Niesamowita dokręcana głowa i inne kurioza
Mike Mignola zaatakował mnie niespodzianie, złapał za fraki, zachodząc od tyłu i wrzucił w ciemny tunel. W tej jednej sekundzie, w której przelatywałem przez pustkę, śmignął mi tylko jeden drogowskaz ze złotym napisem na czarnym tle: Kierunek Niesamowita dokręcana głowa i inne kurioza. Gdzie znalazła się po chwili moja własna makówka? Została przykręcona do dziecięcego ciała. Oto siedzę w moim pokoju sprzed lat i przeglądam album ze zdjęciami moich rodziców. Czarne, matowe, sztywne kartki oklejone są czarno-białymi fotografiami, a każda z nich opowiada swoją historię. Każda z nich ma swój charakter, żadnej nie można zarzucić nijakości.
Niesamowita dokręcana głowa i inne kurioza
Mike Mignola to jeden z rysowników, których prace rozpoznaję w mgnieniu oka. Inna sprawa, że jakiegokolwiek komiksu stworzonego przez tego artystę bym nie czytał, od razu w mojej głowie fruwają kadry z Hellboya. Co tu się dziwić, w końcu ten urodzony we wrześniu 1960 roku scenarzysta i rysownik w annałach opowiadania obrazkowych historii zapisał się przede wszystkim jako twórca chłopca z piekła. Nawet gdy czytałem jego Draculę, opowieść, którą stworzył na długo przed Zstąpieniem do piekła, oczami wyobraźni widziałem już, co będzie tworzył po tej opowieści. Rozpoznawałem jego Prawą Rękę Zniszczenia, kreślącą skrupulatnie kadry. Już wtedy czuć było w jego pracach Zew Ciemności, a przez ciemne plamy zalewające całe plansze artysta starał się Obudzić Diabła. Przez chwilę próbowałem jeszcze wejść do Sanctum, ale cena na rynku wtórnym mnie odstraszyła.
Król Midas
Niesamowita dokręcana głowa i inne kurioza to zbiorek historyjek stworzonych trochę ot, tak, od niechcenia. Mamy tu odłożony na bok, do skrzynki z narzędziami, pomysł zabawki, w której głowa może zostać dokręcona do szeregu różnych ciał / zbroi, w zależności od potrzeb. Jest bajka o wężu złoszczącym się z dachu wieży na dziwne obiekty, której fabuła zajaśniała w siedmioletniej głowie córki Mignoli. Dalej znajdziemy reinterpretację baśni o magicznej fasoli. Następnie stajemy pośrodku ciemnego pomieszczenia, by dostrzec kątem oka ruch, przemykającą mgiełkę. To uchodzi życie z wiedźmy. Ostatnie zaś kuriozum to zaczynająca się w mrocznym kącie, a rozkręcająca się na międzyplanetarną fabułę, inwazja Marsjan… zduszona w zarodku. No i na koniec dostajemy klamrę, dzięki której jeszcze bardziej wiem, że nic nie wiem.
Teraz się do czegoś przyznam, nabrałem się. Dałem się wkręcić w klimat, który serwuje Niesamowita dokręcana głowa i inne kurioza. Komiks zaczyna się bardzo poważnie, w momencie kryzysu Abraham Lincoln (skoro miał wystąpić prezydent – to musiał być akurat ON, tak tłumaczy autor), wzywa swojego najbardziej zaufanego podopiecznego. Jeśli się jeszcze nie domyślacie kogo, to polecam jeszcze raz spojrzeć na okładkę i znajdujący się tam napis. Jest misja, jest zagrożenie, jest tajemnica. Nie wyczułem żartu i czyhającej na mnie kpiny. Cesarz Zombie? Już powinienem się orientować. U mnie nic. Rzepa, w której ukryto równoległy mini wszechświat. Nawet powieka mi nie drgnęła. Narzeczona zmieniająca się w nietoperza, za każdym razem gdy robi się gorąco. No coś Ty, czytam dalej. Aż w ostatniej chwili, gdy wspomniany złoczyńca uciekał swoim statkiem powietrznym, a Dokręcana głowa rzucił tylko, że następnym razem się z nim porachuje. Wtedy zdałem sobie sprawę, jakim jestem głupcem. W momencie gdy bohater zostaje nadziany na kotwicę, w mojej głowie zapala się światło, a autor śmieje się do rozpuku.
Niesamowita dokręcana głowa i inne kurioza czaruje niedopowiedzeniami ukrytymi w mroku. Opowieści, które znajdziemy na czarnych kartach, są jak rozrzucone kawałki nieistniejącej układanki. Jeśli znajdzie się gdzieś na świecie szaleniec, który spróbuje je do siebie dopasować, szybko straci poczytalność. Zgubi się, zniknie między kadrami i więcej go nie zobaczymy. Każdy z tych fragmentów można analizować z osobna i nabierać się jak ja przy pierwszym epizodzie. W czym więc jest największa siła tych historyjek? No bo gdzieś jest, skoro aż dwa epizody zostały nagrodzone Eisnerem. Chyba że grono, które selekcjonuje tytuły do tych nagród, też postanowiło z nas zakpić. Nie, jednak tak nie jest. Ziarnko geniuszu, tajemny element, który pozwala przelać komiks Mignoli do pękatego kieliszka na czerwone wino i wypić go, delektując się smakiem. Łyczek po łyczku albo szybkimi haustami na raz. Śpiew arcymistrza, dziecięca wizja, czy bełkot szaleńca. Jak to nazwiecie, to już zależy od was.
Sylwester
Dziękuję Wydawnictwu KBOOM! za udostępnienie egzemplarza do recenzji.