Czy wszystko smakuje?

Czy wszystko smakuje?

Kartka z życia introwertyka. Stolik rezerwuję za internetowym falochronem. Całkiem bez stresu. Później już jest gorzej. Na miejscu trzeba podejść do kelnerki, by wskazała miejsce. Studiowanie menu, to zazwyczaj nie problem. Wiem co lubię. Chwila stresu, by zamówić wszystko zgodnie z planem ułożonym w głowie i powtórzonym trzy razy. Chwila wytchnienia, czasem dłóższa, innym razem krótsza i jedzenie ląduje przed moim nosem. Akurat, gdy uda mi się przełknąć kilka kęsów na zaspokojenie głodu, powietrze tnie pytanie. Czy wszystko smakuje? Zawsze, bez wyjątku, w momencie gdy coś przełykam.

O sobie samej

Falauke, czyli Katarzyna Czarna w swoim albumowym debiucie, Czy wszystko smakuje? przedstawia w sposób śmieszno-straszny swoje doświadczenia w pracy w gastronomii. Historyjki wyprowadzane są w sposób selektywny, czyli nie ma tu ciągłości, scenki nie dążą do jakiegoś celu, raczej wybrane są najlepsze epizody z szerokiego wachlarza przeżyć i doświadczeń. Tak jakby autorka wzięła dziennik i powyrywała strony z najlepszymi kawałkami. Oczywiście jest to w pełni zrozumiałe, jest niby epilog, który stawia kropkę nad „i”, ale brakuje trochę jakiejś myśli przewodniej.

Czy wszystko smakuje?

No bo, niby o czym jest ten album? Praca w gastronomii jest ciężka, to w pełni da się zrozumieć. Kelner znajduje się między młotem a kowadłem, bo wymagający, czy zwyczajnie zidiociały szef jest z jednej strony, a narzekający klienci z drugiej. Stawki godzinowe pozostawiają wiele do życzenia, aby nie powiedzieć, że są głodowe, a zły nastrój czy gorszy dzień maskować trzeba dobrą gadką i ładnym uśmiechem. No i ja w sumie wiem, jak to jest przeciążyć mięśnie podtrzymujące kąciki ust w górze. Koszmar.

Wymagająca robota

No ale przecież praca nie jest ciężka tylko w gastronomii. Durny szef, czy kierownik może trafić się w każdej pracy. Zresztą tak samo jest z wyzyskiem. No to, o co chodzi? Bynajmniej nie o grozę, w jakich strasznych warunkach przygotowywane jest jedzenie i przechowywana zastawa kuchenna, choć chwile strachu oczywiście się pojawiają. Też nie chodzi o rozgrywanie śmiesznych scenek, choć te jak najbardziej uprzyjemniają odbiór.

Czy wszystko smakuje?

Czy wszystko smakuje? czytam jako krótki apel o empatię. Oczywiście sam nie jestem święty i kilka razy byłem niemiły dla osób, które przygotowywały, czy podawały jedzenie, tylko dlatego, bo musiałem czekać trochę dłużej. Zmęczenie, stres, porażki, ciężkie sytuacje. Wszyscy to przeżywamy, nie ma sensu rozładowywać się na innych. Osoba, która przynosi jedzenie do stolika nie jest winna, tego że ziemniaki są zimne, albo że na cheesburgera trzeba było czekać 78 sekund dłużej niż zawsze. Odpuszczenie takich sytuacji dużo ułatwia w życiu, choć oczywiście nie zawsze nie da się nie denerwować. Pół godziny oczekiwania na darmową kawę w Maku poruszyłoby Dalajlamę. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Od nieba, po piekło

Ciekawość przykuwa rozciągłość branży, bo gastronomia gastronomii nie równa. Kasia pracowała zarówno u „chińczyka”, jak i na weselach, gdzie atrakcją było płonące prosie, w domowej jadłodalni, w fast-foodzie, czy nawet w samym piekle. Na prawie, bo jednak było tam niesamowicie przerażająco, a to za sprawą diablicy strzegącej bramy. Inaczej pracuje się w osiedlowej knajpce, a inaczej w centrum handlowym. W jedne miejsca zaglądają tylko śnięci emeryci, wybierający danie dnia, bo tanio. Gdzie indziej leci masówka, liczy się prędkość i to, aby nie zabrakło kurczaka w cieście.

Czy wszystko smakuje?

Bywa, że epizod kończy się zupełnie bez puenty, a ciężka praca przechodzi w luźne wyjście na piwo, na którym albo padają słowa niegodne zanotowania, albo są nadto prywatne i w komiksie nie są przytaczane. Choć, trzeba przyznać, że momentami Falauke nie ukrywa szczerości i naturalności, idąc na rozmowę rekrutacyjną wyznaje, „wyjebali mnie nawet z Żabki”, a patrząc na olbrzymie prosie wjeżdżające w środku wesela najeżone płonącymi flarami, komentuje „oni to wszystko wpierdolą?”. Czyni to z Czy wszystko smakuje? lekturę intymną, kameralną, to nie jest biografia, którą traktować można jako oficjalny dokument. Zresztą karykaturalny styl Falauke bazujący na konturze uzupełnianym ołówkiem sygnalizuje luźny charakter albumu. W pełni mi taka oprawa graficzna pasuje i przyjemnie koresponduje z treścią.

Jak śni ci się robota, to jest źle

Epilog przypomina mi, że sam nie raz zbytnio przyjmowałem się robotą. Do tego stopnia, że wypełniałem swoje obowiązki nawet we śnie. Jeśli śni ci się robota, to znaczy że pora nieco odpuścić. Serio. Co prawda, niektóre irracjonalne sytuacje powinny czasem spowodować, że się człowiek zbudzi, ale tak się nie dzieje. Olać coś ważnego (we śnie, czy nie) to chyba najlepszy happy end jaki można sobie wyobrazić.

Wieńcząc mój wpis z życia introwertyka. Kończę posiłek i płacę nie dając napiwku, bo przegrywam negocjacje sam ze sobą. Niemniej żegnam się miło, a na ciepłe „zapraszamy ponownie”, odpowiadam nerwowo „wzajemnie”, które będzie dudniło mi w głowie całą drogę do domu, a nawet jeszcze będzie się odbijać echem przed zaśnięciem.

Scenarzysta: Falauke

Ilustrator: Falauke

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Format: 165×235 mm

Liczba stron: 104

Oprawa: miękka

Druk: czarno-biały

Share This: