Daredevil/Echo: Vision Quest – recenzja

Chwała Egmontowi za wydawanie Daredevila, zwłaszcza że wydaje go w wypasionej formie w twardej oprawie. To co polski wydawca zebrał w swoich tomiszczach odpowiada oryginalnemu Ultimate Collection kolejno od Bendisa i Brubakera. Jak to polski dystrybutor ma też w zwyczaju, linia wydawnicza posiada spore dziury, bo Egmont zwyczajnie nie ma zamiaru wydawać wszystkiego jak leci. Oczywiście szaleństwem byłoby wydanie wszystkiego z Człowiekiem Bez Strachu, choć marzy mi się takie polskie Epic Collection. Wydanie pełnego Daredevil Vol.2, z którego historie Bendisa i Brubakera to zdecydowana większość, miałoby już sens. Seria ta rozpoczyna się od Diabła Stróża autorstwa Cichego Boba (ostatnio widziano w WKKM), tymczasem Egmont pominął już Playing to the Camera (która oprócz okładek Davida Macka jest strasznym średniakiem), oraz Parts of a Hole, o którym pisałem wcześniej i w którym to poznać możemy postać Echo. Dzisiaj spoglądając z żalem na plan wydawniczy polskiego giganta rynku otwieram jeden z moich ulubionych tytułów komiksowych jakim jest Daredevil Echo Vision Quest.

Daredevil Echo Vision Quest

Dziewczyny Murdocka

Echo, a właściwie Maya Lopez to postać pierwszoplanowa w Daredevil Echo Vision Quest. Relacja między rdzenną amerykanką, a rdzawym adwokatem jest przepiękną przenośnią do problemów komunikacyjnych między zakochanymi. Patrząc na zakochane pary odnosi się wrażenie, że nie rozmawiają tym samym językiem, a obserwując wypracowany w kłótniach konsensus można dojść do przekonania, że dogadali się jak ślepy z głuchą. Daredevil pojawia się w komiksie tylko na chwilę aby przegonić demony przeszłości, a gdy spełnia swoją funkcję odsuwa się w cień. Pod koniec historii rolę arbitra i nauczyciela pojawiającego się w wizji spełnia Wolverine. Logan sam do końca nie wie, czy jest bardziej człowiekiem, czy bestią, więc w tej roli sprawdza się znakomicie. Zaś rolę remedium pełni pewna stara indiańska historia, streszczona w jednym z tekstów zespołu Luxtorpeda:

A we mnie samym wilki dwa, oblicze dobra oblicze zła,

Walczą ze sobą nieustannie wygrywa ten którego karmię

Daredevil Echo Vision Quest

Najmocniejszą stroną albumu Daredevil Echo Vision Quest jest warstwa graficzna. Komiks jest najzwyczajniej przepiękny. Nie ma się co dziwić, bo za deską kreślarską usiadł David Mack, którego talent czytelnicy Daredevila mogli podziwiać na okładkach. Efekt jego pracy jest za-pie-ra-ją-cy dech w piersiach. Trudno tu mówić o komiksowym stylu, gdyż historia jest wręcz namalowana, a postacie przedstawione są w sposób realistyczny tworząc obrazy. Artysta błądzi po stylach malarskich zaglądając do kubizmu, czy podglądając prace Klimta. Mack tworzy własną narrację komiksową, lekko naśmiewając się z tradycyjnych dymków przyrównując je do sygnałów dymnych Indian. Zdania krążą wkoło ilustracji, wyrażane są za pomocą gestów migowych, a kolory stanowią dodatkową symfonię oddziałującą na czytelnika. Pod koniec albumu zdałem sobie sprawę z niesamowitej sytuacji, w którą uwikłał mnie autor. Odebrałem historię dokładnie tak, jak ją odbierała i przedstawiła bohaterka tej historii – Echo, bo komiks jako medium same w sobie pozostaje nieme. Przez pięć zeszytów z serii Daredevil nie usłyszałem żadnego dźwięku, ale mogłem je odczuwać poezją graficzną, którą uraczył mnie autor.

Daredevil Echo Vision Quest

Daredevil Echo Vision Quest

Historię przedstawioną w Daredevil/Echo: Vision Quest uwielbiam niczym słonecznik Słońce, mimo że fabuła jest tu tylko pretekstem. Całość wchłaniam zazdrośnie patrząc na każdą stronę, tak aby nie uronić choćby jednej kropelki. Oczywiście niemożliwym byłoby stworzenie miesięcznika techniką w której pracował David Mack ze względu na pracochłonność. Echo po uleczeniu duszy mogła pożegnać się z Daredevilem, dzięki czemu można ją spotkać na łamach New Avengers. Zaś Człowiek Bez Strachu pozostaje w rękach molocha jakim jest Egmont. Co się z nim stanie po zakończeniu runu Brubakera pozostaje dla mnie tajemnicą. Fajnie by było przeczytać Shadowland, pierwszy crossover wirującego wokół Śmiałka, mimo że sama historia nie jest wysokich lotów. Później zaś czekało by nas wspaniałe Daredevil vol.3 autorstwa Marka Waida, który wyciąga Matta z odmętów depresji, w którą wpędzili go Bendis razem z Brubakerem. Także do zobaczenia!

Sylwester

Share This: