Bug. Tom 2
Enki Bilal jest klasykiem komiksu science fiction, choć na polu historycznym też trochę powalczył. „Trylogię Nikopola” trzeba znać, bo to przede wszystkim świetny album. Powoli sobie nadrabiam innego jego tytuły. Przed momentem skończyłem pierwszą księgę, a za nią wjechał „Bug. Tom 2”. Jest to najnowsza seria pochodzącego z Jugosławii Francuza o trupio rozpoznawalnym stylu. Brudnym, niechlujnym, chłodnym, pokazującym zepsucie. Co prawda to nie Bilal wysokich lotów, a po skrzydłach zostało wspomnienie, równe rozczarowania Ikara, ale staremu wyjadaczowi para zębów została i to zdolna do gryzienia.
Co w artykule?
Życie bez internetu
W sumie to zalążek fabuły jest całkiem ciekawy. Tytułowy „bug” to obca forma życia, wielkości paznokcia, która dostaje się do organizmu pilota wracającego z misji na Marsie. W wyniku takiego bardzo ciekawego pierwszego kontaktu świat niedalekiej przyszłości musi borykać się z odłączeniem od wszelkiego rodzaju elektroniki. Przestaje działać wszystko, co zostało oparte, choć na najprostszym kodzie lub technologii. Od internetu, po zamki elektroniczne. Z jednej strony brzmi fantastycznie, z drugiej jednak trochę tak, jakby Enki Bilal chciał przestrzec swoje dzieciaki przed zagładą, którą wywoła spędzenie całych wakacji przy konsoli.
W drugim tomie znaczenie pilota Obba rośnie do światowego poziomu. Obcy, czy pluskwa udostępnia całą wiedzę pozyskaną z ziemskiej technologii swojemu nosicielowi. W związku z tym główny bohater, z lekka oszołomionego ocaleńca z nieudanej misji staje się najbardziej pożądaną osobą na całej ziemi. Przybył mesjasz (w polskim tłumaczeniu tworzy się zgrabna gra słów, bo oto przybył „bóg”), superbohater, zbawca zdolny ocalić każdego z największych kłopotów. Od uruchomienia implantów podtrzymujących funkcje życiowe, po otworzenie sejfu, w którym przechowywane są największe skarby (a kod otwarcia dla bezpieczeństwa został zamknięty w środku).
Zagłada cyfryzacji
Czy ludzie przekroczyli już próg rozwoju cyfrowego, za którym pozbawienie technologii oznaczałoby zagładę cywilizacji? W mojej ocenie jeszcze nie, ale jesteśmy już naprawdę blisko. Już teraz choćby trudno wyobrazić sobie życie bez autokorekty, która co prawda uprzykrza czasem życie, ale i tak wyłapuje ogrom błędów. Wyobrażacie sobie analogowe korzystanie ze słownika? Ja niespecjalnie.
Oczywiście Bilal nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił przynajmniej szczypty polityki. Utopia przyszłości zostaje rozbita niczym kryształowa misa po spotkaniu z betonem. Kwitną nowe odłamy starych ruchów, choćby komunistyczne (no, musiał). Swoje do powiedzenia ma też mafia, zasada jest prosta, kto pierwszy dorwie pilota z „bugiem”, ten rządzić będzie światem. Jedni udają się w pościg, inni zastawiają pułapki, są też tacy, co uciekają się do porwania. Na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
Stare, ale działa
Świat pogrążający się w chaosie, ludzie szukający rozwiązań i sposobów funkcjonowania, odszukując wszystko, co analogowe, przez co do użytku powracają dawno zapomniane sprzęty, zwyczajne graty ze śmietnika, ledwie trzymające się kupy, ale nie zmiecione przez przybyłą z kosmosu pluskwę. Te starocie wyglądają u Bilala kapitalnie, choć wyczuć można mniejszą ilość kurzu. To jest nadal ten sam turbo rozpoznawalny styl, ale tak jakby deko lżejszy.
Ciężaru odejmują duże ilustracje, których jest sporo. Na jedną trzecią, na pół strony, bądź na całą, przez co „Bug” to komiks, który czyta się szybko (poza stronami z gazet i planszami z detalicznym reportażem z miejsca jakiegoś przełomowego wydarzenia). I oczywiście nie widzę w tym nic złego, z tym że jest to lekko rozczarowujące, bo album szybko się kończy i zostawia niedosyt, zamiast uczucia rozsmarowania po nagrzanym asfalcie, jakie to miałem po „Trylogii Nikopola” (więcej tu – klik). Podejrzewam, że jakby dobrze skompresować ten komiks, pozmniejszać kadry i poupychać klasycznie na każdą planszę, to zrobiłoby się z 30 stron.
Po lekturze dwóch z trzech tomów widać, że „Bug” nie będzie kolejną trylogią urywającą głowę. Niby miło, że Bilal nie składa broni, wpuszcza trochę świeższych realiów do swoich komiksów i raczy czymś nowym, ale w sumie to nie wiem, czy lepiej by nie było, aby jednak sobie odpuścił. To się niby czyta przyjemnie, jest trochę ciekawych wizji i to, za co autora polubiłem, ale nie ma pazura tak jak na tych nowszych płytach Metallici. Młodzieńczy wigor wygasł. Ogień nie wybucha, żywiołowość wyparta jest przez zachowawczość. Ot, lepiej powtórzyć sobie coś starszego.
Scenarzysta: Enki Bilal
Ilustrator: Enki Bilal
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Bug
Format: 234×312 mm
Liczba stron: 80
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor