Czarodzieje i ich dzieje. Tom 3
Myszka Miki dostarcza mi ostatnio rozrywki, której po nim bym się nie spodziewał. Wszystko dzięki europejskim twórcom, którzy znaną na całym świecie postać wydzierają z jej klubiku i posyłają do niezwykłych światów fantasy. Co prawda nie wszystkie te podejścia są wybitne, tak jak lekko przekombinowane Miki – Szalone przygody (więcej tu – klik), ale włoska interpretacja czarodziejskiego Mikiego, którego kolejne przygody znajdziemy w komiksie Czarodzieje i ich dzieje. Tom 3 trzymała do tej pory dobry poziom. Tym razem jednak przez 400-stronicową cegiełkę musiałem się przedzierać.
Stefano Ambrosio stawia kropkę nad i (kilkukrotnie)
Serię od strony pomysłów i scenariusza ciągnął do tej pory w pojedynkę Stefano Ambrosio i trzeba przyznać, że jego bohater nie stał w miejscu, Myszka Miki w dość krótkim czasie awansował z młodego adepta magii aż do arcymaga. Niestety najwyraźniej Włochowi pomysły się skończyły, a to dlatego, że status quo drużyny czarodziejów nie zmienia się przez cały trzeci tom. Magowie nie nabyli żadnych nowych umiejętności, nadal władają magiamentami działającymi jak pokebole, z których można uwalniać do walki czarodziejskie i potężne owady. Poza tym do głosu zostali dopuszczeni też inni scenarzyści i to z korzyścią dla tego zbiorczaka.
To, co odwatykanił Ambrosio w trzy rozdziałowej Lemurii wygląda na niezwykle histeryczne pożegnanie autora z serią. Włoch chyba wiedział, że ma ostatnią szansę, aby zabłysnąć, więc odpalił wszystko, co tylko mógł. Przez to historia jest przeładowana postaciami i wątkami, a na koniec czytelnik jest tak wyczerpany, że nie ma ochoty na więcej, a to dopiero połowa tomu. Smoki, wojownicze roboty, orkoperze (takie orki skrzyżowane z nietoperzami), Albion wynajdujący mechaniczne serce, stare wojny, całkowicie świeża zemsta… uch! Czego tu nie ma? Albo inaczej, aby to miało ręcę i nogi mogło być tego dużo mniej.
Najbogatszy kaczor świata
Na szczęście w pozostałych epizodach jest dużo lepiej. Album Czarodzieje i ich dzieje. Tom 3 zaczyna się bardzo sympatycznie, bo historia krąży wokół Wujka Sknerusa, postaci, której bardzo brakowało mi w poprzednich tomach. Zaginione legendy to co prawda prequel, ale zgrabnie napisany przez Marię Muzzolini. Do opowieści zostały wplecione zarówno definicje najbogatszego kaczora świata, ustanowione przed laty przez Carla Barksa, jak i nici prowadzące to poprzednich tomów Czarodziei (i chodzi mi tu głównie o legendarne dzieło Gobellina D’Arrasa).
Ostatnie starcie z Fantomenem
Fantomen powraca dopiero w trzeciej opowieści, w której Matteo Venerus motywuje drużynę magów do ostatecznego rozprawienia się ze złym czarodziejem. Najbardziej podoba mi się idea, skłonienia czarnego charakteru do dobrego uczynku, co przypomina trochę ostateczne przejście na jasną stronę przez Anakina Skywalkera, znanego wtedy jako Vader. Finalnie i tak Fantomen zostaje wsadzony na kometę, która akurat mijała ziemię. Trochę szkoda, ale i tak wyszło całkiem interesująco, wydzierając się ze zwyczajnej sztampy.
Świetny Roberto Marini
Rysownicy, którzy dołożyli w poszczególnych historiach swoje trzy grosze, poruszają się w zasadzie w disnejowskim kanonie, dodając nieco od siebie do mimiki postaci, zwłaszcza Mikiego. Wyjątkiem jest tylko Roberto Marini, który dynamicznie kadruje i często rezygnuje z zamykania kadrów w ramki, co dodaje ilustracjom dodatkowego rozmachu. Góroświat to zdecydowanie najlepszy fragment tego komiksu. Trochę szkoda, że składa się tylko z dwóch rozdziałów, ale że końcówka opowieści o czterech skłóconych ze sobą plemionach krasnoludów rozpręża się nieco, to może i dobrze, że jest, jak jest.
Tym razem obyło się bez turniejów, wyzwań, konieczności ocalenia świata, awansowania na kolejne poziomy i innych takich tam. Nawet Goofy przestał szukać nowego zawodu i zwyczajnie czarował. Czarodzieje i ich dzieje. Tom 3 to cztery oddzielne przygody, bo to głównie o przygodę tu chodzi. Zasadniczo jest to dobry, ale i nierówny tom. Mimo to końcówka z ilustracjami Roberta Mariniego sprawia, że biorę pod rozwagę dalsze czytanie tej serii.
Scenarzysta: Stefano Ambrosio, Maria Muzzolini, Matteo Venerus
Ilustrator: Lorenzo Pastrovicchio, Marco Palazzi, Alessandro Perina, Roberto Vian, Roberto Marini
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Czarodzieje i ich dzieje
Format: 132×194 mm
Liczba stron: 400
Oprawa:twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor