El Borbah – powrót detektywa w stroju meksykańskiego wrestlera

„El Borbah” to jeden z pierwszych komiksów Charlesa Burnsa, którego kojarzymy z „Black Hole” (chyba pora na trzecie wydanie tej pozycji) i „Ostatnie spojrzenie” (więcej tu – klik). Ten album wraca po 24 latach – w 2001 roku wydało go Post, a kupienie czegokolwiek z ich katalogu to obecnie niełatwa sprawa. Nadal poluję na trzeci i czwarty tom Lupusa. Nic, tylko się cieszyć z drugiego wydania od Kultury Gniewu, na dodatek w nieco większym formacie.

El Borbah

Kryminał z domieszką sci-fi i meksykańskiego wrestlingu

„El Borbah” – w skrócie to kryminał zanurzony w wątkach science fiction oraz czarnym humorze. Główny bohater to detektyw, który, owszem, pali jak parowóz, ale nie biega po mieście w pomarańczowym prochowcu i stylowym kapeluszu… tylko w przymałej masce i skąpym body. Jest to, jak nietrudno się domyślić, hołd dla meksykańskiego wrestlingu.

Już same definicje sprawiają, że zaczynam się szeroko uśmiechać – bo nieoczywiste mieszanie pomysłów i łamanie utartych schematów zawsze daje mi satysfakcję, skutecznie rozbijając nudę. Z łatwością można sobie wyobrazić autora szukającego inspiracji i podskakującego na fotelu z pilotem w ręku po zobaczeniu na ekranie telewizora ogromnego zapaśnika, wykrzykującego: „To jest to!”

El Borbah

El Borbah – detektyw z charakterem

„El Borbah” zaczęło się od pojedynczego, spontanicznego szkicu, następnie przeszło przez jednoplanszówki i krótsze epizody („Robomiłość”, „Padlina” i „Próżna żyła”), aż po dwie dłuższe historie („Życie w epoce lodowcowej” i „Kości zostały złamane”).

Każda z tych opowieści to oddzielna sprawa do rozwiązania – czasem wystarczy chwila, by dotrzeć do sedna, innym razem potrzeba więcej czasu, by rozgryźć problem. Czytelnik jest jednak usatysfakcjonowany za każdym razem. Z klientami i samym detektywem bywa różnie – niektóre wątki kończą się przewrotnie, zostawiając bohaterów w nieoczekiwanych sytuacjach.

El Borbah

El Borbah to gość, który potrafi przyłożyć tak, że delikwentowi dzwoni w uszach jeszcze miesiąc po spotkaniu. Ale równie dobrze włada słowem – czasem jego silna perswazja sprawia, że nie musi nawet używać siły. Zresztą, gdyby podszedł do mnie olbrzym w spandeksowym kostiumie i zapytał, czy kojarzę tę część mojej twarzy, która jest pośrodku, bo zamierza mi ją przestawić, albo czy nie chciałbym skorzystać z darmowej lekcji latania… cóż, albo od razu dałbym mu to, czego chce, albo uciekał w podskokach.

Jaki klienci, taki detektyw

O samym detektywie najlepiej świadczą jego klienci. Jest pewien gość zakochany w brunetce o niezbyt pięknej twarzy (choć Borbah twierdzi, że „budowa jest OK”). Jest wdowa, która musi dbać o zamrożonego męża, inaczej zostanie odcięta od spadku. Jest też bezpłodny facet, którego syn ostatnio dziwnie się zachowuje. Najlepsze jednak są nazwiska wymyślone przez Burnsa – takie jak Truhło czy Szmata. Na dodatek nieprzypadkowe, więc jeśli umie się dodać dwa do dwóch, od razu wiadomo, z jaką sprawą mamy do czynienia.

Edycja Kultury Gniewu ma nowe tłumaczenie. Nie wiem, jak bawiłbym się przy poprzednim, ale Wojciech Góralczyk sprawia, że ubawiłem się przednio. Te wszystkie pyskówki i powiedzonka musiały zabrzmieć lekko i naturalnie, by naprawdę bawić. Przedobrzyć można było za każdym razem. A tak „pełzający Jezu” i jego kolejne transformacje wywołują uśmiech za każdym razem, a podsumowanie problemu nieswojego syna w słowach „czyli zaraz… twój sprzęt szwankuje, więc pozwoliłeś temu typowi stuknąć swoją żonę?” kończy się salwą śmiechu. Pewnie nie dla każdego to śmieszne, ale umiłowanie czarnego humoru na pewno pomaga.

El Borbah

Klimat czarno-biały

„El Borbah” to komiks czarno-biały, co doskonale pasuje do klimatu kryminału. W środku znajdziecie charakterystyczną pracę Burnsa tuszem oraz oprawę nawiązującą do pulpowych ilustracji. Wszystko gra i buczy, choć chętnie zobaczyłbym ten komiks w pastelowej wersji kolorowej, choćby takiej jak w „Ostatnim spojrzeniu”.

Aha, science-fiction w „El Borbah” jest tylko dodatkiem, przyprawą, która ma wpływ na smak potrawy, ale nie dominuje i nie wybija na wierzch. Sposoby na długowieczność wymyślone przez Burnsa są przekonujące i otwierają na taką możliwość. Niemniej jednak później ustępują pola dziwnym sektom oraz chytremu planowi opanowania świata. Podsumowując, bawiłem się świetnie i cieszę się, że „El Borbah” powrócił. Oczywiście nie obraziłbym się też na inne pozycje Charlesa Burnsa.

Scenarzysta: Charles Burns

Ilustrator: Charles Burns

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Format:230×300 mm

Liczba stron: 104

Oprawa: miękka

Papier: Amber Graphic

Druk: czarno-biały

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: