Grimm Fairy Tales #3 – Jaś i Małgosia
Amerykańska popularność Grimm Fairy Tales pozostaje dla mnie zagadką. Jedynym stałym mocnym punktem jest okładka. Dobrze doradzi ten, który mówi „nie oceniaj książki po okładce”. Można się przeliczyć. Jaś i Małgosia to kolejne rozczarowanie.
Po trzeci zeszyt serii zatytułowany Jaś i Małgosia sięgnęłam, ponieważ syndrom Piotrusia Pana mam głęboko zakorzeniony i na zabój kocham baśnie i bajki. Poza tym, mówili, że im dalej tym
Gina nie dogaduje się z rodzicami i nie akceptuje ich rozwrzeszczanego autorytetu, więc najnaturalniej w świecie zaczyna się buntować. Wyzywający strój i pyskowanie to prawdopodobnie jedyny przejaw buntu, jaki znają za oceanem, bowiem Gina taką właśnie ścieżkę rebelii obiera. Miarka się przelewa, gdy rodzice nie pozwalają jej wyjść na imprezę we wtorkowy wieczór. Nastolatka, z wyglądu przypominająca kulturystkę u progu kariery, ucieka z domu, który leży pośrodku niczego do koleżanki do miasta. Razem z nią w drogę udaje się jej karłowaty brat, który równie dobrze mógłby być przerośniętym przedszkolakiem. Ciężko ocenić. Po drodze spotykają tajemniczą kobietę z księgą baśni, która prowadzi kurs na uniwersytecie. To dzięki niej w końcu przeniesiemy się do świata bajek i poznamy „prawdziwą” historię Jasia i Małgosi.
Wciąż nie mogę przeboleć, że potencjalnie fenomenalny pomysł, niosący ogromne możliwości do poruszenia czy chociaż skomentowania trapiących społeczeństwo problemów został z taką łatwością sprzeniewierzony. Retelling sprawdził się w popkulturze nie raz, a biorąc pod uwagę bieżące trendy, pójście w jego stronę to co najmniej kura znosząca złote jaja. Tym razem jednak ktoś kurze te złote jaja urwał, jak mawiał Siara, i nic nie wskazuje, żeby dalej miało być lepiej.
Izabela Julke
Sprawdź recenzję poprzednich zeszytów
Grimm Fairy Tales #1 – Czerwony Kapturek
Grimm Fairy Tales #2 – Kopciuszek