Flash. Rządy łotrów. Tom 13

Szkarłatny sprinter powraca, a tym razem ma nie lada wyzwanie przed sobą (i nie jest to poprawienie czasu Eliuda Kipchoego na królewskim dystansie, z czym pewnie nie miałby kłopotu). Oczywiste jest, że w komiksie Flash. Rządy łotrów. Tom 13, główny speedster z DC musi walczyć z rzezimieszkami. Tym razem Lex Luthor zadbał o to, aby wygrana nie przyszła aż tak łatwo. Bilans mocy został odwrócony, to przestępcy teraz są silniejsi. Pewnie brzmiałoby to ekscytująco, gdyby oznaczało prawdziwe kłopoty. Byłem przekonany od samego początku, że czerwony biegacz i tak na końcu wygra, inaczej nie mogłoby być następnych odcinków, prawda?

Flash. Rządy łotrów. Tom 13

Przyznam się, że nie śledzę żadnej serii z linii wydawniczej DC Odrodzenie. Dodam jeszcze, że superbohaterowie ze stajni Batmana i Supermana nie za bardzo wywołują u mnie ekscytację. Co innego łotry, ci zawsze zwracali moją uwagę. Patrząc na to, w jaką stronę skręcają filmy na podstawie komiksów DC, wnioskuję, że nie jestem jedyny ze swoim „wolę złoczyńców”. Co tu deliberować, Legion Samobójców 2 reżyserowany przez znakomitego Jamesa Gunna oczarował mnie i ubawił do łez. Nie dziwne, że zadziałał u mnie mechanizm, co by coś wreszcie coś poczytać.

Flash. Rządy łotrów. Tom 13

Padło na Flasha, głównie dlatego, że mój starszy syn śledzi zarówno serial, jak i bieżącą serię z linii. Tak, aby nie skakać na głęboką wodę, zobaczyć przynajmniej jak to się zaczęło, postanowiłem przeczytać wcześniej Piorun uderza dwa razy, przez co solidnie dostałem po pysku. Okazuje się, że pierwszy tom Flasha to komiks ciekawy jak lekcja znudzonego życiem historyka, przegadany, brzydki i jeszcze nawiązujący co chwilę do innego komiksu z Odrodzenia (i mam tu na myśli Odrodzenie właśnie – uuuu jakie zaskoczenie co?), a bohater połowę swoich wypowiedzi skomle coś o Czarnej Dziurze.

Flash. Rządy łotrów. Tom 13

A jak mi się podobał Flash. Rządy łotrów. Tom 13? No nie jest może aż tak źle, jak w pierwszym tomie, ale no umówmy się, w kosmos mnie ten komiks nie wystrzeliwuje. Do orbity jest daleko, ot przychodzi polatać gdzieś między kaczkami. Fabuła jest dość prosta, w Central City rządzą łotry i niby fajnie zobaczyć Szkarłatnego Sprintera uwięzionego w Ice Heights, ale dramatyzmu tu za grosz. Nie wspominając już o poziomie Daredevila Remendera.

Flash. Rządy łotrów. Tom 13

Całością trzęsie Mr. Freeze, któremu Flash rozbija facjatę na okładce. No tak, łotry z DC są dosyć lamerscy, nie posiadają zbyt wyśrubowanych mocy, ale przez to muszą kombinować, jeśli chcą rzeczywiście narobić zamieszania. I to w sumie ich najmocniejsza strona, bo dzięki temu można utkać dość zabawną fabułę. Cieniasy, ale i tak szkód potrafią narobić, tyle że nie napinając mięśni do granic możliwości i udowadniając kto jest silniejszy, ale niosąc spustoszenie. Taki to mechanizm można zaobserwować w Wiecznym Źle, DC Deck Building Game zadedykowanym łotrom właśnie.

Flash. Rządy łotrów. Tom 13

Nie lubię zimy, ale ta przedstawiona przez parę rysowników Rafa Sandovala i Christiana Duce’a jest całkiem miła dla oka. Zamrożone Central City nie jest może jakoś epicko zilustrowane, ale lodowe wilki i rękawice, w których bije się Mr. Freeze, wybijają się ponad poprawny poziom. Jest kolorowo, jest dynamicznie, czerwony bardzo ładnie prezentuje się na tle niebieskiego, a o to tu przecież chodzi. Nie dziwne też, że przy wielkiej prędkości szczegóły się rozmazują, więc można wybaczyć brak detali na drugim planie w co poniektórych kadrach. Powinienem być zadowolony, no ale chciałbym oczywiście więcej.

Flash. Rządy łotrów. Tom 13

Zapowiadałem to już na początku, więc nie będzie to zbyt wielki spoiler jak powiem, że Flash wygrał. Zahaczenie rozwiązania o Arkham wbiło mnie w niemałą konsternację. Jeśli poczucie winy zaprowadzałoby do szpitala każdego, kto doświadczy wybuchu gniewu, to w ośrodku szybko skończyłoby się miejsce. Na samym końcu czytelnicy dostają cios w podbródek, który ma ich nakłonić do sięgnięcia po kolejny tom. Ot, cały urok komiksowych serii dla nastolatków. Narobić nieco zamieszania, zagrozić ciutkę bohaterowi, sponiewierać go i wyprowadzić ścieżkę w stronę kolejnych przygód. Haczyk, żyłka i spławik. Czy dałem się złapać? Eeee, nie bardzo.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: