Od zawsze miałem mały sentyment do filmów w stylu noir, dlatego kiedy ostatnio znalazłem komiks Luke Cage Noir w promocyjnej cenie, bez wahania złożyłem zamówienie. Warto było. To co otrzymałem za niecałe 20 zł to dość krótki, ale bardzo ciekawy i dobrze napisany komiks, opowiadający historie Cage’a trochę inaczej. Komiks przenosi nas do ameryki w stylu retro, pokazuje szarą rzeczywistość Harlemu z lat w których mafiozi zbijali fortunę na prohibicji. Z lat kiedy murzyni nie byli traktowani jako obywatele równej kategorii, kiedy nie istniało jeszcze pojęcie – polityczna poprawność i murzyn był murzynem. Historia której autorami są Mike Benson i Adam Glass zaczyna się od wypuszczenia tytułowego bohatera z więzienia. Kiedy to zagubiony w życiu Luke Cage stara się odnaleźć swoje miejsce na świecie. Okazuje się, że tym miejscem nie jest już Harlem, bo to co nasz bohater tam znajdzie to rozczarowanie, ból, zdrada i śmierć.
Autorzy scenariusza genialnie osadzili fabułę w realiach ameryki lat 40, które są stworzone do stylunoir. Fabuła, którą najłatwiej skategoryzować jako kryminał detektywistyczny wespół ze świetnymi oddającymi klimat ilustracjami, których autorem jest Shawn Martinbrough, tworzy dzieło które wciąga czytelnika w swój świat już od pierwszych stron. Szczerze przyznam, że kiedy zacząłem czytać ten komiks miałem nadzieje, że za chwile za oknem zacznie padać deszcz i krople zaczną wystukiwać na blaszanym parapecie akompaniament do tego komiksu.
Mroczny, ciężki klimat, niewyjaśnione zagadkowe morderstwa i naprawdę zawiła intryga czynią ten album idealnym przykładem dla stylu noir w komiksie. Brak moralnej oceny pozostawia czytelnikowi do osądu wszystko to co zobaczył, daje wolną rękę w interpretacji zakończenia.
Każdy kto sięgnie po Luke Cage Noir powinien być nastawiony na ciężką historię opatrzoną równie ciężkimi ilustracjami, nie ma tu żywych kolorów, zapierających dech w piersiach kadrów, efekciarskiej kreski czy mnóstwa detali. Rysunki do stylu noir pasują w 100%, dużo czerni, szarości, częste operowanie cieniami i równie częste posługiwanie się samymi konturami postaci. Rysunki pana Martinbrougha potęgują mroczny klimat, w który wprowadza nas historia.
Luke Cage chyba wstąpi do zaszczytnego grona moich ulubionych bohaterów Marvela, po udanym występie w New Avengers. Ucieczka (więcej tu – KLIK), w której błyszczał dowcipnymi, błyskotliwymi i pełnymi sarkazmu i ironii dialogami, teraz pokazuje, że jest na tyle ciekawą i elastyczną postacią, że doskonale sprawdza się w zupełnie odmiennym stylu.
Ten komiks na pewno jeszcze nie raz zagości w moich dłoniach, w końcu prawie wszystko co stylem przypomina Sin City zawsze jest na propsie.