DC Liga Super-Pets. Wielka psota – (udana?) komiksowa kontynuacja przezabawnego filmu
Kto by nie polubił tych sympatycznych super mordeczek. Dzięki Egmontowi można przedłużyć sobie i swoim dzieciakom (bo zarówno film, jak i komiks są kierowany przede wszystkim do dzieci) i po wyjściu z kina sięgnąć od razu po powieść graficzną zatytułowaną DC Liga Super-Pets. Wielka psota. No skoro można, to czemu nie?
Co w artykule?
Nowa drużyna (?)
Kinowa Liga Super-Pets bazuje na wcale nienowym pomyśle zwierzęcego legionu, który pojawił się po raz pierwszy w Adventure Comics #293 z lutego 1962 roku. Tyle że te dwie drużyny łączy tylko Krypto, pies Supermana. W filmie znajdziemy genezę drużyny, w skład której wchodzą jeszcze zwierzaki z miejskiego schroniska i dwie świnki morskie z recydywy.
DC Liga Super-Pets. Wielka psota – sequel filmu
Tam, gdzie kończy się film, tam zaczyna się DC Liga Super-Pets. Wielka psota. Zasadniczo komiks można czytać bez znajomości kinowego widowiska. Przyznam się, że przeczytałem egmontową książeczkę dwa razy, przed i po pójściu do kina i mimo że za pierwszym razem niczego mi nie brakowało, to po drugim podejściu dochodzę do wniosku, że przed lekturą warto jednak zobaczyć film. Przede wszystkim dlatego, że w dwóch ostatnich rozdziałach wspominane są poprzednie wydarzenia i lekko wyjawiane jest zakończenie.
Oczywiście dla mnie pomysł sequelu jest jak najbardziej na plus. Dużo bardziej wolę takie podejście, niż kolejne opowiadania genezy postaci, jak to było na przykład w kolejnych odsłonach kinowego Spider-Mana. Nie za bardzo lubię też adaptacje, komiksowe Batman. Forever uważałem za stratę czasu. Problem może nastąpić, gdy Warner zachce nakręcić drugą część filmu, ale zawsze mogą przecież tłumaczyć się niewiedzą i wydarzenia z komiksu ukryć poza polem widzenia.
Jak cię widzą, tak cię piszą
Jabłka a gruszki
Pewnie nie ma co porównywać tych jakże różnych produktów, ale co poniektórzy mogą czuć się zawiedzeni. Film to nowoczesna, trójwymiarowa animacja komputerowa. Wygląd zwierzaków został zachowany w komiksie, ale mamy tu standardową komiksową krechę, a ilustracje bazują na konturze. Ogólnie rzecz biorąc mi to nie przeszkadza, ale jednak rozmachu zbyt wielkiego tu nie ma, zwłaszcza że komiks został wydany w małym, wręcz kieszonkowym formacie.
Główne zagrożenia
W komiksie DC Liga Super-Pets. Wielka psota zwierzaki muszą się zmierzyć ze skrzatem z piątego wymiaru, jakim jest Mister Mxyzptlk. Zamieszania jest całkiem sporo, analogicznie do filmu, to zwierzaki muszą wziąć cały ciężar walki na siebie, bo Liga Sprawiedliwości zostaje uwięziona. Tyle że pułapki są tym razem dużo groźniejsze, bo Mister Mxyzptlk korzysta ze swojej mocy zakrzywiania rzeczywistości. Powiem tylko, że Batwombat będący zemstą żre i to mocno.
Miało być śmiesznie… i jest!
Siłą napędową zarówno filmu, jak i komiksu są żarty i jest ich mnóstwo, a ten o kryptowalucie znalazł się w obu. Rodzice oczywiście docenią prędzej niż dzieci wszystkie smaczki związane z nawiązaniami do różnorakich produktów popkultury, a twórcy nie ograniczają się tylko do uniwersum DC. Po stwierdzeniu, że jedna z postaci została superbohaterem, a ma oboje rodziców, a nawet wujka, aż podskoczyłem w fotelu. Przy lekturze komiksu, zapiałem z zachwytu, gdy wychwyciłem przechadzającą się po parku postać z tablicą zapowiadającą koniec… na stronie 144.
Nieoczekiwany bohater
W filmie przed szereg wszystkich postaci występuje As (który później zostaje psem Batmana). Jego historia zachwyca i wzrusza swoją dramaturgią. W komiksie bohaterem wychodzącym w światło reflektorów jest Merton, najszybsza żółwica na świecie. Także nie jest to tak, że w lidze jest Krypto i długo, długo nikt.
Wrażenia
Na film czekałem z niecierpliwością, bardzo spodobał mi się trailer, a samo widowisko dowiozło i dostarczyło mnóstwa emocji. Niestety DC Liga Super-Pets. Wielka psota z deka mnie rozczarowała, głównie dlatego, że to trochę nierówny komiks. Pierwsze dwa rozdziały są drętwe niczym gad w ujemnej temperaturze. Przed dalszą lekturą aż musiałem się zdrzemnąć, tak mnie ten początek rozemocjonował. Dalej jest dużo lepiej, akcja się rozkręca, żarty bawią, nie wzbudzają zażenowania, a zakończenie jest niebanalne.
Trzeba dodać, że film jest dużo bardziej pojemny. Niesie ze sobą sporo ważnych treści, jak samoakceptacja, przyjaźń bezwarunkowa, czy troska o najbliższych. Żartów też jest więcej, a w polskim tłumaczeniu doszło nawet do przemycenia cytatu z kultowego filmu rodzimej produkcji. Podsumowując wolę film, ale czemu nie mieć obydwu?
Scenarzysta: Heath Corson
Ilustrator: Bobby Timony
Tłumacz: Mateusz Lis
Wydawnictwo: Egmont
Format: 140×210 mm
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Druk: kolor