną urodą, papież ma potulną, lekko naiwną twarz, a wykrzywiony grymas Tribaldiego wiele mówi o jego pragnieniu władzy. Brzydkie gęby kontrastują z szatami kardynałów i odkrywają to, co próbuje zakryć płachta z ogromnym krzyżem. Skorpion. Tom 1 to także jeden z niewielu komiksów, który wygląda lepiej w środku, niż na okładce. Część planszy co prawda jest równie stonowana, co grafika na froncie, niemniej często Marini daje ognia i w szczegółach, i w kolorystyce.
Desberg umieszcza w fabule fikcyjne, ale prawdopodobne skarby i relikwie, takie jak szczątki świętego Alastora. Intryga oraz przewrót na szczycie zostały oparte o krzyż, na którym umarł święty Piotr. Kolejne poszukiwania Skorpiona będą krążyć wokół tego wątku.
Genialne sekwencje
Skorpion. Tom 1 oparty jest na wartkiej akcji i dynamicznych, szermierczych pojedynkach. Obok skoków, ciosów, pchnięć i parad wyłowiłem dwie sekwencje, które mnie nieziemsko oczarowały. Na 18. stronie Armando otrzymuje nagrodę, za dostarczenie relikwii świętego opatrzoną podziękowaniem „i jestem pewien, że nasz przyjaciel przeznaczy zawartość tej sakiewki na zbożny cel”, po czym nasz bohater otwiera z kopa drzwi oberży i krzyczy „kolejka dla wszystkich!”
Trzy strony dalej jakiś pijaczek przystawia się do Mejai, co zostaje zripostowane sykiem jej kota i wykręceniem ręki w następnym kadrze. Chciałem skwitować to stwierdzeniem, że takie rzeczy możliwe są tylko w komiksach, ale przecież mogłoby to być zrealizowane i w filmie, poprzez przeplatanie różnych scen i ujęć kamery.
Skorpion. Tom 1 to bardzo wciągający komiks, od którego nie można się oderwać. Zwłaszcza scena zamachu w oberży wywiera na czytelniku takie wrażenie, że nie można się powstrzymać, aby wzrokiem nie sprawdzić, co się dzieje na sąsiedniej stronie. Wyważenie wątków między historycznymi a fantastycznymi jest co prawda na granicy przegięcia w którąś stronę, ale i tak chciałbym już przeczytać ciąg dalszy.
Scenarzysta: Stephen Desberg
Ilustrator: Enrico Marini
Tłumacz:Maria Mosiewicz
Wydawnictwo: Egmont
Seria :Skorpion
Format: 216×285 mm
Liczba stron: 148
Oprawa: twarda
Druk: kolor