Daredevil. Parts Of A Hole recenzja
Daredevil znany jest jako obrońca Hell’s Kitchen, Człowiek Bez Strachu, a w życiu prywatnym jako doskonały adwokat. Przyznam, że jest moim ulubionym superbohaterem Marvela, jeśli nie komiksowym w ogóle. Wśród ulubionych historii z tą postacią swą dumną pozycję zajmuje u mnie historia Daredevil. Parts of a Hole. W swoim życiorysie Matt Murdock może wymienić litanię trudnych spraw. Od ciężkiego dzieciństwa, przez kalectwo, aż do śmierci ojca. Dodatkowo zapoczątkowana przez Franka Millera lawina niefortunnych zdarzeń została przerwana dopiero przez Marka Waida. Na polskim rynku komiksowym Daredevil też nie miał łatwo.
Co w artykule?
Człowiek Bez Strachu
Na polskim runku komiksowym długo nie było miejsca dla postaci wykreowanej przez Billa Everetta. Nie licząc bootlega od As Editor, Człowiek Bez Strachu pojawił się pierwszy raz w Polsce w Mega Marvel 2/95, zawierającym odświeżoną genezę postaci autorstwa Frank Miller / JR JR. Niestety na następny komiks z Daredevilem w roli głównej przyszło mi czekać długo. Sprawy nie ułatwił fakt, że gdy kilka lat później wydawane były inne tytuły (Diabeł Stróż i Essentiale), komiksy były w czyśćcu moich zainteresowań.
Do dziś wydanych u nas tytułów z Człowiekiem Bez Strachu jest niewiele, większość znaleźć można w WKKM. Tymczasem już w październiku w serii Marvel Classic Egmontu będzie miał premierę pierwszy tom autorstwa Bendis / Maleev. Uznawany tytuł przez chwilę był na widelcu wydawnictwa Sideca, ale zdaje się, zadanie przerosło wydawcę, a Człowiek Bez Strachu wpadł w ręce największego polskiego drapieżcy rynku komiksowego.
Cieszy mnie to, mimo że zarówno run Bendisa, jak i Brubakera od dawna mam na półce. Łyżką dziegciu jest fakt, że Egmont (przynajmniej póki co) nie wyda krótkich historii uzupełniający drugi wolumin serii o Śmiałku. Podczas gdy Playing to the Camera rzeczywiście można sobie spokojnie darować, tak szkoda zarówno Daredevil. Parts of a Hole, jak i jego kontynuacji w Vision Quest.
Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus
W komiksach o Daredevilu nie brak mafijnych porachunków. Z racji skończonych przez bohatera studiów, nie brakuje też prawnych odniesień. Jednak to, co stanowi największą siłę serii, to wątki miłosne. To, że Człowiek Bez Strachu zajmował pozycję marvelowego harlekina, spowodowało najprawdopodobniej, że Daredevil był swego czasu serią najchętniej wybieraną przez żeńską część społeczności komiksowej.
Mimo to seria nie oparła się kryzysowi, który dotknął branżę w latach 90. Potrzebne były zmiany. Marvel, będąc na skraju bankructwa, zlecił tworzenie kilku komiksów mniejszego kalibru na zewnątrz. Wśród tytułów przekazanych Joe Queasadzie i jego Event Comics był też Daredevil. Powstały w ten sposób imprint Marvel Knights kierowany do starszej publiczności, bo zawierający treści tylko dla dorosłych. Sam szef marki zasiadł też za deską kreślarską i odpowiadał za szkice zarówno Daredevil. Parts of a Hole, jak i poprzedzającego go Diabła Stróża.
Dynamiczna, szczegółowa kreska, uzupełniona z deka za bardzo cukierkowymi kolorami, zilustrowała scenariusz Davida Macka. Jest to kolejne love story w dziejach Murdocka, pokazujące, że nie tylko sprawiedliwość, ale i miłość jest ślepa. Dość ciekawy jest fakt, że jak na niewidomego jegomościa, wybranki jego serca to najładniejsze dziewczyny w okolicy. A dodać należy, że do czasów Echo było już ich kilka, że wspomnę tylko Karen Page, Elektrę i Typhoid Mary. Tym razem naprzeciwko siebie stanie dwoje ludzi, którzy nie mogą bardziej już różnić się od siebie. Wśród festiwalu rozbieżności znaleźć można jednak i kilka analogii.
Daredevil. Parts Of A Hole – zemsta najlepiej smakuje na zimno
Relacja między Mayą i Mattem tworzy się zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i na poziomie ich alter ego. Podczas gdy iskrzy między nimi prywatnie, Daredevil i Echo stają się wrogami. W takim schemacie David Mack lawiruje z mistrzowską precyzją. Obydwoje mają wadę, z której czerpią największą siłę. Matt, jak wiemy, jest niewidomy, a Maya jest… głucha. W komunikacji tych dwóch o błąd nie trudno.
W zderzeniu dwóch światów, cichego z ciemnym, czuć chemię, która swoją podstawę ma we współpracy dwóch twórców. Mack i Quesada rozumieją się i uzupełniają w doskonały sposób, umieszczając na planszy powoli kolejne części układanki. Kadry przepełnione są emocjami, obrazującymi w jak różny sposób dwójka bohaterów opowieści patrzy na świat. Widać to choćby w przepięknej scenie gry na fortepianie.
Kolejna płaszczyzna łącząca tę parę to zemsta. Przypomnijmy jak to w Daredevil #1 zemstę za śmierć ojca Śmiałek przeprowadził z klingońskim wyrachowaniem. Echo jest o wiele bardziej emocjonalna, przez co w jej wendecie dochodzi do wielu pomyłek i potknięć. Historia ma swoje dramatyczne rozwiązanie, a na osłodę zbyt szybko nadchodzącego zakończenia dostajemy niezbyt udany tie-in. Echo odsuwa się w cień, ale wróci jeszcze w Vision Quest, aby uporządkować swoje sprawy.
Już wkrótce sięgnięcie po Daredevila od Egmontu. Zostaje mi tylko zachęcić, abyście sięgnęli też po Daredevil. Parts of the Hole. Może kiedyś polski wydawca dojdzie do tej historii. Jeśli nie, nie wahajcie się sięgnąć po oryginalne wydanie. Warto!
Sylwester