Kij w dupie
Ostatnimi czasy bardzo popularnym na polskim rynku komiksowym stał się portal Wspieram.to. Dla tych, którzy nie mieli okazji jeszcze zetknąć się z tą nazwą wyjaśniam, że jest to polski portal typu kickstarter, na którym autorzy ciekawych pomysłów w ramach kampanii crowdfundingowych zbierają pieniądze od internautów na realizację swoich pomysłów. Internauci wspierający dane projekty otrzymują za swoje wsparcie nagrody uzależnione od kwoty jaką przelali na konto projektu. W ten dość pomysłowy sposób udało się w ciągu ostatniego kwartału sfinalizować kilka komiksowych projektów. Były to Bler 4 (więcej tu – KLIK), Kij w dupie, Umarłem na Gibraltarze, Niesłychane Losy Ivana Kotowicza czy aktualnie jeszcze trwający, ale już udany Strange Years: Autumn. Fani komiksów w Polsce zatem zawdzięczają sporo ekipie ze wspieram.to, osobiście wsparłem wszystkie z wymienionych projektów, dziś więc napiszę co sądzę o jednym z nich. A czy wy macie już swój Kij w dupie?
Swój limitowany, dostępny tylko dla osób, które wsparły projekt, egzemplarz komiksu odebrałem na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Komiksów i Gier w Łodzi. Wiedziałem, że to na czym na pewno się nie zawiodę w tym komiksie to solidna dawka barowego humoru, czasami nieco wulgarnego i obscenicznego, ale taki właśnie lubię więc z ekscytacją szukałem na pierścieniu Łódzkiej Atlas Areny stoiska, przy którym siedziałby Konrad „Koko” Okoński. I wtedy właśnie, jeszcze przed odebraniem komiksu już zaczął się barowy humor. Ponieważ nie mogłem odnaleźć stoiska Konrada postanowiłem podejść do punktu informacyjnego i zapytać, w końcu od czegoś tam byli. Nie zastanawiając się długo podszedłem żwawym krokiem do sympatycznie wyglądającej dziewczyny i bez namysłu rzuciłem wydawało mi się banalne pytanie… „Gdzie jest Kij w dupie?”. Dziewczyna z rozbrajającym uśmiechem, nic nie odpowiadając wręczyła mi ołówek… Dopiero po chwili, w której w konsternacji wpatrywałem się we wręczony mi kawałek drewienka załapałem o co chodzi. Spaliłem potwornego buraka i zadałem kolejne, tym razem bardziej przemyślane pytanie – „Gdzie jest stanowisko Konrada Okońskiego?” Tym razem otrzymałem odpowiedź, po której bez problemu trafiłem na miejsce.
Ta krótka anegdotka w idealny sposób określa humor jaki zawarł Konrad w swoim komiksie, cięty czasami troszkę chamski i wulgarny dowcip nie zraża do siebie. Jest on na tyle błyskotliwy, sarkastyczny i ironiczny, że każdy kto kiedyś siedział po kilku głębszych w barze od razu przypomni sobie ten specyficzny klimat przepełniony smrodem fajek zmieszanym z ponętną alkoholową wonią. Autor prezentuje nam jakie mogą być skutki przedawkowania alkoholu, na pewno nie jeden z naszych czytelników zaliczył kiedyś zgon, na pewno nie jeden z nas odczuwał skutki kaca giganta, jednak to co naszykował Konrad dla swojego głównego bohatera to istny cyrk Monty Pythona. Badyla – głównego bohatera i jak się później okazuje właściciela tytułowego Kija w dupie poznajemy kiedy jest na życiowym rozdrożu, porzuciła go dziewczyna, z którą planował przyszłość. Badyl jednak nie ma okazji do refleksji nad swoim życiem, głównie za sprawą swojej siostry – Janka – zostaje wciągnięty w wir szalonych wydarzeń. Komiks jest pełny zwariowanych pomysłów Janka i całej bandy innych indywiduów, dowcipu oraz seksu, przekleństw, narkotyków, ślimaków i potworów z innych wymiarów 😉 Musicie mi uwierzyć na słowo, każda strona tego komiksu naładowana jest świetnymi dialogami, które niekiedy mogą przyprawić o salwę tak potężnego śmiechu, że rozboli Was brzuch. Komiks oraz dodatki jakie następują po treści są pozycją obowiązkową dla każdego kto lubi barowy klimat sprośnych żartów. Jeżeli w waszym żargonie też istnieje takie pojęcie to zrozumiecie o co mi chodzi – jestem praktycznie pewien, że pomysł na ten komiks pojawił się u Konrada podczas solidnego kac humoru 😉
Kij w dupie to solidne, dopracowane rysunki, wciągające, naturalne dialogi oraz humor jaki wprost uwielbiam sprawiają, że kontynuacja losów Badyla i reszty ekipy to dla mnie pozycja obowiązkowa. Polecam wszystkim, którzy potrafią się śmiać ze wszystkiego.
PS. Zaprezentowana na w pierwszym akapicie tekstu okładka jest okładką standardowego wydania, czym się różni absolutnie bezcenny egzemplarz z edycji limitowanej nie powiem 🙂