RIP. Tom 2. Maurice. Muchy zawsze lgną do ścierwa
RIP. Tom 2. Maurice. Muchy zawsze lgną do ścierwa to kontynuacja historii o ekipie „sprzątającej” domy zmarłych osób, których zniknięcia nikt ze społeczeństwa nie zauważył. Mowa tu zarówno o samotnikach, jak i ekscentrycznych bogaczach. Firmy zlecające taką robotę starają się odzyskać jak najwięcej pieniędzy. Hieny? O tak.
Co w artykule?
Najpierw Derrick. Teraz Maurice
Julien Monier wymyślił to sobie tak. W pierwszym tomie przedstawił nam Derricka (więcej pod tym linkiem – klik) i opowiedział jego smutną i niezmiernie przygnębiającą historię. Żałosny żywot rozświetlił na chwilę drogocenny pierścionek, znaleziony w domu starszej, bogatej nieboszczki. Błyskotka wywołuje lawinę zdarzeń i przemian, po czym koła opowieści się zatrzymują, a scenarzysta cofa czas do początku i skupia się na następnej postaci. Sprytne? Bardzo!
Jak to stwierdził w poprzednim odcinku Derrick „O Mauricym niewiele wiadomo”. To zdanie, jak myślę, miało zasiać we mnie ziarenko zaciekawienia i sprawić, że z zainteresowaniem sięgnę po kontynuację. No i patrzcie. Udało się. RIP. Tom 2. Maurice. Muchy zawsze lgną do ścierwa skupia się na siwobrodym członku ekipy, ale zanim z innej perspektywy zostanie opowiedziana historia pierścionka, Monier cofa się do czasu gdy, Maurice wiódł żywot… zgoła inny niż teraz. Ba, nawet tożsamość miał inną.
Inny człowiek, inne spojrzenie
Najbardziej zaskakuje mnie fakt, że zmienia się ton opowieści. Zamiast gęstej, depresyjnej narracji, skupiającej się na marnym żywocie i bohatera, i „klientów” agencji, dostajemy dość wartką, kryminalną historię. No prawda, nie brak w sumie dołujących motywów. Umierają osoby bliskie dla głównej postaci i jest to przygnębiające, ale nadal nie sprawia to, że chciałbym sobie pootwierać żyły tak jak poprzednio. Czuć też, że Maurice ma dużo chłodniejsze spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, niż Derrick.
Gdy dowiadujemy się już szczegółów z przeszłości Maurice’a, scenarzysta wraca do punktu pojawienia się w historii drogocennego pierścionka, choć tym razem fizycznie się nie pojawia. Siwobrody nie miał styczności z błyskotką, ale konsekwencje kradzieży dotarły i do niego. Czuć wyrachowanie tego bohatera, Maurice stwierdza, że trzeba być idiotą, by porywać się na tak drogi przedmiot. Zniknięciem tańszych rzeczy nikt by się pewnie nie przejął, a tak wyszła z tego draka.
Nadal mam mieszane uczucia
Ogólnie rzecz ujmując to mam lekki problem z tą serią. Niby wszystko jest na miejscu. Koncept, konstrukcja i ogólny zarys opowieści jest bardzo wyraźny i zaciekawia. Powroty do tych samych scen i pokazywanie różnych punktów widzenia dobrze nawiązuje do kina akcji. Fikuśna, lekko cartoonowa kreska jest przyjemna dla oka, a brudne kolory dobrze podkreślają nastrój. Mimo wszystko brakuje mi elementu, który przekonałby mnie ostatecznie.
Może to dlatego, że RIP podejmuje mocno nieprzyjemne w odbiorze kwestie umierania i rozkładu ciała. Może i dlatego, że postacie, które widzimy na pierwszym planie przegniły mnogimi życiowymi niepowodzeniami. Co prawda w drugim tomie nie jest już tak gęsto, ale tak jak i poprzednio postać, wokół której obraca się fabuła, kończy marnie (czego Derrick zdążył się akurat dowiedzieć).
To czemu sięgam po kolejny tom?
To co takiego jeszcze robi Monier, że utrzymuje moją atencję? Ano zaciekawia postaciami. Definicje są bardzo mocne, już po pierwszym odcinku bez trudu rozróżniałem członków ekipy oraz osoby z bezpośredniego otoczenia. Okazuje się oczywiście, że Maurice zna inne szczegóły z życia swoich znajomych, spędza inaczej czas, podejmuje inne rozmowy, skupia się na innych detalach.
Mały błąd?
Aby dobrze wejść w historię, przed przeczytaniem kontynuacji przypomniałem sobie pierwszy tom. Nieco mnie zaskoczyło, że z perspektywy Maurice’a zdaje się, że Derrick zaczyna kaszleć zbyt wcześnie, jeszcze przed akcją z pierścionkiem w domu starszej pani (co potwierdza koszulka jego żony z napisem „do not touch”). Czyżby scenarzyście umknął ten detal? A może Monier bawi się z czytelnikiem?
Co dalej?
Seria zaplanowana jest na sześć tomów, chętnie dowiem się więcej o Albercie, który nie rozstaje się z rzeczami pozostałymi po młodej dziewczynie, która popełniła samobójstwo. Czyżby autor chciał opowiedzieć, że miłość silniejsza jest od śmierci? Odpowiedź w czwartym tomie, następnym razem poznamy historię Ahmeda, który nawiasem mówiąc też już marnie skończył. Co glina pod przykrywką robił w firmie? To może się okazać już wkrótce.
RIP to seria kryminalna, ale wątpię, abyśmy zobaczyli pełny obrazek, przed dołożeniem ostatniego elementu układanki. Czy w szafie schowany jest trup? No, całkiem możliwe.
Scenarzysta: Julien Monier
Ilustrator: Gaet’s
Tłumacz: Jakub Syty
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Seria: RIP
Format: 196×268 mm
Liczba stron: 89
Oprawa: twarda
Druk: kolor