Ćma #2 – „brać go, chłopcy!” (i dziewczyny też)
Co tu dużo gadać. Warszawski superbohater powrócił. Pierwszy raz uderzył przed wakacjami (więcej tutaj – klik), a teraz w sklepach pojawia się już Ćma #2. Fakt cieszy tym bardziej że pierwszy zeszyt kończy się dość paskudnym cliffhangerem, a nikt nie lubi zbyt długo czekać na dokończenie historii.
Co w artykule?
Nowy, lepszy, szybszy
Ojcem Ćmy jest Tomasz Grodecki, przesympatyczny scenarzysta i wizjoner serii (tak już spokojnie można mówić, na jednym numerze się nie skończyło). Dzięki Timofowi komiks dociera do zwykłych zjadaczy bułek. Czuć, że w drugim podejściu zostały wyciągnięte lekcje z debiutu. Po pierwsze udało się zawalczyć o grubość, zarówno okładki (teraz jest sztywniejsza), jak i samych kartek, dzięki czemu czerń nie prześwituje już na drugą stronę. Co prawda nie jestem fanem papieru kredowego, zwłaszcza w komiksach czarno-białych, ale no ok. Wszystko po kolei.
Po drugie i chyba nawet ważniejsze, skrócił się proces twórczy, dzięki czemu możemy już się cieszyć drugim zeszytem. Rafał Bąkowicz to zapracowany strasznie gość, do ekipy dołączył Rafa Jankowski, a okładkę stworzył Rafał Szłapa (otrzymałem informację, że nie trzeba mieć na imię Rafał, aby rysować Ćmę). Autor Blera zaprasza do środka spiralą schodów donikąd, ot pogoń, którą superbohaterowie doskonale znają.
Ćma – czyli kto konkretnie?
Właściwie to o Ćmie i o świecie, w którym żyje nie można powiedzieć zbyt wiele. Bohater paraduje w prostym kostiumie ze skrzydłami. Dysponuje futurystycznymi gadżetami, ale porusza się po Warszawie XX-lecia międzywojennego. Teraźniejszość natomiast sączy się ze scenariusza. Są wystawne bankiety, ale jest i zepsucie, które znamy z obserwacji obecnego społeczeństwa. Brzmi dobrze? No jasne!
Dwa nowe epizody – no prawie
Ćma #2 zawiera premierowy materiał, ale cztery strony Hotelu Rubikon znalazły się już w pierwszym zeszycie. Tu zostały załączone w niezmienionej formie. Może to trochę dziwić, ale dzięki temu pojedynek Ćmy z Elegantem, numerem jeden warszawskiego półświatka wychyla się jednym haustem, jak zimną lemoniadę w upalny dzień.
Bardzo mi leżą plansze kreślone przez Rafała Bąkowicza, dobrze korespondują z eleganckimi hotelami, szykownymi strojami, ciemnymi pomieszczeniami, w których odbywają się przesłuchania. Ilustrator dobrze dobiera szyk kadrów, dba o kompozycję planszy i (co spodobało mi się najbardziej) tworzy sekwencje, np. tą na podstawie otwierania i zamykania drzwi. Pościg po korytarzach hotelu Rubikon zwyczajnie zachwyca.
W drugiej części pojawia się postać poboczna, władający specyficznym dialektem Mol. Wkracza też nowy superzłoczyńca, który kontroluje czas, (inspiracja Blerem (?) – być może). Tu pojawiają się zgrabne powtórzenia, tworząc ładną sekwencję na jednej z plansz. Rafa Jankowski wykreował Epizod 4. 12:24 w iście kryminalnym stylu, władając cieniami niczym Frank Miller w Sin City. Nie jest to może ten poziom i nie ten czas, aby po takich planszach zbierać szczękę z podłogi, ale i tak jest całkiem przyjemnie.
Dzięki zabawie z upływem czasu w jednym z kadrów znalazły się pewne podpowiedzi, co znajdzie się w epizodach 6, 13 i 51. Czy jest to tylko żart, czy rzeczywiście okaże się, że zobaczymy średniowiecznego Ćmę, pojedynek z wampirami i przygodę z przybyszami z kosmosu? Przyjdzie się pewnie przekonać.
Kim ty jesteś?
Tworzenie mitologii Ćmy trwa, bohater ukrywa prawdę o sobie w cieniu, ale wiadomo przynajmniej, jak się nazywa. Cyprian Leopold Różewicz. Brzmi znajomo? No przecież! Wcale nie mam autorowi za złe, że nie poczęstował nas genezą postaci. Nie przeszkadza mi też, że fabuła poszczególnych epizodów nie zdradza zbyt dużo szczegółów o tytułowej postaci. Te już prędzej wyłowić można z dodatków.
Chyba stałem się ćmomaniakiem, bardzo podobają mi się te historyjki, z epizodu na epizod coraz bardziej i (a, co tam) chciałbym już więcej. Czy do ekipy dołączy jeszcze jakiś rysownik? Osobiście trzymam kciuki, aby Rafał Bąkowicz znalazł trochę więcej czasu na rysowanie tej serii i tworzył (chociaż) co któryś epizod.
Scenarzysta: Tomasz Grodecki
Ilustrator: Rafał Bąkowicz, Rafa Jankowski
Wydawnictwo: Timof
Seria: Ćma
Format:162×235 mm
Liczba stron: 24
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały