Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy – łooooo Paaaaanieee! aleeee KOSMOS!!!

Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy

Kosmos Panie! Odległe światy, przepiękne, niewyobrażalne, nie z tego świata krajobrazy. Technologia, przy której oko bieleje i sceny zachwycające rozmachem, celowo rozgrywane przed samym nosem czytelnika. Z przyjemnością zabierałem się za komiks Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy i… się nie zawiodłem.

Sci-fi, ale bez rewolucji

Właściwie to może i nie ma co piać peanami. Gatunek sci-fi nie istnieje od wczoraj. Wiele już zostało powiedziane, jeszcze więcej pokazane. Filippi rakiety zdolnej podróżować w odległe galaktyki nie wynalazł. W tematach podróży międzygwiezdnych, wymyślono już ile się da. Projektowano też kapsuły hibernacyjne i tworzono wirtualne rzeczywistości. Pomysł gwiezdnych federacji też już nie raz się mielił. Kosmitów powołano do życia całe zastępy. BA! Nawet pomyślano już kiedyś o gwiezdnych piratach.

Skoro Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy to żadna rewolucja gatunku, to o co chodzi? Ilustracje, które wypacykował Cucca, wciągają w swój świat, nie pozwalają odwrócić wzroku, trzymają za twarz do samego końca opowieści, którą prowadzi Filippi. A robi to zmyślnie. Zaprzyjaźniłem się już z Millą, główną bohaterką, dowódcą ekipy ratunkowej, która odnajduje porozbijane po całym wszechświecie ziemskie statki kolonizacyjne i z przyjemnością śledzę jej przygody.

Filippi pokazuje świat XXXIII wieku

Od początku opowieści (o pierwszym tomie więcej tu – klik) Filippi zdołał już nieco nakreślić, jak wyobraża sobie XXXIII wiek. Znowu nie oszukujmy się, że jakoś bardzo szczegółowo. Tomy po 48 stron zapewniają raczej wolne tempo ekspansji. Nowe plansze wkraczają pomału i kreślą krajobraz, a nie rozbłyskują na niebie niczym rój meteorów.

Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy

Nadal, wiemy już więcej. Agencja, która dzięki technologii obcej rasy Atilów wysyła w kosmos ekipy ratunkowe, nie wydaje się już tak krystaliczna, bezinteresowna i naszpikowana wzniosłymi ideami. Z drugiej strony szabrownicy, kreowani wszem wobec na tych okrutnych, zachłannych i bezlitosnych pokazują, że wcale nie chcą dla ogółu aż tak źle. Wręcz przeciwnie. A Atilowie wcale nie są taką pokojową i życzliwą rasą, jaką się przyjmuje, że są i jaką chcieliby, aby zwykła ludność ich postrzegała.

Szybkie i naprawdę szybkie podróże na inne planety

Technologia Atilów pozwoliła ludzkości na szybkie podróże w kosmos i na ratowanie statków wystrzelonych parę lat wcześniej. Znając inne dzieła sci-fi, można dojść do wniosku, że i tak to nie jest to jakiś szczyt przyszłych technologicznych możliwości. Przy rozwoju prędkim niczym światło, chwilę zajmuje wymyślenie sieci portali, które wystarczy przekroczyć, aby znaleźć się na odległej o miliony lat świetlnych planecie. Czy rasa obcych coś ukrywa przed ludźmi? A może ktoś jeszcze jest zamieszany w machinacje na wysokim szczeblu? Zwrot akcji na ostatniej stronie komiksu Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy daje do zrozumienia, że może to się wyjaśnić już wkrótce.

Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy

Gdzie tym razem zabiera czytelnika Filippi? Ano tu i tam. Jest i wodna planeta, z wrogo nastawioną fauną. Jest wiszące miasto, no ale przede wszystkim załoga dociera na jedną z macierzystych planet Atilów, na której znaleźć można tytułowe drzewo. Powiem tylko, że mimo że ładnie prezentuje się na okładce, nie jest to przyjemna roślinka, a jej wątek oparty o przekazywanie wiedzy jest dosyć creepy. Niezwykle barwna flora i fauna planety niesie nieco pozytywnych skojarzeń ze światem znanym z Avatara.

Spotkanie w realu

Z ciekawostek, Clarence (uratowany przez Millę z rąk szabrowników w pierwszym tomie) wpada na swoją żonę, z którą przeżył wirtualne życie. Reunion jest dość niezręczne niczym spotkanie w realu pary znającej się tylko z czatów, czy innych form komunikacji przez internet. Nie padają sobie w ramiona, nie ma eksplozji radości, wymieniają tylko raczej zmieszane spojrzenia.

Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy

Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy – będzie ciąg dalszy?

Kolonizacja. 3. Drzewo macierzy niesie więcej pytań niż wyjawia odpowiedzi. Sprytny zabieg mający na celu nakłonienie czytelnika, aby sięgnął po następny tom, który mam nadzieję, że Amber wyda. Na razie nie widać zapowiedzi, a galeria na końcu omawianego tomu prezentuje tylko trzy pierwsze okładki. Oby to nie zwiastowało końca serii, bo Kolonizacja jest obecnie najlepszym tytułem komiksowym w ofercie Ambera.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Amber za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: