Batman. Mroczne zwycięstwo

Batman. Mroczne zwycięstwo

Od ciosu w mordę. Tak mógłby zaczynać się każdy komiks rozgrywany w Gotham (a już każdy sam powinien mieć przygotowany soundtrack, najlepiej w postaci „Vulgar Display of Power” – Pantery). Oczywiście. Śmiałość duetu Sale-Loeb wynika z faktu, że „Batman. Mroczne zwycięstwo” to nie pierwszy komiks z człowiekiem przebranym za nietoperza. W ciągu stoją już albumy tych autorów: „Nawiedzony rycerz” (zajrzyj tu – KLIK1) i „Długie Halloween” (i tu – KLIK2), podążające za standardami wyznaczonymi przez Franka Millera w „Roku Pierwszym”. Brutalnie o początkach najmroczniejszego superbohatera władającego supermocą przebierania się za swój strach.

Mroczne ślady przeszłości

„Batman. Mroczne zwycięstwo” to rasowy kryminał delikatnie umaczany w klimatach noir, który skupia się na konsekwencjach wydarzeń z „Długiego Halloween”. Krystaliczny niegdyś prokurator Harvey Dent został oblany kwasem, co doprowadziło do spustoszenia zarówno jego ciała, jak i psychiki. Lista strat jest długa i obejmuje również powolny zanik człowieczeństwa Bruce’a Wayne’a. W Gotham coraz częściej pojawia się Batman, podczas gdy wielka willa Wayne’ów pozostaje pusta, strzeżona jedynie przez oddanego kamerdynera.

Batman. Mroczne zwycięstwo

W Gotham znowu ktoś pogrywa sobie z kalendarzem. W świąteczne dni, makabrycznie, bo przez powieszenie, zabijany jest policjant, z przyczepioną wskazówką w postaci namalowanej gry w wisielca. Podejrzenia padają na dwóch mieszkańców Arkham – Holidaya i Calendar Mana, którzy już wcześniej grali w podobne gry. Jednak przyczepiane kartki pochodzą z archiwum Denta, a więc Two-Face dołącza do grona podejrzanych, sprawa nabiera nowych, mrocznych wymiarów. Z każdym rozdziałem na scenie robi się coraz gęściej – dołączają piekielnie niebezpieczne dziwadła z Jokerem na czele, jak i mafijne włoskie środowiska dowodzone osieroconą i oszpeconą Sofią Falcone.

Niebezpieczne kobiety w Gotham

Noir wprowadza klasyczną femme fatale, a nawet dwie. Relacja Seliny Kyle z Brucem Waynem jest pokomplikowana i to na obu poziomach. Odrobina szczerości i zdjęcie maski – tak niewiele potrzeba do szczęścia. Niemniej jednak, po jakimś czasie, Catwoman schodzi ze sceny (podążając w stronę rozgrywających się równolegle „Rzymskich wakacji”), przez co całe światło pada na Janice Porter, zastępującą Harveya Denta na stanowisku prokuratora okręgowego. Dla Batmana jest zarówno sprzymierzeńcem, jak i zagrożeniem. Oficjalnie krytykuje współpracę komisarza Gordona z mścicielem Gotham, a jej obecność staje się jednym z kluczowych elementów w grze o władzę i sprawiedliwość w mieście.

Batman. Mroczne zwycięstwo

Początek albumu należy do szarości. Nie występują wyraźni bohaterowie i antagoniści, nawet ci, którzy strzec powinni prawa, w najlepszym przypadku je naginają. Gdzieś z tyłu kołacze powracające pytanie, które pojawia się w historiach o Batmanie: czy wyłapywanie przestępców i wsadzanie ich do więzienia cokolwiek zmienia? Z drugiej strony, czy brutalność i ostateczne środki niosą efekt, czy nakręcają tylko spiralę nienawiści i zemsty?

Mistrzowskie tempo i gra kolorów

Scenariusz jest całkiem niezły, ale to jednak wykonanie świadczy o wyjątkowości tego albumu. Tim Sale wyraźnie przez lata rozwinął swój styl, zachowując przy tym rozpoznawalność. Przechyla się wyraźnie w stronę cartoonowości – Joker wygląda karykaturalnie, ale realizm nadal gra ważną rolę, zwłaszcza w grze cieniem i mgłą. Kolory Gregory’ego Wrighta świetnie balansują całość. Przede wszystkim, w kadrach i kompozycjach wiele się dzieje. Przy dużej objętości, trzynastu rozdziałach i 400 stronach ten album nie nudzi nawet na chwilę, a sterowanie tempem sprawia, że ostatnie rozdziały pędzą jak szalone.

„Batman. Mroczne zwycięstwo” to dobry komiks. Tak, zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale tylko ktoś dobrze czujący to medium potrafi utrzymać napięcie przy takiej objętości. W materiałach dodatkowych zostaje wspomniane, że ta historia była jedną z inspiracji Christophera Nolana. Tego się nie czuje, bo prace Loeba i Sale’a to produkt na wskroś komiksowy, który jest nieprzekładalny na inny język. Tej alchemii autorów nie da się poczuć w inny sposób, niż przewracając strony komiksu.

Batman. Mroczne zwycięstwo

Dzieje się bardzo dużo, sprawa postępuje, ale w sumie niewiele się zmienia, aż w końcu wszystko zaczyna wirować. Kolorystyka podkreśla klimat – czasem barwy zupełnie bledną, kontur rozpływa się w mgle, a wspomnienia przypominają stare, czarno-białe fotografie. Batman to wpada przez okno, to spada z wysokości niczym kamień. Rozkładówki bywają scenami strzelanin, umożliwiającymi szczegółowe przeanalizowanie, kto z jakiego konta strzela. A nie brakuje też ilustracji zwalniających tempo, na których można spojrzeć którejś z postaci prosto w oczy.

Narodziny Robina

Centrum opowieści, jak to zresztą sugeruje okładka, stanowią dla mnie narodziny relacji z Dickiem Graysonem i pierwsze pojawienie się Robina. Najważniejsza jest tu scena, przepięknie pokazana na dwóch sąsiadujących stronach, w której osierocony chłopak wchodzi do pokoju rodziców swojego dobroczyńcy. Nieprzypadkowo napotyka na lustro, bo to przez odzwierciedlenie został wepchnięty do pustawej posiadłości. Funkcję oczyszczającą mogła przynieść znajomość z Catwoman, ale romantyczna relacja to było za mało. Potrzeba było kogoś pokrzywdzonego przez los w takim samym stopniu, ale młodego, pełnego wigoru, przebijającego mrok kolorystyką cyrkowego stroju.

Batman. Mroczne zwycięstwo

Egmont przeciągnął na swoją stronę już większość materiału tego „power duo” wydanego wcześniej przez Muchę. Właściwie pozostał do ponownego wydania album „Catwoman. Rzymskie Wakacje”. Ewentualnie jest jeszcze antologia Tima Sale’a z różnymi scenarzystami zatytułowana „Legendy Mrocznego Rycerza”. Nie dziwią kolejne wydania, bo to wszystko solidne pozycje (a na dodatek poprzednie wydania wyprzedano), które na półce zwyczajnie wypada mieć.

Scenarzysta: Jeph Loeb

Ilustrator: Tim Sale

Kolory: Gregory Wrigth

Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz

Wydawnictwo: Egmont

Format: 180×275 mm

Liczba stron: 408

Oprawa: twarda w obwolucie

Papier: kredowy

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: