Nienawidzę Baśniowa. Gert w piekle. Tom 5
Co ja poradzę? Lubię przejaskrawioną przemoc. Zwłaszcza po dniu, w którym w pracy robią mi z mózgu jajecznicę. Wieczorem, po całym dniu walki o utrzymanie gardy, zasiadam do lektury i oczekuję ujścia nagromadzonych emocji w maszynce do mielenia mięsa. Taką funkcję miał wypełnić album „Nienawidzę Baśniowa. Gert w piekle” – już piąty tom serii – i wywiązał się z tego znakomicie. Mimo że bohaterka na okładce dzierży zakrwawiony topór, nie jest to do końca slasher.


Hipnotyzujące połączenie bajki z przemocą
Jest coś hipnotyzującego w połączeniu bajkowych lub baśniowych treści z niekontrolowaną przemocą. Wszystko piękne, różowe, jakby prawdziwe emocje i pragnienia kryły się pod grubą warstwą make-upu. W końcu ktoś nie wytrzymuje, a w szczęśliwej, nieskazitelnej scenerii rozlewa się krew. Najbardziej taka estetyka – wesołych, różowych króliczków skrywających największe okropieństwa – kojarzy mi się z serialem „Happy Tree Friends”. „Nienawidzę Baśniowa” nie jest aż tak obrzydliwe, ale różnica jest naprawdę niewielka.


Miałem ochotę na grafiki Skottiego Younga i ten jego specyficzny, kartoonowy styl. I tu mały zonk – piąty tom ilustruje Brett Bean, a Young napisał tylko scenariusz. Na szczęście tragedii wielkiej nie ma, bo nowy rysownik dobrze wpasowuje się w klimat serii. Tym, co naprawdę nadaje jej wyjątkowości, są cukierkowe kolory, za które odpowiada Jean-Francois Beaulieu. Także różnice w kresce nie wprowadzają tu wielkiej rewolucji.
Gert w piekle dorosłego życia
Aha, nie czytałem poprzednich tomów, choć jestem pewny, że pierwszego zbiorczaka miałem jakiś czas w domu. Musiał wyfrunąć – być może miałem wtedy mniej stresujący okres w życiu. Za streszczenie dotychczasowej fabuły służą dwie rozkładówki ilustrujące bajkę opowiadaną małemu szczurkowi na dobranoc. Jak dla mnie styka, choć fani serii mogli przy tym streszczeniu ubawić się ode mnie mocniej.
Gert nie jest już małą dziewczynką z okładki pierwszego tomu. I, to trzeba powiedzieć, po doświadczeniach w Baśniowie radzi sobie z rzeczywistością dość kiepsko. Ciężko jej utrzymać jakąkolwiek pracę, nawet tak mało wymagającą jak sprzedaż hot-dogów. No ciężko jej po prostu. W takich warunkach nie dziwi, że gada ze szczurami, a całe Baśniowo jawi jej się jako coś, co zwyczajnie sobie wymyśliła. Gert jest w piekle… dorosłego życia, z którym kompletnie sobie nie radzi.


Potencjał biznesowy
Niemniej wkrótce znajduje się ktoś, kto widzi w urojeniach… eee, tzn. w doświadczeniach Gert świetny biznesowy potencjał. Baśniowy świat, do którego nikt nie rości sobie praw, to przecież idealne miejsce na park rozrywki. Hajs na pewno będzie się zgadzać. Problem w tym, że droga do Baśniowa nie jest już tak prosta jak kiedyś. Tym razem Gert musi przejść przez tytułowe piekło. I to całkiem dosłownie – z demonami, buchającym ogniem i wszystkim, co się z tym wiąże. Chociaż… po drodze trafia też do wnętrza olbrzymiego morskiego potwora. I szczerze? Nie jestem pewien, co gorsze.
Liternictwo Nate’a Piekosa to ważny graficzny element albumu – zwłaszcza gdy Gert próbuje przeklinać. Literki nagle zmieniają kształt i kolor, a zamiast klasycznych bluzgów pojawiają się ich ocenzurowane wersje. Przyzwyczajenie z Baśniowa, gdzie kląć się po prostu nie da. I choć zgadzam się ze szczurem, że to trochę irytujące (bo serio, czasem człowiek chce sobie zwyczajnie porzucać mięsem), to jednak dodaje to całości ciekawego, artystycznego smaczku.
Obrzydliwa przyjemność – ciosy, flaki i absurd
Przyznam, że przy tym komiksie często rechotałem. Uwielbiam, gdy ciosy odnoszą skrajnie przesadzony efekt – a tu każdy strzał ląduje z podwójną siłą, czasem kończąc się widowiskowym rozszarpaniem. Całe zastępy stworków lecą w piach, a sceny rodem z kreskówkowej rzeźni przeplatają się z absurdem. Przydasia, który upodobnił się do Gert, zrobiło mi się nawet żal – przynajmniej umarł poza kadrem. Poza tym, klasyk: flaki latają, ktoś wymiotuje, bohaterka śmierdzi, a potwory są obdzierane ze skóry. Słodko, nie?


Ostatni zeszyt w dużej części jest niemy, ale za to autor przygotował ścieżkę dźwiękową – wystarczy zeskanować kod QR i jazda. Ten komiks i tak robi wszystko, żeby dało się go usłyszeć, zwłaszcza szczękiem stali, ale tutaj z głośników eksploduje rasowy metal. To już nie tylko rzeźnia dla oczu, ale i dla uszu. Podsumowując: świetna rozrywka. Kocham Nienawidzę Baśniowa.
Scenarzysta: Skottie Young
Ilustrator: Brett Bean
Kolory: Jean-Francois Beaulieu
Oryginalne liternictwo i projekt: Nate Piekos
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Seria: Nienawidzę Baśniowa
Format: 170×260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo