WKKM. Tom 27 – Thor. W poszukiwaniu bogów


     Kiedy „Thor. W poszukiwaniu bogów”, kolejny tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela wpadł mi w ręce od razu miałem co do niego spore oczekiwania, okładka czaruje świetną ilustracją z Gromowładnym strzelającym błyskawicą, obiecując epickie walki wewnątrz tomu. Niestety na obietnicach się skończyło. Otwierając ten komiks miałem nadzieję, na historię odgrywaną w Asgardzie, na jakąś srogą bitwę i przepełnione patosem dialogi.  Tak, właśnie na to miałem nadzieję, otwierając komiks o Władcy Piorunów, bo taki właśnie jest bohater, więc tego chciałem od komiksu. Dostałem jednak słabą, chaotyczną historię, której większość wątków wydaje się całkowicie zbędna.

   Jak dowiadujemy się z przedmowy po heroicznej walce z Onslaughtem Avengersi, Fantastyczna Czwórka, Inhumansi oraz Doktor Doom zostali przeniesieni przez syna Mr. Fantastica – Franklina do stworzonego przez niego miniaturowego świata. Oczywiście wrzucenie Dooma i bohaterów na jedno ciasne podwórko musi skończyć się mordobiciem 😉 Z nieznanych powodów to właśnie mordobicie spowodowało, że bohaterowie wrócili do rodzimych światów.

Wtedy właśnie Thor ujrzał pusty, zrujnowany Asgard i zaczęła się opowieść z tego komiksu. Po krótkim epizodzie z bezdomnym podającym się za Heimdala, który miał być chyba okazją do zaprezentowania rozpaczy bohatera (nie widzę innych powodów, przez które ten wątek się znalazł w komiksie), zaczyna się właściwa akcja. W porcie Nowego Jorku z jakiejś skrzyni wyskakuje nagle Destroyer (polska nazwa mi strasznie nie pasuje), kiedy nasz uroczy blondasek się o tym dowiaduje chyżo macha swym młotem i leci na pomoc walczącym z cyberłotrem Avengerom. Pomimo braku dźwięku surm bojowych Thor rzuca się do walki i obskakuje solidny wpierdziel, do tego stopnia, że … CENZURA ANTYSPOILOWA

Nie chce zdradzic szczegółów tym, którzy jeszcze komiksu nie czytali, więc skomentuje wszystko ogólnikami. Fabuła jest moim zdaniem zbyt chaotyczna, miejscami nie trzyma się kupy, niektóre wątki pojawiają się tylko po to aby po kilku kadrach zniknąć. Miejscami komiks jest prześmieszny, po tekstach typu – „Zaiste, odejdź już kobieto” albo rzuconym do Odyna „Arogancki wieprzu” od śmiechu rozbolał mnie brzuch 😉 Oczywiście musiał się pojawić również wątek, który od zawsze mnie strasznie irytuje. Kiedy spotykają się dwaj superbohaterowie zawsze, ale to zawsze, najpierw muszą sobie dać po ryju żeby później zacząć współpracować. Krótko mówiąc fanem Dana Jungersa raczej nie zostanę, choć pomysł z Thorem na browarku mi się podobał 😉   

Tym co ratuje ten komiks od katastrofy są rysunki, jest to kolejna opowieść, do której swojej ręki przyłożył John Jr. Romita, w którym kreska bardzo przypadła mi do gustu (o komiksie „Wolverine. Wróg publiczny” przeczytacie tu – KLIK). Ilustracje przedstawiające Thora są naprawdę starannie wykonane, nie brakuje w nich detali a kreska jest wyrazista i efektowna. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie rysunki z Odynem. Well done Mr. Romita!  

      Pomimo tego, że komiks oceniam słabo, to mam jednak nadzieję, że pojawi się jego druga część. A to za sprawą zakończenia, bowiem historia urywa się w wydawałoby się kuluminacyjnym momencie. Bez kolejnej części tej opowieści będzie to pozycja zakupiona tylko po aby w ilustracji tworzonej z grzbietów wydania nie pojawiła się brzydka luka.

Paweł

edit:

Po ukazaniu się kilku ciekawych i konstruktywnych komentarzy, głównie na fanpage Wielka Kolekcja Komiksów Marvela i po kolejnej lekturze własnego tekstu, doszedłem do wniosku, że faktycznie sprawę zbytnio uprościłem i należy się jej sprostowanie.

Na początku należy podkreślić, że komiks ten oceniałem głównie jako część, kolekcji Marvela. Taka forma publikacji nigdy do mnie nie przemówi, bo większość wątków zawartych w tej historii potrzebuje więcej czasu i miejsca aby się rozkręcić i w końcu zakończyć. Dlatego też publikację tego tomu w ramach WKKM uważam za nieudaną bo według mnie jest to jak publikowanie trailera do filmu, który nigdy nie powstanie. Ci, którzy zakupili ten komiks ze względu na kolekcję niekoniecznie będą chcieli kupować dalsze części tej historii, nie dowiedzą się więc jak zdecydowana większość wątków się zakończyła.

O ile się nie mylę jedynie całkowicie zbędna część historii dotycząca Sedny w jakiś sensowny sposób zakończyła się w tym komiksie. Tak więc komiks ten pewnie zdobyłby u mnie dużo lepszą ocenę w oryginalnym wydaniu z kontynuacją. Umieszczanie takich historii w ramach WKKM uważam za niezasadne, choć rozumiem potrzebę prezentacji bohatera opisywanego przez jednego z ważniejszych scenarzystów jacy się nim zajmowali.

Share This: