Książę Śnieżnych Kotów

Książę Śnieżnych Kotów

Przed erą YouTubów, streamingów dostępnych w każdej porze dnia, kanałów telewizyjnych z samymi treściami dla najmłodszych, a nawet przed Dobranockami, Telerankami i Panem Tik-Takiem, rolą dziadków, czy rodziców było utulenie pociech do snu. Opowiadając bajkę, bądź legendę. Tak zaczyna się Książę Śnieżnych Kotów, gdzieś na północy, żył kiedyś Król Ognia, władca o sercu tak ogromnym i ciepłym, że był w stanie ogrzać wszystkich swoich poddanych.

Baśniowy komiks drogi

Dina Norlund rozpościera przed czytelnikami fantastyczną krainę, w której rządzą wielkie, niebieskie koty. Tymi złymi są lisy, przebiegłe i odpowiedzialne za zaginięcie korony Króla Ognia i sprowadzające na koty okrutną klątwę. Syv, najmłodszy, siódmy z królewskiego rodzeństwa zostaje podstępem wypchnięty za mury miasta, aby znaleźć utracony symbol władzy. Proste definicje, są dobrzy, są źli, królestwo niby nie jest w złym stanie, ale i tak przydałoby się je uratować. Bohater zostaje wepchnięty w fabułę drogi, a na dodatek, jak to w światach fantasy bywa, że jest mapka, ścieżka jest co prawda prosta, bo przebiega w prostej linii od lewej, do prawej strony, ale spodziewałbym się jednak północy na górze, a nie po lewej.

Książę Śnieżnych Kotów

Syv uosabia prostotę i linijność bajeczek dla dzieci, głównie dlatego, że nasączony jest legendami, które opowiadał mu ojciec. Pierwsze oznaki, że coś jest nie tak można zauważyć, gdy spojrzy się na książęce rodzeństwo. Zmanierowane, wyniosłe, myślące o sobie i czekające na przejęcie władzy. Wyjście za mur jest dla małego kota przeżyciem, w trakcie drogi zmienia się jego optyka, powoli, systematycznie zauważa, że zna tylko jedną stronę opowieści i to nie do końca prawdziwą. Okazuje się też, że w królestwie jest gorzej, niż to widać z murów zamku, ludność ucieka, a zwierzęta trawi dziwna choroba.

Najważniejsze, aby nie być samotnym

Droga siódmego syna nie jest samotna, bohater szybko wpada na Kit, rude dziewczę, dziwaczne, dużo gadające, specyficznie pachnące, zupełne przeciwieństwo zalęknionego, niebieskiego kota. Mimo że droga jest prosta i wiedzie tam i z powrotem, to jednak po drodze musi dojść do wewnętrznej przemiany bohatera, a do tego potrzebny jest już potężny przewodnik.

Książę Śnieżnych Kotów

Jest tu trochę czarującej symboliki, w końcu Syv to po prostu siedem, co sieje skojarzeniami do Dawida, najmłodszego syna Jessego, który stał się wielkim władcą i królem Izraela. Dla dorosłego czytelnika zakończenie widoczne jest z daleka niczym flagowa laga na Robercika. Znowu Dina Norlund tworzyła głównie dla dzieci, tudzież ułatwiała rodzicom zadanie, wręczając narzędzie do wspólnego spędzania czasu, opatulenia kocykiem i zanurzeniu się w kolorowym świecie pełnym czarów, legend i przyjaźni.

Artystka z Norwegii

Graficznie jest deko gorzej niż w Światłach Północy (więcej tu – klik), ale w bardzo podobnym stylu i o zbliżonej seledynowo-fioletowo-różowej palecie barw. Obie artystki urodziły się w Norwegii, z obu tytułów bije zimno krainy pokrytej lodem. Zdarza się mi się narzekać na tzw. klimat umiarkowany panujący w Polsce, a przecież im bardziej w górę mapy, tym i krótszy dzień, i chłodniej. Władca, który zapewnia poddanym ciepło to coś znaczącego wiele, choć w dzisiejszych czasach ogrzać się można, zwyczajnie podkręcając grzejnik, o nic więcej nie trzeba się martwić.

Książę Śnieżnych Kotów

Bardzo podobają mi się dodatki, zwłaszcza wstępne szkice, niektóre moim zdaniem bardziej udane niż końcowa warstwa graficzna. Na końcu znajdziecie posłowie autorki, podkreślające dobrą energię wylewającą się ze stron komiksu, podziękowania za wsparcie, tym którzy pomogli w procesie tworzenia, jak i dla wszystkich fanów i tych, którzy wzięli udział w pierwszej kampanii na Kickstarterze. Ze słów Diny Norlund bije ciepło i radość, niestety zapowiedź kolejnej przygody nigdy się nie ziści, bo artystka zmarła na raka w 2023 roku, w bardzo młodym wieku. Może nie ma co smucić, bo Książę Śnieżnych Kotów to bardzo pozytywna opowieść, dobrze się kończąca i domknięta zgrabną klamrą, ale jednak trochę mi żal, że drzwi do tego świata pozostaną zamknięte na zawsze i to nie dlatego, że coś jeszcze należy dopowiedzieć, ale dlatego, że autorka napisała ostatni rozdział w swoim życiu.

Scenarzysta: Dina Norlund

Ilustrator: Dina Norlund

Tłumacz: Mateusz Lis

Wydawnictwo: Egmont

Format: 148×210 mm

Liczba stron: 168

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Share This: