Opowieści z Zi. Mnemosyne – muza zaklęta w butelce alkoholu

Opowieści z Zi. Mnemosyne to debiut autorstwa Filipa Chrzuszcza i Pauliny Jaklik. Jak to w dzisiejszych czasach bywa, debiutanci próbują sfinansować swój projekt przez zbiórkę. Na całości położyło rękę wydawnictwo Granda i oto mamy kolorowy, 120 -stronicowy komiks w miękkiej oprawie z lśniącymi stronami (ja za bardzo nie przepadam, ale chyba ludziska lubią). No i fajnie, jest czego gratulować. Warto sięgnąć po ten komiks? Myślę, że tak, ale mam kilka wątpliwości.

Opowieści z Zi. Mnemosyne

Opowieści z Zi. Mnemosyne to pierwsza z wielu historii umieszczona w świecie powiązanym z przemijającymi greckimi bogami. Oba elementy tej układanki sprawiają, że odczuwam dyskomfort. Nie no, niby fajnie, że autorzy mają plan, obraz całości, ale trochę to dziwnie brzmi, gdy stoi się na samym początku i dość mgliście wygląda to oparte na fantastyce uniwersum. Po co rozpisywać się o tym, co będzie, zamiast skupić się na tym, co jest? Nie wiem.

Opowieści z Zi. Mnemosyne

Druga sprawa to mitologia grecka. Kluczem jest tu tytułowa Mnemozyna, tytanida, bogini i uosobienie pamięci. Może nie ma się czym chwalić, ale myślę, że nie jestem jedyny. Nie znam dość dobrze klasycznej literatury, by na same hasła klocki wskakiwały na swoje miejsce, a oczy szeroko się otwierały na wyciągnięte referencje. Na szczęście nie trzeba znajomości opasłych, zakurzonych tomów, by cieszyć się z komiksu. Ciemne chmury wątpliwości przegnał szybko wiatr płynący z chęci opowiadania, jaką ma Filip Chrzuszcz.

Opowieści z Zi. Mnemosyne

Opowieści z Zi. Mnemosyne zaczyna się od tragedii, ale dla Zacka Lancastera śmierć okazuje się tylko nowym początkiem. Tu na scenę, wśród białych teł (zaświaty chyba je lubią, vide Ostatnie Łowy Kravena, które można przeczytać, w nowym, epickim wydaniu – szczegóły pod tym linkiem), wchodzi tytułowa bogini i czyni z chłopca władcę pamięci i muz. Tuż za rogiem czeka pierwsze zlecenie, opieka nad mającym zadebiutować pisarzem, walczącym w międzyczasie ze swoimi demonami, w tym jednym zaklętym w butelkę po mocnym alkoholu. Aby było ciekawiej, Bobok to były grabarz, a nad brwiami ma dwie brodawki, które wyglądają jak mające wykiełkować rogi. Brzmi nieźle, dobry punkt wyjścia, wystarczy dać do pieca.

Opowieści z Zi. Mnemosyne

Tu mogłyby ilustracje wziąć całą pracę na siebie, tak się jednak nie dzieje. Paulina Jaklik używa akwareli do rozprowadzania kolorów, ale z tuszu nie rezygnuje do końca (tak mi się przynajmniej wydaje). Daleko tu jednak do fotorealizmu jaki prezentuje Jon J Muth, zresztą nie o to chodzi w komiksie by zachwycać obrazkami. Tu elementy mają tworzyć całość i współpracować z fabułą niczym w zdalnie sterowanym robocie. Program i mechanika napędzają narrację, a ilustracje mogą, ale nie muszą, odwracać uwagę od tego, co chciałby przekazać autor.

Nie jest tak do końca, że Opowieści z Zi. Mnemosyne to komiks brzydki. Są momenty, że technika Pauliny Jaklik sprawdza się doskonale. W większości jednak artystka mnie nie przekonuje. Grafiki często tracą na ostrości, a kolory nie łączą się zbyt dobrze. Miał powstać taki oniryczny klimat, a wychodzi straszny rozgardiasz. Tyle że w całości nie jest to najważniejsze. Historia Filipa Chrzuszcza jest tak dobra, że chwyta czytelnika za głowę i potrząsa kilkukrotnie. W trakcie lektury zaczynają wypływać kolejne interpretacyjne poziomy i to jest najmocniejsza strona tego komiksu. Nawet momentami zdaje mi się, że autor zaprasza mnie do swojej kuchni i przedstawia proces tworzenia swojego debiutu. Przedstawia swoje muzy i problemy z procesem twórczym.

Opowieści z Zi. Mnemosyne

Później zaś zadaje pytanie do samego czytelnika. Gdzie Ty szukasz inspiracji? Mimo wszystko Bobok nadal zostaje w centrum i pomimo że pojawia się przy okazji jeszcze jeden niezbyt wywindowany artysta, to debiutujący na cmentarzu pisarz jest tu najważniejszy. Jak to możliwe, że talent spoczywa u tak niepozornej osoby, u której tak w sumie nie powinien się pojawiać? Płomień inspiracji, który nie ma ujścia, trawi swojego nosiciela i wiedzie go do destrukcji. Zac robi co może, by pomóc artyście, którego najważniejszym z wrogów jest alkohol, dający chwilową ulgę i udający tylko źródło inspiracji.

Opowieści z Zi. Mnemosyne

Nie zgadzam się z głosami zmiękczającymi krytykę, ze względu na to, że Opowieści z Zi. Mnemosyne to komiks debiutancki. Przecież można wyważyć drzwi wejściowe niczym huragan, jak to zrobił swoją debiutancką płytą Korn. Później zaś, mając ugruntowaną pozycję, spokojnie swój styl rozwinąć i przypinać kolejne medale na swoją klatę. Komiks Filipa Chrzuszcza i Pauliny Jaklik to nie jest dzieło idealne, jest nad czym pracować, a skoro kontynuacje już zostały zapowiedziane, to będzie nad czym. Czuć wyraźnie inspiracje Sandmanem, nie mam jednak tego za złe. Miałem spore wątpliwości przed lekturą, ale po następny tom sięgnę z przyjemnością.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Granda za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: