Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły

Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły

Znacie legendę o królu Arturze? Ja kiedyś myślałem, że znam. Aż przyszedł Frank Miller i kazał mi zweryfikować poziom mojej wiedzy (o Przeklętej więcej TU). Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły to kolejna pozycja, a tym razem komiks, który sięga do starych podań. Jak to wyszło Gillenowi? Ano świetnie! Ubawiłem się przednio!

Nieco mylący tytuł

Polskie tłumaczenie tytułu Once & Future jest nieco mylące, ale w sumie może nie dysonuje aż tak bardzo z zawartością. Nie wiem, jakie plany ma względem serii Kieron Gillen (bo, że ma, to nie mam wątpliwości), ale może rzeczywiście bohaterowie rozprawią się z arturiańskimi mitami raz i na zawsze. Nadal wydźwięk oryginalnego tytułu wiążącego to, co dawne, z tym, co nadejdzie dużo bardziej mi pasuje. W warstwie fabularnej dokładnie tego można się spodziewać. Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły to komiks fantasy, nawiązujący do arturiańskich legend, którego akcja umieszczona jest w obecnych czasach.

Całkiem znany miecz i zupełnie nieznana pochwa

Zdaję sobie sprawę, że się nie da. Opowiedzenie legendy o królu Arturze nie obejdzie się bez Excalibura. A miecze, to wiadomo. Zyskują chwałę, podczas gdy są wydobywane, niszczą wroga, zyskują wyszczerbienia na orężu wroga. W omawianym komiksie, a i owszem, królewskie ostrze występuje, ale główny akcent położony jest, na wypadałoby się niemającej znaczenia… pochwie. Czemu? Jest to kluczowy element w przywróceniu króla Artura do życia.

Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły

Krzepka babcia

Bardzo mi się podoba, jak Kieron Gillen rozpisuje relacje między bohaterami pierwszego planu, zwłaszcza parą, którą widać na brzeszczocie miecza z okładki. Podstarzała, bezbronna nestorka i jej dzielny wnuczek. Tak się tylko wydaje. Jak się dobrze przyjrzeć, to już widać, że staruszka nie jest tak niewinna, na jaką wygląda. Strzelba jest nieprzypadkowa, w ukrytym arsenale kobieta ma zakopane takie cudeńka, że (używając terminologii graczy) wygraną nawet z bosem tego lewelu ma już w garści.

Duncan na początku komiksu Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły, a na jego końcu to dwie zupełnie osoby. Najpierw jest lekko ciamajdowatym i samotnym młodzieńcem, troszczącym się o swoją babcię. Następuje przemiana, najpierw w postrzeganiu nestorki, później w zdobywaniu wiedzy o świecie magii i mitów oraz o tym, że te wszystkie fantastyczne bzdety są tak naprawdę prawdziwe. Ostatecznie, jako finalny element układanki wskakuje prawda o nim samym, przemieniając go w zaprawionego w boju rycerza.

Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły

Dan Mora i cukierkowe kolory

Dan Mora włada przyjemnym, nowoczesnym realistycznym stylem, idealnie pasującym do opowieści fantasy. Znam go już z przygód (nie aż tak) świętego Mikołaja (zajrzyjcie TU). Tak jak tam, tak i w tym przypadku nie mam żadnych zastrzeżeń. Przy jego kadrowaniu często zapominam, że czytam komiks, ilustracje sprawiają, że czuję się tak, jakbym oglądał dobre kino przygodowe na ekranie telewizora. Jedynie co, to mogą razić nieco zbyt cukierkowe kolory Bonvillain, ale zważywszy na to, że mają one swoją rolę, w sygnalizowaniu poszczególnych rzeczywistości, pasuje mi to, układa się w całość i naturalnie zgrywa.

Nowocześni angielscy rycerze

Łykam bez popity, pomysł Gillana użycia jako patriotycznych, nowoczesnych rycerzy krótko ostrzyżoną młodzież, wykrzykującą pronarodowe hasła. Właściwie to nawet lekko się uśmiechnąłem, jak zobaczyłem, że skinheadzi zechcieli przywrócić chwałę Anglii, wskrzeszając króla Artura do życia. No bo jak nie oni, to kto? Niestety dawny władca już tak pozytywnie nastawiony do nowych rycerzy nie był. Gillan wyjaśnia czemu. Królowi brytów krew anglosaska nie w smak (literalnie).

Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły

Raz i na zawsze. Tom 1. Król nieumarły – mity w rzeczywistym świecie

Gillen bardzo ciekawie szyje swoją opowieść. Z początku wszystko owiane jest tajemnicą. Pomalutku, nie zasypując czytelnika zbyt dużą ilością informacji, autor wyjawia, jak to wszystko sobie zaplanował. A zrobił to, niczym rozstawiając szachy w grze początkowej. Powoli znikają maseczki, pod koniec tomu wiadomo już, kto jest kim i jeśli zna się dobrze legendę arturiańską, to można łatwo połączyć wszystko w całość. Ja, jak się okazuje, nadal znam ją marnie, więc przykładowo takiego Króla Rybaka musiałem sobie sprawdzić. Nie psuje to nijak przyjemności z lektury, bo i tak mam już ochotę na kontynuację.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: