Mglisty Wymiar
Richard Corben uznawany jest za jednego z mistrzów współczesnego komiksu. Doceniany i chwalony, choć jego droga do chwały była zawiła i wiodła przez zarośla. Na rynku znajdziemy kilka jego komiksów, choć jak na artystę tego kalibru, jest ich stosunkowo mało. To ma szansę się zmienić. Po „Duchach zmarłych” od Muchy, Kultura Gniewu prezentuje zwieńczenie pracy tego artysty, czyli „Mglisty Wymiar”.
Co w artykule?
Poznaj Corbena od tyłu
Czy to tak ładnie poznawać mistrza od tyłu? Przyznam, że tak nie do końca. Pewnie należałoby zacząć od „Den”, komiksu, który zdążył stać się już kultowy, ale skoro polskiej wersji wciąż brak, to może nie ma co się ograniczać. A z czego znany jest Corben? Z tworzenia surrealistycznych światów fantasy pełnych grozy, mroku i erotyki, popartych mistrzowskim warsztatem i rozpoznawalnym stylem. Taki jest też „Mglisty Wymiar”.
Bohaterem Corbena jest tu Tugat, określany jako „umiarkowanie lotny”, co by nie powiedzieć – zwyczajnie głupi. Na początku opowieści zostaje wyrwany ze snu przez pewną staruszkę, przedstawiającą się jako Magi Baba, która jest również narratorką opowieści. Ta historia ma znamiona heroic fantasy, ale pozbawioną blichtru. Główny bohater gubi się, trafia nie tam, gdzie trzeba, podejmuje złe decyzje, obdarza zaufaniem szelmy i nie może liczyć na nagrodę od ocalonych niewiast. Zamiast tego może sobie zwisać na podniszczonym gzymsie i czekać, aż jego ręce osłabną na tyle, że w końcu spadnie.
Brak celu i zwroty akcji
Opowieść ta nie ma wyraźnego celu w sensie wykonania misji, choć Magi Baba wyraźnie pokazuje palcem kierunek. Tyle że Tugat przebijając się przez zarośla, nie trafia tam, gdzie miał trafić. Album najpierw wydawany był w odcinkach, co czuć w podziale na krótsze historyjki z poznawaniem fragmentów wykreowanego świata. Narracja zaznacza to, gdzie toczy się akcja, zawsze kończąc się frazą „Mglisty wymiar”.
Nie jest to tylko platforma do opowiadania historyjek, które można czytać pojedynczo. Linia wydarzeń wyraźnie się gnie, bohater zostaje odmłodzony, aż w końcu wraca na sam początek opowieści i nadpisuje wydarzenia, co przypomina historie opowiadane na różne sposoby, tworząc wariacje, przetworzone tak bardzo, że efekt końcowy ledwie przypomina początkowy.
Krytyka i zachwyt
Danie główne to oczywiście przestrzenne rysunki pokolorowane z rozmachem, dzięki któremu postacie nabierają trójwymiarowości, jakby ulepione były z plasteliny. W większości prezentowane gęby nie są zbyt ładne – nielicznym wyjątkiem jest Moja, która w końcu zostaje zaprezentowana w pełnej krasie. Wielkie nosy, krzywe gęby, ale to nic, bo artysta uzupełnia świat potworami, takimi jak arachnobestia, nekromanci podróżujący z trupią armią, a bohater wpada nawet na cyklopkę zajmującą się przewozami (choć to tylko przykrywka dla jej prawdziwej działalności).
Autor sam recenzuje swoje pomysły, wkładając w usta widowni oglądającej pojedynki gladiatorów takie słowa jak: „buuu, do dupy!”. Jednak nie warto wychodzić w trakcie przedstawienia, bo po rozegranej scenie głosy oburzenia zmieniają się w zachwyt: „Wow! To jest to!”, „Ale jazda!!”, tudzież „Zrobił to specjalnie?”. No, myślę że tak!
Dodatki i rekomendacje
Jednym z dodatków jest oryginalna, czarno-biała historia wydana w „Dark Horse Presents”, którą wcześniej zaprezentowano w kolorze. Warto porównać obie wersje – szarości prezentują nieco inne pole rażenia grafik, a kilka kadrów zostało zmienionych. Niektóre są ugrzecznione, inne dziksze, co jest ciekawostką, choć standardowe dodatki, jak szkice, także się pojawiają.
Za dodatkową rekomendację służy wstęp Mike’a Mignoli, który współpracował z Corbenem, bo ten zilustrował kilka epizodów „Hellboya”. Na tylnej okładce znajdziecie jeszcze potężniejsze nazwiska takie jak Alan Moore, Moebius czy Guillermo Del Toro. A co ja biedny żuczek mogę do tego dopowiedzieć? Może to i prosta droga, aby zostać mistrzem – stworzyć dziedzinę, na którą nikt inny nie wpadł, albo boi się chodzić tymi ścieżkami. Ale jest to droga przeznaczona tylko dla artystów władających potężną wyobraźnią. A dowodem tego jest „Mglisty wymiar”.
Scenarzysta: Richard Corben, Mike Shields
Ilustrator: Richard Corben
Kolory: Richard Corben, Beth Corben Reed
Przekład: Maria Lengren
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 203×280 mm
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo