Foligatto – świat zamknięty w pudełku
Foligatto to cudny graficznie (choć raczej dla wyrobionego oka) surrealistyczny i baśniowy komiks, na którego okładce wyłowić można nazwisko znanego rysownika (jest też scenarzysta i tu jest mały upsik). W taki oto niepokojący, mroczny, bezkompromisowy sposób zadebiutował Nicolas de Crécy.
Co w artykule?
Awantury na mieście
W miejscowości Eccenihilo nie dzieje się zbyt dobrze. Ludność jest poddenerwowana, czego obrazem jest otwierająca niema scena. W mrocznym zaułku zostaje zorganizowany pojedynek kogutów, jeden z właścicieli podczas walki rzuca w jedno ptaszysko nożem, wywołując incydent i zamieszki, tracąc przy tym głowę. Wpada policja, rozgania towarzystwo, a skrócony o głowę dżentelmen ucieka, dzierżąc swój czerep pod pachą.
Wysoki jegomość odziany w rubinowe szaty tytułujący się Ministrem Prawa i Porządku stwierdza, że tak nie może być. W mieście musi zapanować porządek, aby rozładować niepokoje, organizuje karnawał, podczas którego złe emocje mają mieć możliwość ujścia. Bardzo odważne posunięcie, bo równie dobrze może dojść do zamieszek i rozniesienia miasta przez rozwścieczonych mieszkańców. Ciut mi to przypomina też „owocowe środy” w moim korpie, no bo cóż. Nie tego wszyscy potrzebują. Niemniej punktem kulminacyjnym zaplanowanego wydarzenia ma być występ światowej klasy kastrata Foligatto, pochodzącego nie skąd inąd, a właśnie z Eccenihilo.
Nie ma to jak rodzinka
W nazwie miasteczka, które przypominać może jakąś europejską miejscowość z XIX-wiecznego okresu, upatrywałbym się nihilizmu w znaczeniu stanu społecznego, w którym jednostki doświadczają pustoty oraz braku celowości. Foligatto wcale nie ma ochoty wracać do domu, a na myśli o rodzinie zbiera go na wymioty. Co się dziwić, skoro wuj lał go witkami, ciotki to paskudne plotkary, na szczęście głuche i nieme, kuzyni to bezmyślne osiłki, a adoptowany brat jego matki to analfabeta pochodzący ze zgniłej rodzinki.
Po jednym udanym występie, a w trakcie drugiego następuje okropna rzecz, Foligatto traci swój światowej klasy głos. A właściwie ten go opuszcza i wędrując z ust do ust, trafia w końcu do osoby, która przy ułożeniu spraw w prawidłowej kolejności, powinna nim władać. Siostra bohatera to przerażająca i mordercza postać. Finał tego wątku niesie gorzkie wnioski, na temat założeń względem potomstwa i kierowania nimi względem swoich projekcji, co jak wiecie, albo się domyślacie, może doprowadzać do mniejszych lub większych tragedii.
Ładny język w brzydkim świecie
W dialogach wylewa się dużo dystyngowanego, uszeregowanego, wyprostowanego, przypisanego wyższym sferom języka. Tu brawa dla Wojciecha Birka, bo szykiem zdań skutecznie odwraca uwagę od zdań, które nie mają sensu, przynajmniej w znaczeniu dosłownym. „Umierający na raka śmiechu…” nic przecież nie znaczy, ale otwiera głowę i świetnie brzmi. Dialogi kontrastują z zepsuciem wylewającym się w kadrach, twarze przypominają mi te kreślone przez Enci Bilala. Dochodzi też do konfliktów między dialogami a akcją w kadrze, przykładowo jedna z postaci odmawia poczęstowania się czekoladą, bo ma cukrzycę, po czym sięga po kawałek i pakuje do ust. Najbardziej odrażająco wygląda Minister Prawa i Porządku. W sumie to chodzący z niego trup. Taki co przeleżał już w glebie przynajmniej tydzień.
Aha, pisałem, że to cudny graficznie komiks. Podtrzymuję. Zepsucie zasłaniane jest przepięknymi szatami, często ozdobionymi dwuwymiarowymi teksturami, co przywodzi mi na myśl obrazy Gustava Klimta. Niektóre kolory przypominają trochę ultrarealistyczny sposób operowania barwami przez Simona Bisleya, ale mimo skojarzeń fruwających to tu, to tam, to i tak trzeba przyznać, że Nicolas de Crécy wykreował świat w oryginalnym stylu. Mimo że Foligatto to album ledwie 64-stronicowy, to rozrywki jest tu całkiem sporo. Zwłaszcza że duży format pozwala nadto dobrze, by zanurzyć się w ten absurdalny i brutalny świat.
Scenarzysta: Alexios Tjoyas
Ilustrator: Nicolas de Crécy
Wydawnictwo: Nagle Comics
Format: 234×314 mm
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Druk: kolor