Barras IV – zawodnik z numerem 10

Barras IV (jak sama nazwa wskazuje) to już czwarty z zaplanowanych sześciu zeszytów o argentyńskich kibicach piłki nożnej, oddaję głos do naszego studia w Warszawie. Sytuację skomentuje dla państwa Dariusz Szpakowski.

Do przerwy 2:1

Witam miłośników komiksu, zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy z was kochają piłkę nożną, ale ze względu na swoje wewnętrzne ograniczenia będę używał nomenklatury z boiska. Emilio Utrera wychodzi ze swoją ekipą na drugą połowę meczu. W Barras IV sympatycy ekipy Indian nastawieni są pozytywnie, ale nie daje im spokoju bramka stracona w 45. minucie pierwszej połowy. Do przerwy 2:1, dużo lepiej od sytuacji, w której na ich koncie nie widniałoby żadne trafienie.

Mimo to silna przewaga, którą zarysowały dwa pierwsze zeszyty Barras, została zniwelowana, a przerwa między zeszytami miała gorzki smak za sprawą wpadki w trzecim odcinku. Cóż, każdemu się zdarza. Uzyskany wynik pozwala patrzeć optymistycznie, druga połowa meczu, odpuszczamy grzechy. Co się działo w głowie Utrery podczas przerwy? Jakie snuł plany odnośnie do taktyki, czy w drugiej połowie jego drużyna będzie bronić wyniku? Oby nie, sugeruję zaatakować i znokautować przeciwnika… to znaczy czytelnika. Halo Władku, przenosimy się do Buenos Aires.

Barras IV – reprezentacja

Barras IV wciąga nas w wydarzenia na argentyńskich arenach, ale zostańmy jeszcze chwilę na naszym rodzinnym podwórku. Wiemy, że liga wywołuje podziały na ekipy często wrogo do siebie nastawione. Jednakowoż na czas rozgrywek reprezentacji ogłaszane jest porozumienie ponad podziałami. Bo i w składzie znajdują się piłkarze z różnych drużyn, i reprezentacji należy się poparcie.

Jeszcze kilka lat temu, patrząc na naszą drużynę, zachodziłem w głowę, czemu to właśnie piłka nożna jest naszym sportem narodowym. Grę bez polotu ubarwiały jedynie zaśpiewy w stylu „nic się nie stało”. Dużo bardziej podobały mi się popisy szczypiornistów, czy… siatkarek 😉 Czy winien był czuwający na wzgórzu strateg? Kilku trenerów zdołało zawieść oczekiwania, a wśród nich znalazły się takie nazwiska jak (dziadek) Leo Beenhakker, czy Franciszek Smuda. Aż chciałoby się wziąć sprawy we własne ręce i samemu wyznaczyć selekcjonera.

Strzał w dziesiątkę

Znaleźć legendę, czy to po stronie argentyńskiej, czy polskiej, nie trudno. Wystarczy spojrzeć na składy drużyn i poszukać zawodnika z dziesiątką. Jest to z pewnością największa gwiazda zespołu. Dzisiaj z takim numerem gra Messi, a kiedyś dyszka przypadała Pelemu, czy Maradonie. W reprezentacji Polski dzięki zawadiackim „Dycha jest moja!” numer przypadł Kazimierzowi Deynie. Nikt nie protestował, dzisiaj śmiało można powiedzieć, że tej polskiej legendzie to się należało. Czy stanowisko selekcjonera przypadłoby byłemu zawodnikowi Legii, gdyby nie wypadek z 1 września 1989? Jest duża szansa, zwłaszcza że obecnie drużynę narodową prowadzi jego kolega z Mistrzostw Świata 1978, Adam Nawałka. Może trochę szkoda Grzegorza Lato, bo ten nauczyłby naszych chłopaków, jak się pokonuje setkę w 3 sekundy.

Wydawnictwo Mandioca kolejny raz zaprasza nas na czarno-białą podróż po brutalnych perypetiach kibiców z Argentyny. W tempie kontrataku nowe 20 stron komiksu kończą się nie wiadomo kiedy. Mimo że nie ma już szans na spełnienie obietnicy wydania całości do końca 2017 roku, nikt specjalnie na wydawnictwie psów nie wiesza. No ale wystarczy informować fanów, nawet krótkie komunikaty robią robotę. Już wkrótce Barras V, ponoć najlepszy w serii, a wydawnictwo rozszerza swoją ofertę o warte uwagi pozycje jak Favela (więcej pod tym linkiem – klik). Dlatego cierpliwie czekamy!

Sylwester

Podziękowania dla wydawnictwa Mandioca za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: