Battle Code. Ragnarök. 1. Krew na lodzie

Kickstarterowa zbiórka na Battle Code. Ragnarök. 1. Krew na lodzie zalśniła na północnym niebie gdzieś w połowie 2022. Mnie przyszło przeczytać ten komiks dopiero teraz, ale to całkiem dobry moment, bo właśnie trwa zbiórka na drugi zeszyt serii o kosmicznych wikingach.

Eeee, że o czym?

Tak, tak. W komiksie napisanym przez Adriana Liputa, a zilustrowanym przez Algoyo stylistyka fantasy miesza się z science-fiction. Plemiona wikingów walczą z obcymi z kosmosu zarówno na broń białą taką jak topory, czy młoty, jak i na lasery. Ponadto bohaterowie przemieszczają się zarówno dzięki statkom kosmicznym, ścigaczom, czy innej technologii, jak i na welociraptorach. Nachodzą skojarzenia z Moonhawkiem na podstawie prozy Moorcocka (więcej tu – klik), ale jednak klimat i rozmach jest tu zupełnie inny, choć w jednym i drugim przypadku chodzi o wendettę.

Zemsta to danie, które najbardziej smakuje na… lodzie

Torhild Einarsdottir planuje pomścić ojca, który zginął z rąk Sasów (a jakże). W tym celu planuje najazd na Northumbię, statek-planetę nie do zdobycia. Zanim jednak tego dokona, musi dowieść swojej wartości i o tym jest głównie Battle Code. Ragnarök. 1. Krew na lodzie. Po króciutkim wprowadzeniu w uniwersum bohaterka wjeżdża na swoim welociraptorze i następuje dynamiczny pojedynek z Halvardem Płaskonosym. Niezbyt honorowa walka, jak na moje standardy, ale przynajmniej wygrana. Tak jakby.

Battle Code. Ragnarök. 1. Krew na lodzie

Kanciaste

Algoyo, wytatuowany ilustrator znany też jako Alan Gajewski ma bardzo kanciatą kreskę i raczej nie skupia się na detalach, tak jakby chciał oddać gruboskórność i brutalność kosmicznych wikingów. To, co jest główną siłą rażenia grafik to flamastrowo-neonowa kolorystyka. Wyraźna, żywa i rzucająca się w oko. Wybuchająca pełną feerią, by podkreślić punkty kulminacyjne.

Parodie rozszerzające gatunek

Battle Code. Ragnarök to uniwersum balansujące na krawędzi parodii gatunku, o czym świadczą choćby wszechobecne laserki odzywające się komicznym „pew”, „pew!” (w sumie to szkoda, że nie swojsko „piu”, „piu!”). Jak to jednak bywa, nawet żarty z science-fiction, są całkiem niezłym science-fiction, przy okazji dostarczającym wiele zabawy.

Battle Code. Ragnarök. 1. Krew na lodzie

Humorystycznie został potraktowany też król wikingów, wujek Torhildy, któremu na starość coś odwaliło i każdą wolną chwilę poświęca na zabawę klockami Lego (oczywiście uwielbia zestawy z wikingami). Przypomina mi to nieco króla Viserysa z Rodu Smoka ogarniętego budową swojej makiety Valyrii. Tak pierwszy, jak i drugi chciałby odbudować dawną chwałę swojego ludu.

Krótko, ale z przytupem

Battle Code. Ragnarök. 1. Krew na lodzie to krótki zeszycik, właściwa treść to tylko 25 stron, po czym wjeżdża około 10 stron dodatków, wśród których znajdziecie zapowiedź tego, co się będzie działo, szkice i króciutki prequel rozgrywający się na dwa tygodnie przed akcją komiksu. Chciałoby się więcej, najlepiej od razu wszystkie trzy, zaplanowane części na raz.

Battle Code. Ragnarök. 1. Krew na lodzie

W rytmie viking metalu

Podtytuły poszczególnych zeszytów nawiązują do tytułów viking metalowych piosenek. Gatunku, powstałego w wyniku mezaliansu black metalu z folkiem. Z pierwszym kawałkiem wjeżdża Bathory, co zupełnie nie dziwi, bo Quorthon Seth, założyciel i jedyny stały członek tego szwedzkiego zespołu to muzyk, który wiele zrobił dla gatunku. Z drugim zeszytem zabrzmi Falkenbach, którym zasłuchiwałem się jako szczeniak, ale to nie koniec. Pod tym linkiem (klik) znajdziecie specjalnie przygotowaną playlistę, która nie dość, że umili Wam lekturę, to jeszcze korespondować będzie z kolejnym odcinkiem serii.

Czuć w Battle Code. Ragnarök ogromną zajawkę i radochę twórców, z tworzenia własnego komiksu, a cały ten doskonały nastrój udziela się czytelnikowi. Poza tym, też jestem za tym. Jeśli tylko można, należy spełniać swoje marzenia. Zwłaszcza jeśli w wyniku takiego procesu powstaje taki fajny komiks.

Przydatne linki: kickstertowa zbiórka (klik), profil Yelly Studio na FB (klik2), Twiterze (klik3) oraz Instagramie (klik4).

Share This: