Wstrząs – recenzja

Wstrząs to dobre tłumaczenie oryginalnego tytułu – Flinch. Znaczenie tego słowa, zależnie od połączeń wyrazowych i kontekstu, oscyluje wokół wzdrygania się, otrząsania, uchylania, ale może też oznaczać żachnięcie się, opór przed zrobieniem czegoś lub… obdzieranie ze skóry. Dobre tłumaczenie ma przywodzić na myśl to samo co pierwowzór, wywoływać podobny obraz emocjonalny. W tym przypadku jest niejednoznacznie, jest niepokojąco i jest zdecydowanie nieprzyjemnie. Jak w utworze Metalliki, The Unnamed Feeling, który polecam jako preludium do lektury.

„Been here before, couldn’t say I liked it
Do I start writing all this down?”

wstrząs kadr 1Między horrorem a dramatem

Wstrząs jest zbiorem prac, które łączą się ze sobą pod dwoma względami. Pierwszym z nich jest fakt, że wszystkie te prace są czarno-białe. I służy im to, kolory popsułyby większość z nich. Ponadto druga kwestia, która stanowi wspólny mianownik dla całego materiału zawartego w antologii, wręcz wymaga takiej kolorystyki. Chodzi o klimat opowieści, o to specyficzne, wymykające się jasnemu określeniu wrażenie jakie Wstrząs zostawia po przeczytaniu. Historie niepokoją, szokują i przerażają. Czy może raczej straszą? Koniec końców stymulują stanięcie twarzą w twarz z niechcianymi refleksjami, a niekoniecznie jęki i dreszcze. Brak kolorów pozwala mocniej wsiąknąć w lekturę i skupić się bardziej na treści niż na formie. In plus. I chyba nie uda mi się uniknąć użycia tego określenia, jakkolwiek sztampowe by ono nie było – Wstrząs jest mroczny. Ale nie jest to mrok czający się razem z potworami w ciemnościach, ani skapujący z mozaiki ludzkich wnętrzności. To co najmroczniejsze w opublikowanych pracach w ogóle nie jest narysowane, tylko rozwija się indywidualnie po lekturze, nawet nie w trakcie.

„I cannot sleep with a head like this
I want to cry, I want to scream
I rage, I glaze, I hurt, I hate
I want to hate it all away”

wstrząs kadr 2Wstrząs …ające odkrycia

Jak w każdej antologii, jedna historia przypadnie Ci do gustu, inna nie. Mamy obyczaj, mamy horror, jest science fiction, jest i fantasy. Moim zdaniem na przykład Szkicownik Jacka Cole’a nie pasuje do całości, ale na szczęście jest umieszczony na samym końcu i nie psuje dzięki temu odbioru reszty. W zamian za to z dziką ochotą przeczytałbym obiecany komiks autorstwa Bana Templesmitha. Obiecany, bo jego nazwisko jest na liście autorów na tylnej okładce. A tu prawdziwy wstrząs! Templesmith, rewelacyjny artysta znany polskim czytelnikom z 30 dni i nocy, czy Abra Makabra, dorzucił tutaj wyłącznie rysunek do skromnej galerii. Rysunek i galeria są w porządku, po prostu czuję niedosyt i delikatny zawód. Z kolei prace drugiego artysty, potencjalnie znanego już polskim czytelnikom, Shauna Tana (Opowieści z najdalszych przedmieść, Regulamin na lato), bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Pomiędzy poszczególnymi komiksami umieszczone są całkowicie niezależne od reszty ilustracje jego autorstwa, zatytułowane jako lekcje moralności i opatrzone losowymi (?) numerami. Rewelacyjnie wpisuje się to w klimat całości, Shaun Tan stawia wyzwanie czytelnikom z największymi nawet zapędami interpretacyjnymi.

wstrząs kadr 3Intelektualny masochizm?

Wstrząs nie jest dla każdego. I na pewno nie jest to też typ komiksu na co dzień. Nie zostawi Cię z konkluzjami, przedstawione tam historie nie są dokończone, niewiele się wyjaśnia. Trzeba lubować się w zadawaniu sobie pytań, analizowaniu, żeby wynieść coś z tej antologii. Przeczytałem Wstrząs jakieś dwa tygodnie przed napisaniem recenzji, a dalej nie przetrawiłem go do końca. Tak jak wieloznaczny jest tytuł tego zbioru, tak i ja miałem bardzo zawiłe wrażenia z lektury. Jest mgliście, jest ciężko, momentami wręcz przytłaczająco. Jest też przykro, jest niekomfortowo, jest napięcie. I to napięcie chyba jeszcze do końca ze mnie nie zeszło. Na taki właśnie wstrząs liczyłem, kiedy sięgałem po ten album.

Konrad

„Then the unnamed feeling
It comes alive
Then the unnamed feeling
Takes me away”

Share This: