Castaka

Rozpoczęcie lektury Jodorowskiego przypomina wejście do naprawdę świetnej, tajskiej restauracji. Z góry postanawiasz wziąć w niej specjalność kucharza. Wiesz, że będzie dobrze, wiesz, ze będzie dziwnie. Za cholerę nie wiesz jednak, czy będzie Ci smakowało.

Wypada zaznaczyć, że Castaka, to moje pierwsze podejście do uniwersum Incala. To, z polskich wydań obejmuje również serie Kasta Metabaronów, Technokapłani i Megalex.

Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest wspaniałe wydanie. Niezależnie od tego, co będzie dalej – to się po prostu fantastycznie trzyma w rękach.Castaka - Jodorowsky Wielki format, błyszcząca, twarda okładka, syte kolory. Patrząc na to, przypomniałem sobie pozycje Nowej Fantastyki i pomyślałem, że dopiero teraz widać, jak wielkiej zbrodni na komiksie dopuszczały się tamte wydania. Oczywiście, sama forma nie zachwycałaby w żaden sposób, gdyby nie robota Das Pastorasa. Rysownik uczynił ten album artystycznym ewenementem. Oczywiście, można narzekać, że postacie są mało charakterystyczne… Można marudzić, że niektórym scenom brak finezji…, ale hiperrealistyczna kreska i talent do malowania wielkich, szalonych przestrzeni sprawia, że wszystkie mankamenty odchodzą w dalszy plan. Artysta nie próbuje kopiować Moebiusa, lecz nie ignoruje jego spuścizny. Duch mistrza jest wyraźnie wyczuwalny. Unosi się, nad tymi wielkimi, rozbuchanymi przestrzeniami. Mimo tego, hiperrealistyczne kolorowanie sprawia, że mamy do czynienia z czymś nie tylko wspaniałym, lecz także całkiem odmiennym, niż w przypadku ilustratora Incala.

Castakę czyta się znakomicie. Jodorowsky zabiera nas nie tylko do innego świata. Zdaje się już w samej formie stanowić silną alternatywę dla mainstreamu. Lekturę Castaki łatwiej przyrównać do legend i mitów, niż jakiegokolwiek innego komiksu. Nie chodzi tylko rozmach, z jakim napisano powieść, lecz także Castakawspomnianą specyfikę formy. W naturze legend i mitów leży ich umowność, wynikła z tego, że w drodze ustnego przekazu szczegóły się zacierają. Mogły zostać przekręcone, pominięte, bądź ubarwione. Próżno analizować je z zimnym pietyzmem. W tej nietykalności leży siła mitu. A także w magii, która czai się w niedopowiedzeniach.

Castaka, to opowieść o honorze i dumie. To indiańska legenda przeniesiona w realia brutalnego science fiction. Opowiada historię tytułowego rodu, dla którego odwaga i poświęcenie wydają się jedynym i niepodważalnym sensem istnienia. To pełna i bardzo sycąca lektura. Mnóstwo tu fantastycznych smaczków, szalonych, okrutnych i obrzydliwych detali. Szczególnie zapada w pamięć wizja jedynego, płodnego samca, który ostaje się na planecie. Przez całe lata uprawia seks przynajmniej trzy razy dziennie. To jak przekleństwo i błogosławieństwo w jednym, a wizja tyleż szalona, co zajmująca.

Jedyne, co uwiera w historii, to szczegóły, których błahość ciężko tłumaczyć konwencją. Są20151228_191716 nimi dialogi. Jaskrawy przykład stanowią te padające podczas walk. Przypominają głupawe odzywki bohaterów Marvela, srebrnej ery komiksów: „- Już przegrałeś. Poddaj się! – Nigdy!”, „Nie ruszaj się!”, „A masz, durniu!” Ech, panie Jodorowsky, chyba nigdy się pan z nikim nie bił…

Choć zwykle marudziłbym także w temacie zbyt wartkiego tempa akcji, które nie pozostawia zbyt wiele pola na rozbudowanie poszczególnych postaci, w tym wypadku broni się konwencja. Nie utożsamimy się z bohaterami, ba, nie poznamy ich nawet dobrze, lecz nie tego należy oczekiwać czytając historię powstania rodu Castaków. Mówi się, że amerykańskie komiksy to współczesna mitologia. Nie, nie… TO jest współczesna mitologia.

Z tajskiej restauracji wyszedłem najedzony. Nie do końca wiem, co było w tych sajgonkach. Z tyłu głowy wibruje niejasne przeczucie, że mogły to być robaki w miodzie. Najważniejsze, że smakowało, było inne i nasyciło głód. Wrócę po więcej.

Józek Śliwiński

Dziękujemy sklepowi Geek Zone za udostępnienie komiksu oraz Józkowi za jego zrecenzowanie 🙂

geek-zone

Share This: