Marzi. Nowe Życie – wydanie zbiorcze. Tom 2
Egmont powraca z Marzi w nowym wydaniu – tym razem w twardej oprawie. Wraz z przedrukami wcześniej wydanych zeszytów, otrzymujemy także materiał, który wcześniej nie ukazał się w Polsce. Zgodnie z nową modą, wydawca w twardą okładkę upycha tyle, ile się da. W pierwszym tomie znalazły się aż cztery zeszyty serii (więcej tu – klik), w „Marzi. Nowe Życie” mamy trzy i mnóstwo ciekawych dodatków. Na razie to wszystko, co Marzena Sowa zdołała opowiedzieć o swoim dzieciństwie w Stalowej Woli. Jest to opowieść o czasach, w których Polska przechodziła przemiany i zrywała Żelazną Kurtynę. To tytuł wyjątkowy, wart uwagi, a dla mnie, ze względu na czas akcji, szczególnie bliski.
Co w artykule?
Oczami dziecka
Wzrok rozwija się u człowieka w sposób dynamiczny. Od widzenia konturów w pierwszych tygodniach życia, do postrzegania kolorów, perspektywy oraz rozpoznawania złożonych figur w pierwszych latach. W twarzy dziecka od razu można dostrzec błyszczące oczy, rozjaśniające młodzieńczą twarz. Chciałoby się powiedzieć, że w dalszym rozwoju oczy niewiele się zmieniają. Ciało dorasta, rozwija się i starzeje, ale na starość proporcje się zmieniają – oczy nikną, gasną, przytłoczone kurczącym się ciałem. Czy zatem, skoro oczy niewiele się zmieniają, ewoluuje sposób, w jaki postrzegamy świat?
Ze stron komiksu „Marzi. Nowe Życie” patrzą na mnie oczy dziecka. Duże, niebieskie, będące lustrem wydarzeń również i mojego dzieciństwa. Byliśmy świadkami cudów, takich jak przemiana polityczna czy rewolucja technologiczna. Następne pokolenia nie będą znać mundurków, kartek, rosyjskich gierek w łapanie jajek czy Vibowitu. Emocjonalną podróżą jest spojrzenie na tamten świat, który widziałem będąc dzieckiem, bo tej rzeczywistości już nie ma. Nawet jeśli uda mi się odnaleźć skrawek wspomnień, wygląda on inaczej. Na przykład ostatnio odwiedziłem moją szkolną stołówkę. Kiedyś ogromne pomieszczenie, wypełnione przedmiotami, innymi dziećmi i, co najważniejsze, miejsce cementujące wspomnienia. Dziś wydaje się małym, pustym pokoikiem. Co się zmieniło? Niby oko to samo, ale percepcja już zupełnie inna – patrzę z innej perspektywy, przez filtr dekad doświadczeń.
Wyrwać Kajdany
Lata 80. przyniosły wiele zmian, a przeistoczeniu ulega również narracja w Marzi. Obrazki, umieszczane w kratkach z sześcioma oczkami, zostają uwolnione. Nie dzieje się to jednak od razu. Dopiero ostatni, wcześniej niepublikowany zeszyt zawiera nową formę, bez narzuconego szablonu ograniczającego kreowaną przez rysownika rzeczywistość. Wcześniej grube, czarne kreski znikają, a zęby krat zostają wyrwane. Upada komunizm, Lech Wałęsa zostaje prezydentem, a zakupy można robić bez potrzeby odstania godzin w kolejce. Szybka zmiana potrzebowała czasu, by zadomowić się w świadomości ludzi przyzwyczajonych do absurdalnych schematów. Choć sami naciskali, potrzebowali czasu, aby przywitać nowe.
Miasteczko Twin Peaks
Marzi wychowała się w Stalowej Woli, a jednym z pierwszych zachodnich seriali, który obejrzała, było „Miasteczko Twin Peaks”. Pamiętam ten nierealny klimat z mojego dzieciństwa – gęsty, że można było go kroić nożem. Niby zwyczajna miejscowość, wypełniona konwencjonalnymi jednostkami, ale tak może zdawać się tylko wtedy, gdy obserwuje się to od środka. Rzeczywistość Polski u schyłku komunizmu nie jest dla mnie niczym fenomenalnym – to coś, co sam przeżyłem.
Na szczęście rysownika komiksu o Marzi, Sylvaina Savoię, urzekło otoczenie, w którym wychowała się Marzena. To dzięki jego entuzjazmowi możemy czytać tę historię. Dla kogoś z zewnątrz splot absurdów musiał być fascynujący, może dlatego, że nie musiał tego wszystkiego przechodzić. Z perspektywy czasu, miło spojrzeć w tamtą stronę. Mimo to – nigdy więcej! Komuno, nie wracaj…
Scenarzysta: Marzena Sowa
Ilustrator: Sylvain Savoia
Tłumacz: Marzena Sowa
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Marzi
Format: 215×285 mm
Liczba stron: 208
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo