Come prima

Wsiądź do Fiata 500 i zatrzaśnij drzwi. Z radia przygrywa włoska muzyka, a jedyna klimatyzacja to uchylone okno. Będzie duszno i gorąco. Nie ze względu na południowy klimat, ale ze względu na listę nieprzegadanych spraw, które obrosły żalem i osądami. Twój jedyny kompan to ostatnia osoba na ziemi, z którą byś chciał zostać sam na sam. Nie znasz tej piosenki, która właśnie leci? Przecież to „Come prima”.

Come prima

Z bratem… najlepiej na zdjęciu?

Alfred opowiada o braciach Fabio i Giovannim, używając małego samochodzika do przeciśnięcia bohaterów przez fabułę. Nawiązanie do klasycznego filmu drogi? No pewnie. Podróż zmienia, wyciąga brudy z przeszłości, porządkuje sprawy w głowie i pozwala stworzyć relację na nowo. Tylko jeszcze trzeba w tę podróż chcieć się wybrać, i tu sprawa już nie jest taka oczywista. Fabio w ogóle nie myśli o powrocie do Włoch, ale jego młodszy brat wyciąga asa z rękawa, czy może trupa z szafy. Staje przed starszym bratem z urną z prochami ojca. To dopiero nieoczekiwane powitanie po latach. Nieoczywiste, ale przecież też nie jakieś bardzo zaskakujące. Aby zburzyć ścianę, potrzebny co najmniej granat. Najlepiej wielkości ananasa.

Po co marnować czas na komiksy?

Jakiś czas temu znajoma zapytała mnie, jakie komiksy czytam. I było mi cholernie trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo w sumie… różnorakie, czy tam wszystkie, które mnie zainteresują. Oczywiście można utyskiwać na patrzenie na medium komiksowe z góry, ale tak się właśnie ludziom spoza bańki komiksy kojarzą. Bo albo to jest Thorgal, tudzież Kajko i Kokosz, czy Tytus, Romek i A’Tomek. Albo pstrokata i mało rozwinięta intelektualnie superbohaterszczyzna. Tak, upraszczam.

Come prima

Tymczasem w ręce wpadają mi też powyższe. I często dostarczają mi takiej rozrywki, jakiej się po nich spodziewam. Albo też różnorakie inne produkty. Od artystycznych i porządnie odjechanych, jak choćby „Znam cię”, po opowieści z poziomu zwyczajnego życia, czyli obyczajowe. I to z taką opowieścią mamy tu do czynienia. „Come Prima” urzeka realizmem na linii relacji braterskiej. Biłem się z bratem. Rzucał we mnie butami. Zbił przede mną witrynę z drzwi, takich starych, z grubą pięciomilimetrową szybą, która mogła mi uciąć głowę, gdybym stał krok bliżej. Natarłem go kiedyś śniegiem i uciekłem. Przez lata trwała też wojna psychologiczna. Tymczasem, jak poobserwować innych, to braterska miłość i te sprawy. Ale nie tu.

Dwie warstwy opowieści

„Come Prima” to komiks melancholijny, przede wszystkim w tempie opowiadania. Alfred prezentuje dwie warstwy: teraźniejszą, z nitką ponownego spotkania braci i powrotu do domu, w której to podróż jest przyczyną wydarzeń, a zakończona jest srogą woltą, oraz drugą — migawki, częściowo powtarzające, stanowiące wspomnienia z dzieciństwa. Obie warstwy różnią się pod względem techniki wykonania i choć w warstwie realnej trudno mówić o stylu realistycznym, czuć wyraźnie, że retrospekcje są dużo bardziej uproszczone, rozmazane, jakby w pamięci pozostały tylko najważniejsze detale.

Come prima

W kulminacji dochodzi do symbolicznego przeniknięcia obu warstw. Bohater opowieści schodzi tak nisko w analizowaniu swoich wspomnień i uczuć, poznając po drodze prawdę zmieniającą optykę na poszczególne wydarzenia, że w końcu czuje to, co czuł kiedyś jako mały chłopiec. Bardzo mocny moment opowieści. Wzruszający i wymowny.

Alfred Gawędziarz

Alfred to kapitalny gawędziarz. Gdyby usiadł obok mnie w kawiarni, słuchałbym go, delikatnie opróżniając mój kubeczek z czarnym płynem. W nieudawanym skupieniu, bez żadnego szmeru, tak aby nie uronić ani jednego słowa. „Come Prima” się chłonie. Nie czyta w rozumieniu odczytywania słów, już bardziej sekwencji, bo ten komiks się czuje. Choćby pierwsza rozmowa po latach przejmuje aż do wnętrza, bo dialog miesza się z ostatnią walką Giovanniego, tak jakby bracia nie wymieniali zdań, a ciosy. Ta rozmowa boli i to czuć, tak jakby dostało się sierpowym po ryju albo hakiem pod żebra.

Come primaCome prima

Jest sporo zabiegów formalnych, jak choćby zachodzące, porozmywane słowa w dymkach. Albo scena dialogu z psem, tudzież rozkładówka z chmurami. O, albo rozmowa przy rozwieszaniu prześcieradeł. Im więcej słów pada, tym postacie mniej się widzą. To może szczegóły, takie tam. Połowa nie zwróci na to uwagi, ot, recenzenci mają o czym pisać, albo jury przyznające nagrody zawiesi na chwilę na tym oko. A jednak to jedno oczko zawsze podnosi wartość.

Potencjał emocjonalny

Czy „Come Prima” mogłoby znaczyć jeszcze więcej? Aby zawładnąć emocjami, wystarczy gra na relacji braterskiej, ale gdybym był Włochem. Albo gdybym słuchał chociaż włoskiej muzyki. Albo jeszcze pamiętał lata 50., czy nawet więcej, pamiętał wojnę. Ten komiks by mnie zmiażdżył. Stałby się dla mnie totalnym klasykiem i wtargnął do niekwestionowanego top 10. Albo nawet mojego pudła. A tak, jest to komiks, który mną potrząsnął. Mało? No raczej nie.

Come prima

Dorosłość? Kojarzy mi się właśnie z tymi aspektami, o których mówi „Come Prima”. Problem nie leży tam, gdzie się wydaje. Prawdę poznaje się schodkami. To, co jest najważniejsze w życiu, poznaje się po kolei i za każdym razem jest to tak oczywiste, że dziwne, iż nie zwracało się na to uwagi. Czasem jest to wkurzające, że ktoś ci mówi, że jeśli czegoś chcesz, to zwyczajnie to zrób. Czasem tak trzeba, bo może się tylko wydawać, że się nie da.

Wygrzebuję spod fotela starą fotografię. Czy jest kłamstwem? Znajome twarze, ale takie jakieś inne. Wszyscy są uśmiechnięci, cieszą się ze swojej obecności i tworzą logiczną kompozycję. Czy to ty, czy to ja, czy tylko poza? A może obietnica, relacja, która może powstać na nowo, jeśli tylko o nią zawalczyć.

Scenarzysta: Alfred

Ilustrator: Alfred

Tłumacz: Julia Szustak

Wydawca: Kultura Gniewu

Format: 165×230 mm

Liczba stron: 228

Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Druk: kolor

Egzemplarz udostęniony przez wydawnictwo

Share This: