Hulk koniec?
Hulk, sałata Marvela, jeden z najbardziej popularnych (anty)bohaterów świata komiksowego i jeden z większych (przynajmniej jeżeli chodzi o rozmiary) szeregowych mordo-klepaczy tegoż. Oprócz gabarytów zielony stwór ma jeszcze coś olbrzymiego… pecha! Mimo że ocalał z kinowego pogromu w Avengers Endgame, pola do manewru dla scenarzystów nie zostało za wiele. Dobra, zawsze trzeba było się pogimnastykować, jeżeli chodzi o tę postać. To, co jest największą siłą Hulka, jest też jego przekleństwem. Czy więcej nie zobaczymy już Hulka na wielkim ekranie? Tu może podpowiedzieć egmontowy komiks, o jakże sugestywnym tytule Hulk Koniec (i inne opowieści).
Profesor Hulk
Nikt się nie spodziewał, że Hulk w Avengersach założy sweter zamiast obcisłych gaci i znad okularów będzie wytaczał naukowe tezy. Chyba że ktoś czyta te wszystkie komiksy, bo inteligentna sałata to żadna nowość. Właściwie to moje pierwsze zetknięcie z Hulkiem odbyło się z takim jego wcieleniem. Dzięki próbie przeszczepienia na polski rynek wydań zbiorczych, w połowie lat 90. pojawiło się kilku bohaterów, których polscy czytelnicy znali tylko epizodycznie. Z okładki Mega Marvela 1/95 krzywą gębę darł w moją stronę zielony stwór, jak się po chwili okazało wcale nie taki brutalny i bezmyślny jakby się wydawało, albo jaki powinien być. Kto za taki stan rzeczy był odpowiedzialny? No, kto? Nazwisko! Może już wiecie: Peter David!
Z tak topornie ociosanym kolosem to jednak jest kłopot. Ile można pisać o tym, że Hulk jest zły i chce wszystko wkoło rozwalać? Awanturę to przyjemnie przeczytać/pooglądać z raz, dwa razy, formuła wszechobecnej masakry szybko się wyczerpuje. Dlatego to lata temu pierwsza seria o (wtedy szarym) bezmyślnym potworze została anulowana. Z czym się sałatę je, wiedział doskonale Peter David, gdy zasiadał za sterami serii. To on pchnął bohatera w głąb jego psychiki i wydobył na powierzchnię hybrydę, której nikt wcześniej nie widział. Jest zielony, jest silny, ale jest też inteligentny. Tę też wersję możemy zaobserwować w pierwszym epizodzie z egmontowego wydania zbiorczego Hulk Koniec i Inne opowieści. W sumie to jedną z hulkowych wersji, bo w Future Imperfect, jednej z prawdopodobnych przyszłości Marvela, spotykamy też…
Maestro
W tym momencie źrenice się zwężają, tak jak w przypadku zauważania ostrego światła, a oczy mimo bólu otwierają się szerzej. Skoro w MCU podróże w czasie są możliwe, to czemu ograniczać się tylko do podróży wstecz? Wystarczy tylko popchnąć wskazówkę do przodu, aby umożliwić spotkanie, które wymyślił Peter David w Future Imperfect. Inteligentny Hulk spotyka złą wersję z przyszłości. Zgorzkniałą, porośniętą siwym zarostem i rządzącą niewielką społecznością, która przeżyła upadek cywilizacji. Brzmi dobrze, oczywiście że tak! Zwłaszcza jeżeli pała się miłością do wszelkiego rodzaju kina science-fiction pokrytego prochem postapokaliptycznym! Czy moje przypuszczenia okażą się prawdziwe? Szczerze wątpię. Jeszcze Ziemia kilka razy okrąży Słońce, nim MCU zacznie grać akordy epitafium, Maestro będzie musiał poczekać.
Multiwersum
W liniach światów paralelnych kryje się inna wersja Hulka, którą poznaliśmy razem z postarzałą wariacją Wolverina (takie jak w filmie Logan). Scenariusz filmowy różnił się od komiksowego pierwowzoru przede wszystkim brakiem złej wersji sałaty. Ja rozumiem, prawa autorskie i inne pierdoły. Chętnie zobaczyłbym na wielkim ekranie scenę podwieczorku, kończącą się regeneracją rosomaka i wyskoczeniem z trzewi zielonego olbrzyma, niczym z tortu niespodzianki. Mało to prawdopodobne, zwłaszcza że (Old Man) Logan, tak czy inaczej, został już zekranizowany. Naszą recenzję komiksu Staruszek Logan znajdziecie TU.
Hulk Koniec (?)
Czy to w takim razie koniec Hulka na wielkim ekranie? Być może. Wściekłą, rozwalającą wszystko wkoło wersję widzieliśmy już kilka razy. Najpierw w telewizyjnym (w miarę popularnym) show z lat 70. Później Marvel próbował z Ericiem Baną, a na końcu jeszcze w gwiazdorskiej obsadzie z Edwardem Nortonem w roli głównej. Trzeba zadać sobie pytanie, ile można oglądać to samo? Mimo że czysta akcja prezentuje się doskonale, co w trzeciej historii w Hulk Koniec i inne opowieści udowadnia rysownik o swojsko brzmiącym nazwisku Kowalski. Naprawdę nie wiem po co, do ogólnego obrazu niewiele to wnosi.
Peter David wraca do Hulka jeszcze raz i zabiera nas dalej w przyszłość. Tym razem siadamy obok zielonego olbrzyma, który pozostał na Ziemi zupełnie sam. Potwór już nic nie rozwali, nikt go już nie znienawidzi, nikt go już nie pokocha. Mimo że Banner ma dość, chciałby się poddać, atomowa złość nie oddaje pola walki. Nie pozwoli słabemu naukowcowi zejść ztego świata. Nadal chce walczyć, nadal chce przetrwać. Czy zobaczymy jeszcze Hulka w kinie? Jeżeli tylko hajs będzie się zgadzał, to tak. Zwłaszcza że forsa w USA jest zielona!
Sylwester
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.