Mazebook. Księga labiryntów
Mazebook to komiks, w którym Jeff Lemire jest w formie z Podwodnego nurka, czyli w sumie z mojego ulubionego albumu Kanadyjczyka (ale także osobistego TOP 10, więcej tu – klik). Nie jest to może kontynuacja, jeśli chodzi o fabułę (chociaż, jeśli by się uprzeć, to mogłaby być), ale pod względem narracyjnym znaleźć można wiele podobieństw. W jednym i drugim wypadku trzeba być gotowym na tsunami emocji.
Co w artykule?
Cichy, czepiający się szczegółów gość
Głównym bohaterem jest zaniedbany z wyglądu inspektor budowlany. Unikający spotkań z innymi ludźmi, nieoczekujący od życia wiele, ale wymagający od innych mistrzowskiej precyzji. Nawet małe odstępstwo od normy (prawdopodobnie mieszczące się w akceptowalnych odchyleniach) nie ujdzie jego wnikliwości, w takich wypadkach jego werdykt jest jeden. Potrzebna poprawka. Patrząc z zewnątrz, można osądzić, że ot, jest to kolejny dziwak. Po zastanowieniu się i przyjrzeniu dochodzi się do wniosku, że ten człowiek musiał przeżyć ogromną tragedię.
Jeff Lemire opowiada w Mazebook o ojcostwie, a na tym się zna bodaj najlepiej. Tym razem nie wyprowadza fabuły przed narodzinami, które prowadzą do stania się ojcem, ale staje w bardzo bolesnym punkcie. Przypomina mi się wywód, że jeśli zostaje się rodzicem, jest się nim do końca swego życia, nawet w języku nie znalazło się żadne określenie zmieniające ten status, nawet po utracie dziecka, jak to jest w przypadku owdowienia, czy osierocenia. Tak, jakby zgon dziecka był tak straszny, cierpienie tak wielkie, że nie dawało się zdefiniować jednym słowem.
Stara, niezasklepiona rana
Will stracił córkę 10 lat temu i dotąd się z tego nie otrząsnął. Żyje, ale jest tylko cieniem człowieka. Żona go zostawiła, ale nie dlatego, że go przestała kochać, tylko nie mogła wytrzymać już ciągłego rozpatrywania bolesnej sytuacji. Te ciągłe tkwienie w tym samym miejscu, podsycane klimatem pełnej powtarzalności poszczególnych dni wypycha bohatera poza świat realny, świat labiryntów myśli i przeżyć, zaczynając od tego, że nie może sobie nawet przypomnieć twarzy córki. Pewnej nocy odbiera połączenie z nieznanego numeru, a w słuchawce słyszy znajomy głos, proszący o odnalezienie.
Rozwiązywanie labiryntów to była ulubiona rozrywka córki Willa i była w tym naprawdę dobra. Gdy bohater pytał córkę, jak jej się udaje to za każdym razem, odpowiadała, że trzeba patrzeć tylko na mały fragment, który jest przed tobą, a nie próbować ogarnąć od razu cały obrazek. Bardzo ciekawa filozofia, która może pomóc przy bardzo trudnym zadaniu, albo gdy rzeczy do wykonania jest bardzo dużo (tudzież poradzeniu sobie z palisadą, jak to było u Koterskiego). Jest tylko następny krok, nic więcej. Co ciekawe ta idea towarzyszyła Lemire’owi w procesie twórczym i pozwoliła cieszyć się z kreowania scenariusza, które może być męczące. Zwłaszcza jeśli pracuje się dla takich gigantów jak Marvel, czy Image. Mazebook przelewany był na plansze na bazie kilku fabularnych założeń i strzępków scenariusza i to może dzięki temu jego przekaz jest taki szczery i emocjonalny.
Znaleźć wyjście
Mazebook został oparty o motyw zgubienia się w prawdziwym mieście tak bardzo, że aż odkrywa się inną rzeczywistość. Ten alternatywny świat jest niczym kalka nałożona na mapę. Był tam przez cały czas, ale trzeba było wiedzieć, gdzie skręcić. Will odnajduje wejście do labiryntu, głównie dlatego, że pogubiony jest w rzeczywistości. Temu człowiekowi prawdopodobnie przydałaby się terapia, ale obecnie nie da się mu pomóc, bo tego nie chce. Lemire zaszył kilka mitologicznych elementów, takich jak nić, czy potwór przypominający byka, który czyha wśród ścian labiryntu, ale najważniejsza jest psychika bohatera. W środku czekają wspomnienia, zwyczajnie bolesne, ale też niezwykle cenne. Wyjście to drzwi do innego życia.
Jeff Lemire zilustrował Mazebook w swoim niepowtarzalnym stylu z rozedrganą kreską i operował po mistrzowsku rozlewającymi się kolorami. Duszny początek jest prawie całkowicie wygaszony w szarościach i brązach. Na czerwono tylko podkreślone są najważniejsze elementy, klucze do opowieści, takie jak stary, dziurawy sweter, prujący się tak bardzo, że ciągną się z niego nitki. W pełnym kolorze zilustrowana została najbardziej emocjonująca część związana ze środkiem labiryntu. Nie brak świetnych rozkładówek, na których choćby bohater pnie się po schodach. Nie brakuje też zabawy medium, układania kadrów w korytarz w różne kształty i pozostawiania między ilustracjami przejścia, tak aby czytelnik wiedział, w którą stronę przejść.
Tworzy to z Mazebook pełną niuansów opowieść, choć i tak najważniejsze są tu emocje. Cierpienie bohatera czuć niemal fizycznie, pełne strachu spojrzenie Willa w stronę czytelnika wywołuje dreszcze, a punkt kulminacyjny jest tak intensywny, że trzeba walczyć z napływającymi łzami, albo pozwolić sobie zwyczajnie się rozpłakać. Po przejściu przez ten mroczny tunel odnajduje się światło, a na koniec chciałoby się bohatera uściskać.
Scenarzysta: Jeff Lemire
Ilustrator: Jeff Lemire
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Egmont
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo