Kaczogród. Zagubieni w Andach – Złota choinka z Kaczorem Donaldem
Kaczor Donald to jest jednak gość. Owszem, ma spore problemy z temperamentem. Zdarza się, że jego śnieżnobiałe piórka robią się ze złości czerwone. Komu się nie zdarza zdenerwować, no, komu? Co więcej o Donaldzie? Bywa też gapowaty, ale nie można mu odmówić heroizmu. Kto inny pod dach wziąłby trzech łobuzowatych siostrzeńców? Prawda, bywają oni błyskotliwymi aniołami, ale potrafią też zajść za skórę, a wujek dla maluchów jest matką, ojcem, stróżem prawa i nauczycielem. To właśnie on błyszczy najbardziej w oprawionym w fiolet tomie o tytule Kaczogród. Zagubieni w Andach.
Kaczogród. Zagubieni w Andach
Czemu tak podkreślam obecność Kaczora Donalda? Ciut już mam dosyć tego całego wywyższania wrednego liczykrupy, Wujka Sknerusa, którego Carl Barks powołał do życia w 1947 roku. Kaczogród. Zagubieni w Andach koncentruje się na historiach wydanych w latach 1948-1949, a więc szkocki bogacz już uganiał się za złotymi monetami na stronach komiksów Western Publishing. Autor albo/i wydawca nie ocenili chyba jeszcze do końca potencjału tej postaci, bo stary kaczor pojawia się epizodycznie. Nawet nie załapał się na wyprawę do krainy Inków (w 1989 roku Carl Barks, przenosząc scenę z podróży na obraz, dodał Sknerusa, co podchwycił też Don Rosa rok później). I co? I bardzo dobrze, można w spokoju poczytać, jak autor radził sobie z charakterem najbardziej znanego kaczora z Kaczogrodu.
Carl Barks napisał w sumie około 1500 historii z postaciami Disneya. Można starać się je pogrupować pod względem zawartości. W omawianym komiksie wyróżnić trzeba opowieści, które doskonale zgrywają się ze świątecznym, bożonarodzeniowym okresem. Przy okazji podpowiadam doskonały prezent dla waszych milusińskich (jeśli nie udało się teraz, to może za rok), jak i nieco większych miłośników komiksu. Z przyjemnością będą wczytywać się w takie historyjki jak W krainie zabawek, w której Kaczor Donald z siostrzeńcami testują zabawki w krainie Świętego Mikołaja. W Strzeż się strażnika obserwować można emocjonujący pojedynek między pragnącymi zabawy w śniegu malcami a szkolnym stróżem polującym na wagarowiczów, natomiast Złota choinka odpowiada na pytanie, o jakim świątecznym drzewku marzyli Hyzio, Zyzio i Dyzio. Bardzo przyjemne zgranie w czasie.
Kaczogród. Zagubieni w Andach serwuje prawdziwe jaja. I to kwadratowe. Barksowi nie brak poczucia humoru, choć od lekkich, czasem króciutkich, stronicowych śmiesznych historyjek (sześciopanelowy, morderczy trening, który ma pozwolić na wbicie się w marynarkę, rozbawił mnie do łez) wychodzą mu lepiej dłuższe opowieści, np. te podszyte podróżami i poszukiwaniem skarbów. Dobrze, przyznam, że w tytułowej historii brakuje nieco Sknerusa McKwacza, bo pasowałby do niej niczym parówka do hot-doga. Zwłaszcza że pojawia się wątek ekonomiczny związany z kwadratowymi jajami i stadem takowych kur. Liczykrupa, nawet gdyby pod koniec został z dwoma kogutami, bez szans na założenie fermy, na pewno by coś wymyślił. Nie wiem, co. Nie jestem nim. Może wyprodukowałby grę z graniastosłupowymi postaciami?
Przeczytałem ostatnio, że jeśli recenzent nie wspomni o osobie odpowiedzialnej za przekład, gdzieś na drugiej stronie kuli ziemskiej ginie mały kotek. A ja, cóż, wyznam, że wymordowałem już całkiem pokaźne stadko tych słodziaków. Tłumacz to bardzo ważna praca, choć ja traktuję ją trochę jak robotę sapera. Pomyłka na tym polu jest dosyć bolesna i wiążę się z katastrofą. Często sprawdzam, kto tłumaczył komiks, tylko aby posłać w stronę winowajcy kilka złych myśli. Dzisiaj będzie inaczej, plansze komiksowe przetłumaczył Jacek Drewnowski. Ja żadnej pomyłki nie zauważyłem, komiks czyta się gładko, choć przeszedł okrakiem przy przełożeniu piosenki śpiewanej w południowym dialekcie. Ot, jest poprawnie. Przy okazji można dodać, że norweskie wydanie Zagubionych w Andach wywołało sporą awanturę, bo tłumaczka wprowadziła do wspomnianego utworu muzycznego gwarę używaną w Vestlandet. Pomysłowy zabieg spotkał się z niezrozumieniem, padały nawet oskarżenia o znieważanie tradycji. Na szczęście wszystko dało się wytłumaczyć.
Pora zamykać klamrę i potwierdzić tezę wyprowadzoną we wstępie. Kaczor Donald wykazuje się heroizmem zwłaszcza w trzech opowieściach. W Kto podskoczy szeryfowi? w realiach Dzikiego Zachodu zostaje stróżem prawa, swoje referencje tłumacząc obejrzanymi westernami. Nie grzesząc przy okazji sprytem, nie spostrzega, jak można łatwo zmienić wzór karo na dwa iksy, mierzy się z groźnym McBiczem i wykazuje uporem. W Domu pełnym zwierząt pokazuje, że z pupilami przygarnianymi przez domowników da się żyć w symbiozie, prawdziwa zaś bomba została na koniec, bo w ostatniej historii pojawia się Super-Kuper, superbohaterskie alter ego Kaczora Donalda. Cóż, trzeba uważać z nazywaniem komiksów o kalesoniarzach, bujdami kierowanymi do dziewięciolatków. To wszystko. Jeśli macie ochotę zajrzeć do Kaczogrodu, zróbcie to, jest w czym wybierać, a ten tom jak najbardziej też polecam.
Sylwester
Jajecznicę z kwadratowych jajek zjadłem dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.
Szukacie więcej historii o zabawnych kaczorkach? Zajrzyjcie TU.