Gore Cop. 2

Gore Cop. 2

Jakoś specjalnie za latami 90. nie tęsknie, niemniej w mojej głowie ten okres okrywa tłusta melancholia odziana w szeleszczący i kolorowy dresik. Wzbraniam się przed tym, by powiedzieć, że „to były czasy”, ale wiele rzeczy już nie jest takie samo. O, choćby chcesz obejrzeć film, wystarczy kilka kliknięć i szybka rejestracja na jakimkolwiek serwisie streamingowym, a w okamgnieniu otwiera się przed tobą pełna biblioteka możliwości. Tę funkcję kiedyś pełniła wypożyczalnia kaset VHS. Co to ta kaseta? Artefakt potrzebny do zrozumienia komiksu Jana Kabacińskiego zatytułowanego Gore Cop. 2.

Kiedyś to było

Pamiętam jak w szkolnej ławce, ktoś opowiedział mi o Crittersach, krwiożerczych przybyszach z kosmosu. Nie było szansy, na to, by obejrzeć ten film w telewizji, ale dostępny był w pobliskiej wypożyczalni. Dzisiaj na kasetę VHS patrzy się z politowaniem, 30 lat temu pachniała postępem i rozwojem technologicznym. Aby korzystać z tego dobrodziejstwa, trzeba było mieć w domu magnetowid, a to wiązało się z niemałym wydatkiem.

W końcu czy to za moimi namowami, czy z innych powodów moi rodzice kupili odtwarzacz, niestety bez funkcji nagrywania z telewizji, nad czym szczerze ubolewałem. Pierwsze moje wejście do wypożyczalni to jedna z tych chwil, jakie będę pamiętał do końca życia. Pachniało tam specyficznie, prawdopodobnie za sprawą wykładzin, a pudełko z Crittersami stało na wprost wejścia. Samo rozglądanie się po pomieszczeniu dostarczało wiele przyjemności, choćby z rozważaniem, co to bym nie obejrzał.

Gore Cop. 2

Tym razem co prawda Gore Cop nie zaczyna się zdjęciem kasety VHS, ale wewnętrzna strona okładki znowu zawiera przycisk PLAY i te poziome kreski, powiadamiające, że taśma z filmem już wiele przeszła. W komiksie Kabacińskiego panuje megalomania i rozmach z filmów, które królowały w wypożyczalniach. Nie wiem, ile razy autor obejrzał Kickbocksera, czy Krwawy Sport z JCVD, ale zakładam, że przynajmniej tyle razy co ja. Skóra naprężona od znajdujących się pod nią napompowanych mięśni, wielkie spluwy i nowojorski gliniarz, na dodatek cyborg.

Kto kupuje brzydkie komiksy?

Kabaciński napierdziela kreski, przykładając się do tego w sposób sprawiający wrażenie, jakby miał komuś właśnie wytrząchnąć głupoty z głowy. Gdzieś tam czuć fascynację X-Force Liefelda, czy Spawnem McFarlane’a, ale Gore Cop stoi graficznie na własnych, napakowanych grubą linią nogach. Czuć, że tu głównie chodzi o zajawkę, jeśli ktoś chce tworzyć komiksy, to będzie to robił, choćby bazgroląc po marginesach w zeszycie, tudzież wykorzystując ostatnią stronę. Zresztą, historia inspirowana filmami klasy B nie może wyglądać tak, jak ultrarealistyczne Marvels Alexa Rossa. Te kadry, po prostu muszą dawać po ryju.

Gore Cop. 2

Przy lekturze jedynki przez chwilę podejrzewałem, że Gore Cop wcale nie ma fabuły (więcej tu – klik), ale w internecie znajduje się całkiem niezły opis z detalami, które trudno wywnioskować z komiksu. Prezydent USA to marionetka voo-doo kontrolowana z Kolumbii, a tajna agencja rządowa wyszukuje najpotężniejszych wojowników na świecie, aby zmienić je przy pomocy eksperymentów i magii w dające się kontrolować maszyny do zabijania. Jest konkret. W Gore Cop. 2 intryga się zacieśnia, główny bohater ładnie się przedstawia, za chwilę dojdzie do konfrontacji, ale nadal wątek meczu amerykańskiego footballu, w którym jeden z zawodników stracił (literalnie) głowę, nijak nie łączy się z pozostałymi elementami.

Czytał Tomasz Knapik (no, prawie)

Na stronie komiksu znaleźć można nagranie z polskim lektorem, bo Gore Cop w całości napisany jest po angielsku. I znowu, mocno to pachnie kasetami VHS, kiedyś nie można było wybierać ścieżki dźwiękowej, czy to oryginalnej, czy z dubbingiem. Był lektor i tyle. Śmieszy mnie, że tłumaczenie nie jest 1:1, bo „two meatballs” czytane jest jako „kiełbacha”, ale przynajmniej bluzgi lecą z pełnej pety, a można było się spodziewać „terefere” albo innych zabiegów. No i jak miałbym zaproponować lepsze tłumaczenie, to jednak nie dałbym rady.

Gore Cop. 2

W sloganowe dialogi zostało pozaszywanych parę easter-eggów, choćby otwierające komiks zawołanie „RING DING DONG” należy odcyfrować przy pomocy Dr. Dre, „get to the choppa!” to nic innego jak nawiązanie do Predatora, a w jednej z lokacji spodziewałem się zobaczyć Madonnę (hmmm, po zastanowieniu to w sumie jest i to w negliżu), aczkolwiek może ponosić mnie fantazja. Zresztą może i dobrze, że Kabaciński nie sygnalizuje nawiązań, jak to było w Ready Player One, bo bym czytał ten komiks z tydzień.

Łapię zajawkę na tę serię, poczytałbym już dalej, tymczasem wystartował Webtoon Gore Copa. Niestety, albo i na całe szczęście wersja online nie sięga poza drugi zeszyt, bo już bym chyba do papieru nie wrócił. No i muszę się nieśmiało pochwalić, że Kabaciński spełnij jedno z moich marzeń i opublikował w swoim komiksie mój list (pytania o Cinquocento na łamach W.E. nie liczę) . Mam nadzieję, że się Wam spodoba.

Scenarzysta: Jan Kabaciński

Ilustrator: Jan Kabaciński

Wydawnictwo: Timof

Seria: Gore Cop

Format: 148×210 mm

Liczba stron: 32

Oprawa: miękka

Druk: kolor

Share This: