Avengers vs. X-Men
Avengers vs. X-Men to długo wyczekiwane przez fanów Marvela starcie pomiędzy dwoma najpopularniejszymi drużynami wydawnictwa Starcie dwóch ekip nie mogło przejść bez echa, ten komiks sporo namieszał w świecie Marvela, ale po kolei. Rzecz dzieje się już po wydarzeniach z opowieści Ród M, to ważne, bo zasiadając do lektury tego komiksu każdy powinien wiedzieć jak wydarzenia z rodu M wpłynęły na uniwersum, jaka jest sytuacja mutantów oraz kto jest odpowiedzialny za taki, a nie inny stan rzeczy. Jeśli więc jeszcze nie znacie tej historii w pierwszej kolejności odsyłam Was do komiksu Ród M (więcej to – KLIK). Znajdziecie tam prawie wszystko co powinniście wiedzieć, przed przeczytaniem Avengers vs X-Men, chętnym polecam też dodatkową lekturę X-Men – Nation X 🙂
Avenger vs. X-Men to opowieść, w której zakocha się każdy fan komiksów pełnych akcji z duża ilością postaci. To właśnie te dwa elementy oraz fakt, że to pierwszy w historii Marvela otwarty konflikt na taką skalę pomiędzy tymi dwoma grupami, stanowią o szczególności tego komiksu. Ta historia na pewno podzieliła fanów Marvela na dwie części: fanów superbohaterów z grupy Avengers oraz na zwolenników homo superior. Choć sympatycy mutantów będą mieli ciężką próbę przed sobą, ale tego dowiedzieć musicie się sami z komiksu.
Historia wojny dwóch najpopularniejszych ekip Marvela zaczęła się przez jedną dziewczynę, Hope Summer pierwszy mutant urodzony po wydarzeniach z Rodu M, która okazała się być spadkobierczynią mocy Phoenix. Wszystko zaczyna się dość szybko, otóż Avengers dowiadują się, że w kosmosie pojawiły się oznaki ponownej manifestacji mocy Phoenix, już to wzbudziło w nich ogromny niepokój Jednak dopiero kiedy okazało się, że ów moc zmierza w stronę ziemi, aby odnaleźć swe przeznaczenie w postaci wspomnianej mutantki zaczęła się cała zabawa.
Myślę, że nie obrazicie się jeśli zdradzę Wam jakie konkretnie powody leżały u podstaw konfliktu. Otóż Capitan Ameryka wraz ze swoją drużyną stwierdzili, że moc Phoenix w rękach kogokolwiek będzie stanowić śmiertelne zagrożenie dla całej ludzkości. Rozumowanie moim zdaniem jak najbardziej słuszne, w końcu wszyscy wiemy jak skończyła się Phoenix Saga. Jednak troszeczkę zraził mnie fakt, że chęć pojmania siłą Hope gryzła się z przekonaniami Capitana, odwiecznego przeciwnika tyrani i żołnierza o wolność. Jak łatwo się domyśleć X-Meni, a właściwie ich przywódca – Cyclops ma inne plany co do Hope. Głęboko wierzy w to, że moc Phoenix może przywrócić porządek ewolucji i odwrócić losy mutantów (o tym co właściwie stało się z mutantami dowiedzie się właśnie z komiksu Ród M).
Z powodu różnicy zdań dwóch przywódców, którzy nie byli skorzy do dyplomacji, kłótnia przerodziła się w konflikt zbrojny, a później w regularną wojnę. Przebieg wojny oraz efektowne bitwy pomiędzy bohaterami to niewątpliwe jedne z największych zalet komiksu. Historia potrafi zaskoczyć wieloma zwrotami akcji, zachowaniami nietypowymi dla znanych dobrze bohaterów oraz finałem, którego ja osobiście się nie spodziewałem.
Wiele razy zarzucałem różnym komiksowym konfliktom, że są w gruncie rzeczy naiwne i nic z nich nie wynika poza kilkoma efektownymi kadrami, na których sławy Marvela okładają się po pyskach. Bardzo często tego typu walki kojarzyły mi z walkami striptizerek w kisielu, fajnie się to ogląda, ale nigdy te walki nie są toczone tak naprawdę, na poważnie. Większość takich bitew kończy się rozejmem, podaniem rąk czy nawet sojuszem przeciwko komuś innemu.
Avengers vs. X-Men jednak nie tego zarzucić nie mogę, od początku czuć było ciężar wojny oraz trud podejmowania niektórych decyzji. Powagę sytuacji podkreślił również fakt, że jak każda wojna, tak i ta nie, obyła się bez ofiar. Powagi dodaje również to jak ważną personą w uniwersum jest jedna z ofiar wojny, nie zdradzę Wam kto to bo byłby to ciężki grzech, ale mogę podpowiedzieć, że to nie byle kto 😉
Jedynym mankamentem tego albumu jest fakt, że nad ostatecznym kształtem całości pracował cały zespół scenarzystów i grafików, a konkretnie jeden członek zespołu znacząco odstający od reszty. O ile fabuła trzyma się całości, jest wciągające i równa o tyle nie mogę powiedzieć tego samego o rysunkach. W ramach tego albumu otrzymujemy kilka zeszytów, do których rysunki opracował John Romita Junior. Jak dotąd nie byłem ani przesadnym zwolennikiem rysunków Romity Jr. (no może poza Kick Ass – po prostu nie wyobrażam sobie, żeby kto inny mógł to lepiej zilustrować), nie byłem też jego zaciekłym przeciwnikiem.
Komiksy z jego rysunkami nie porywały, ale nie były też złe. Ot średnia półka, przeciętniak itd. Zawsze miałem tego rysownika za solidnego rzemieślnika, ale nie artystę. Jednak w albumie Avengers vs. X-Men jego ilustracje znacząco odstają od reszty. W zestawieniu z rysunkami Olivera Coipela, Adama Cuberta oraz Franka Cho ilustracje Romity Jr. wypadają bardzo słabo. Prace wymienionej wcześniej trójki jednak rekompensują czytelnikowi spadek poziomu dość szybko, w pozostałych częściach komiksu, w których nie maczał palców Romita, ilustracjami możemy się wręcz delektować, są naprawdę wyśmienite i robią ogromne wrażenie.
Finalnie otrzymujemy naprawdę dobrą historie o wojnie superbohaterów. Jeśli jesteście ciekawi jak potoczył się ten konflikt, jaki jest jego finał i jak będzie wyglądało uniwersum Marvela po jego zakończeniu, zajrzyjcie do www.geekzone.com.pl, ja własnie tam zaopatrzyłem się w swój egzemplarz i muszę przyznać, że ten tom jest warty nawet więcej niż jego cena! Polecam