Misja

Misja

Jak to często bywa w opowiadaniu historii, gdy pojawia się misja, fabuła koncentruje się na jej realizacji. Proste jak budowa cepa – wyznaczasz cel, a ścieżki prowadzące do niego mogą się ciągnąć bez końca, czasem nawet nie zbliżając się do finału. Jednak, choć nie da się w nieskończoność zwodzić fanów, często jedynie dobrze skrojone zakończenie przynosi prawdziwą satysfakcję.

Misja Bez Sentymentów

„Misja” to najdłuższy komiks zmarłego w tym roku Adriana Madeja, choć wciąż nie jest to opowieść na godziny. Główna część kończy się na 75. stronie, po której znajdziemy jeszcze dwustronicową litografię oraz zdjęcie autora z pierwszym albumowym wydaniem komiksu z 2004 roku (wcześniej ukazywał się w magazynach „Nowy Talizman” i „Arena Komiks”). Czy to problem? Absolutnie nie. Kiedy coś jest dobre, nie musi trwać długo, aby pozostawić niezatarte wrażenie.

Misja

W tamtych czasach rzadko sięgałem po polskie komiksy, a przez dłuższe okresy unikałem opowieści rysunkowych zupełnie, pozostając po stronie barykady zwanej „Wielką Smutą”. Dlatego podchodzę do „Misji” bez większego sentymentu. Prawie. Bo zaraz po otwarciu komiksu i pobieżnym przestudiowaniu pierwszych plansz od razu rzuca się w oczy kreska, przywodząca na myśl Simona Bisleya. Tylko bez koloru, co w sumie wypada na plus – rysunki zyskują na dynamice i ostrości, jak choćby szarżujący baran z upiornym uśmiechem na pysku z 27. strony.

Krasnoludzkie Power Trio

Misja jest konkretna: Riandal, Edgar i Harrim – krasnoludzkie power trio – mają zadanie uratować świat. To znaczy, gdyby im się chciało, skończyły się pieniądze na biesiadowanie, albo pojawiły się inne powody do działania. Mimo wszystko, ci niezbyt wysocy awanturnicy łapią za topory i ruszają w drogę. Czy uda im się przynajmniej pomóc rycerzowi o nienagannej aparycji, znanemu jako Rudberg, w jego lśniącej zbroi? Może by i tak, gdyby nie pewien nektar wytwarzany w kraju nad Wisłą (który, czytając między wierszami, można zinterpretować jako gorzałę).

Misja

Kreska Madeja ma wiele twarzy – od najprostszych, wręcz minimalistycznych, opartych na samym obrysie, po kadry pełne tuszu, mroczne i rozedrgane, balansujące na granicy czytelności. Największe wrażenie robią jednak plansze znajdujące się gdzieś pośrodku tego spektrum. Ostre, zasypane gęstwiną kresek – to właśnie ten styl, który w czarno-białych komiksach cenię najbardziej.

Przystanki i Popijawy

„Misja” to niezbyt długi komiks, ale trzeba przyznać, że krasnoludy mają trudności z prostym wykonaniem zadania. Zamiast tego, pojawia się mnóstwo przystanków i tak zwanych zadań pobocznych, które w rzeczywistości są jedną wielką serią popijaw (często kończących się dość dramatycznie). O misji brodacze przypominają sobie dopiero rano, kiedy na kacu muszą zmierzyć się z konsekwencjami wczorajszych decyzji. Wprowadzenie „Nektaru Dobrego Humoru” w scenie przypominającej Księgę Rodzaju rzeczywiście dodaje komediowego tonu, a nawet puenta całej historii ma zabawny charakter.

Moja ulubiona linia? „HA, HA, HA… w życiu nie widziałem gołego krasnoluda.” W sumie, ja też nie—aż do teraz. I to tylko dlatego, że w wyniku jednej z burd trio traci cały dobytek, łącznie z ubraniami. Komiks jest bardzo „growy,” wręcz RPG-owy. Mamy główny cel, ale bohaterowie nieustannie skręcają w boczne uliczki, eksplorując świat, zarówno realny, jak i oniryczny. Dla mnie osobiście, to eksplorowanie jest równie ważne, a może nawet bardziej atrakcyjne, niż samo wypełnienie misji.

Misja

Życiowe Sekwencje

Bardzo spodobała mi się sekwencja przekazywania rozkazu okropnego księcia Willarda. To takie życiowe! Krótka treść przekazywana z ust do ust rozkręca się, a z niepozbawionego brutalności środka zapobiegawczego zmienia się w ogromną rzeź. Podobnie przecież bywa z plotkami—jedna z dziecięcych gier polega na mniej lub bardziej intencjonalnym przekręcaniu komunikatu. Nie mogę jednak pominąć innych udanych sekwencji, jak choćby ta przy ścięciu głowy, która również robi wrażenie.

No i jest morał. Uważajcie na wszelkiego rodzaju nektary, które poprawiają humor. Ci, którzy choć raz się nimi napiją, będą musieli je przyjmować ciągle, w przeciwnym razie czeka ich śmierć. Trochę żałuję, że poznaję ten komiks dopiero teraz, ale fabuła „Misji” w zasadzie opiera się na przesiadywaniu w różnych zaułkach, podczas gdy za murami toczą się potężne bitwy.

Scenarzysta: Adrian Madej

Ilustrator: Adrian Madej

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Format: 210×290 mm

Liczba stron: 80

Oprawa: twarda

Druk: czarno-biały

Komiks udostępniony przez wydawnictwo

Share This: