Flash. Zaćmienie. Tom 2

Wśród komiksów o superbohaterach można wyróżnić takie, w których główne postacie wypinają idealne, opięte klaty i stoją na straży cnót i ideałów. W ich cieniu znajduje się grono nieszczęśników po dekonstrukcji, którzy na własnej skórze doświadczyli, że życie nie jest bajką. Flash. Zaćmienie. Tom 2 to album, który bierze po trosze z obu, ale stawia przede wszystkim na dobrą rozrywkę.

Flash. Zaćmienie. Tom 2

A najlepiej bawi się scenarzysta

Jeremy Adams zadomowił się w serii ze szkarłatnym speedsterem i czuć, że mu tam dobrze. Leciutko, bez żadnego ciśnienia wyprowadza sobie kolejne wątki, bawi się głównym bohaterem i czuć, że mu to sprawia frajdę. Pierwsza historia sprawia wrażenie takiej szybkiej dwuzeszytówki, bez grubszego budowania większego konstruktu. Tylko jeśli weźmie się pod uwagę wątek pojedynku z drabem, jakim jest Heat Wave i zemsty, jaką przeprowadza na… służbie zdrowia. Flash z prędkością błyskawicy dociera do przyczyny rozgoryczenia płomiennego złoczyńcy i choć ta jest gorzka, bo wynika z przegranej z chorobą nowotworową, tak samo zakończenie jest słodko-naiwne, niczym przekonanie dzieciaczka, że jak mama pocałuje stłuczoną rączkę, to już nie boli.

Flash. Zaćmienie. Tom 2

Adams piszę Flasha tak, jakby zaczynał zupełnie nowy rozdział w życiu Wally’ego Westa i przy okazji tego tomu, można zupełnie bezboleśnie wskoczyć na pokład tej serii. Oczywiście, jeśli nie przeszkadza Wam to, że brak tu genezy i wyjaśniania, którym z kolei rubinowym speedsterem jest rudzielec (nadrabianie można zacząć od poprzedniego tomu, więcej tu – klik), który oprócz oklepania co jakiś czas jakiegoś drugorzędnego zbira i pomocy strażakom przy pożarach ma też poważne kłopoty. Musi znaleźć pracę, stawiać się w domu na czas, czy odprowadzić córkę na potańcówkę. Uwielbiam to w komiksach, że ludzie z supermocami dzięki obyczajowym treściom stają się bardziej ludzcy.

Rzucona broń

Niemniej, tak trochę mimochodem, jako migawka zostaje rozpoczęta przygoda, która trwać będzie aż do końca tego tomu, zagrożony będzie cały wszechświat. A jest wprowadzona bardzo sprytnie, choć mało subtelnie, bo przez stronę przerywnika przelatuje rzucona przez kosmos glewia, czyli taki kij z przymocowanym na końcu dużym nożem. Wkrótce okazuje się, że ta broń wzbudza nieprzyjemne nastroje, rozgoryczenie, rozdrażnienie i takie tam, niby normalne, ale szorstkie zachowania. Czasem czuje się, że ktoś taką glewią rzuca w mój dom, bo pozostawiona otwarta szafka potrafi wywołać awanturę. Tylko Flash zdaje się poza urokiem, przez co wpada w kłopoty, bo od razu zostaje wzięty na celownik pozostałych.

Flash. Zaćmienie. Tom 2

Flash jest bardzo ważnym bohaterem w Uniwersum DC, członkiem Ligi Sprawiedliwości, z wielkim złem nie musi walczyć sam i w końcu dołącza do niego Mroczna Liga, ale zanim to się stanie, na rubinowego speedstera wpada Doktor Fate. Okładka The Flash #776, którą widać też na froncie tego tomu zbiorczego, a jeszcze bardziej okładka alternatywna, którą wykonał Jorego Corona i Van Plascencia nieco zdradzają to, że Jeremy Adams postanowił pobawić się medium komiksowym i przebić czwartą ścianę.

Zabawa medium komiksowym

Zabawa rozpoczyna się dość niewinnie, bo Doktor Fate zwraca się bezpośrednio do czytelnika, który będzie musiał pomóc bohaterom. W jaki sposób? A to przechylając komiks w prawo, a to w lewo, a to zupełnie obrócić do góry nogami. Nawet jakby nie chciało się współpracować, to i tak trzeba, bo tekst w dymkach jest poodwracany. W końcu dochodzi do szukania poukrywanych szczegółów w kadrach, a jeszcze trzeba pomóc bohaterom w zapadnięciu ciemności. Po czym można przejść, czyli czytać dalej.

Flash. Zaćmienie. Tom 2

Fajnie jest zobaczyć Constantine’a, ale mam wrażenie, że pojawia się tu tylko po to, aby zostać nazwany Konstancją. Mroczna Liga Sprawiedliwości mocno zaciekawia swoim kolorytem, nawet Etrigan wypowiada kilka ciekawych kwestii, choć niektóre są koślawe. Pod koniec tomu Flash. Zaćmienie formuje się inna drużyna. Trochę przypadkiem, trochę celowo, a w skład niej wchodzą dzieciaki Wally’ego Westa oraz ich koleżanka ze szkoły, też władająca pewną mocą, ale bynajmniej nie prędkości. Chwyta za serduszko, że Flash może liczyć na pomoc swojej rodziny, nawet w kwestiach superbohaterskich, co sprawia też, że jest to taki komiks familijny. A jakże.

Na końcu znalazł się mały twist, wyznaczający podwaliny pod następne przygody, co zgrabnie wykańcza ten świetny, kolorowy, naładowany akcją album. Jeśli tylko macie ochotę na dobrą superbohaterszczyznę, lećcie szybko po ten komiks i to najszybciej jak się da.

Scenarzysta: Jeremy Adams

Ilustrator: Will Conrad, Christian Duce, Fernando Pasarin

Tłumacz: Marek Starosta

Wydawnictwo: Egmont

Seria: Flash

Format: 167×255 mm

Liczba stron: 216

Oprawa: miękka

Papier: kredowy

Druk: kolor

Share This: