Seconds. Drugie szanse – Decyzje, które zmieniają życie
Decyzje. Nieuchronna część życia. Ich konsekwencji nie da się przewidzieć – tak samo, jak skutków decyzji alternatywnych. Czy byłoby lepiej, gdybyśmy wybrali inaczej? Właśnie o tym opowiada „Seconds. Drugie szanse” Bryana Lee O’Malleya – tak, tego od Scotta Pilgrima!


Drugie szanse
Katie – bohaterka Seconds – to przebojowa, niska dziewczyna z płomienną fryzurą i jeszcze bardziej ognistym charakterem. Marzy o wielkich zmianach w życiu. Jest w trakcie remontu starego budynku, gdzie planuje otworzyć własną restaurację, tym razem już na swoich zasadach, ze wspólnikiem u boku. Pomogła rozkręcić jedno miejsce – tytułowe Seconds, gdzie była szefową kuchni – więc wydawałoby się, że wie, czego chce.
Ale nic nie idzie zgodnie z planem. Remont się opóźnia, codzienność się komplikuje, a przeszłość nie chce odpuścić. Linki dawnych wyborów trudno przeciąć – szczególnie gdy serwują się same, na zimno, jak danie dnia…
Zaskoczenie na każdym kroku
Przyznam, że Seconds mocno mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się niczego, co wywoła u mnie orbitujący zachwyt. No bo, bądźmy szczerzy – skoro O’Malley’owi raz udało się stworzyć coś, co naprawdę zażarło i osiągnęło sukces, to każde kolejne „danie” będzie musiało mierzyć się z cieniem jego pierwszego tytułu. Spodziewałem się przyjemnej, może nieco życiowej lektury, która lekko mnie rozbawi i… na tym koniec.
Tymczasem Seconds okazało się prawdziwą petardą – choć, co ciekawe, opowieść obyczajowa stanowi tu fundament fabuły. Poznajemy Katie w bardzo intymnej relacji – dosłownie wchodzimy jej pod skórę, śledzimy myśli, obserwujemy rozterki. Tym razem jednak O’Malley rezygnuje z geekowskich wtrętów o grach i komiksach. Zamiast tego sięga po motywy rodem z opowieści o nawiedzonym domu. Mamy tu magię, zaczarowane grzybki, ducha domu oraz tę jedną, która zna wszystkie tajemnice – bo przekazała je jej matka… czyli, krótko mówiąc, wiedźmę.


Narracja O’Malleya opiera się na młodzieńczym wigorze i żywiołowości. Seconds jest równie naenergetyzowane jak Scott Pilgrim i rzuca podobny cień niepowodzeń. Pełno tu tej samej energii – nieokiełznanej, pełnej emocji, świeżego spojrzenia na świat i relacje. Bohaterowie nie przebierają w słowach ani w środkach. Otoczenie Katie jest różnorodne, jeśli chodzi o osobowości – i właśnie dzięki temu wypada autentycznie. Wszystko tu tętni życiem, nawet gdy w tle czai się melancholia.
Zatrzymać czas i dokonać wyboru
Seconds zaczyna się sceną, która… też mi się kiedyś przytrafiła. No chyba że to był sen. Katie zresztą też uznała, że to tylko majaki – i szybko o całym wydarzeniu zapomniała. Ale nie było to zwykłe przywidzenie. Duch-lis z Seconds, miejsca, w którym bohaterka również mieszka, odegra ważną rolę w procesie „naprawiania” jej błędów. Będzie próbował ją powstrzymywać, żeby z tymi poprawkami nie przesadziła — ale oczywiście, jak się domyślacie, dramat i tak nastąpi. I to na szeroką skalę. Czegoś takiego po tym komiksie się zupełnie nie spodziewałem.


Właściwie morał tej historii można sprowadzić do prostego zalecenia: nie jedz grzybków, które wręczają ci dziwne postacie przesiadujące na komodzie. A już na pewno nie takich, które rosną pod podłogą. A tak na serio — Seconds opiera się na dość okrągłej, ale wciąż aktualnej prawdzie życiowej. Zmagania z przeciwnościami losu i próbami naprawy błędów z przeszłości rzadko bywają sprawiedliwe. Nie wszystko da się przewidzieć, nie wszystko da się kontrolować — nawet jeśli masz do dyspozycji magiczne środki. Przeszłości po prostu nie da się zmienić… choć w obrębie tego komiksowego świata kilka przełomów i niespodziewanych powrotów się jednak wydarzy.
Nie wszystko musi być idealne
I wtedy, dość nieoczekiwanie, w Seconds pojawia się „Modlitwa o pogodę ducha” — zawieszona gdzieś na ścianie biura. Ta sama, której autorstwo przypisuje się amerykańskiemu teologowi Reinholdowi Niebuhr’owi, a która została spopularyzowana przez grupy wsparcia takie jak AA. Dlaczego pojawia się dopiero na końcu historii, a nie otwiera jej od razu? Bo do pewnych wniosków trzeba dojść samemu. Mamy w sobie coś takiego — zwłaszcza w młodości — że podsuwane rozwiązania odrzucamy z automatu, nawet jeśli są proste i sensowne. Twarda nauka życia… i raczej nikt jej nie uniknie.
No i trzeba dodać, że Seconds to komiks nie tylko piękny narracyjnie, ale i wizualnie. Bryan Lee O’Malley pozostaje wierny swojej charakterystycznej kresce, ale tym razem plansze są bardziej dopracowane, wygładzone i zniuansowane. To zasługa całego zespołu — od asystenta, po kolorystę. I właśnie kolory grają tu pierwsze skrzypce: budują nastrój, dodają opowieści odrobiny magii i potrafią wybuchnąć dramatyczną eksplozją w najważniejszych momentach. Bez nich Seconds nie miałoby takiego uroku.


Po całym tym eksperymencie z drzewkiem decyzji przychodzi, jak to zwykle bywa, refleksja. Niczego bym nie zmienił. Mimo wszystkich złych wyborów i potknięć, łez, nerwów i rozczarowań — to one mnie ukształtowały. Taka świadomość potrafi wiele zmienić. Pozwala płynąć z prądem, zamiast bez końca siłować się z życiem. Jasne, w teorii brzmi to banalnie, a w praktyce bywa trudne. Ale może właśnie o to chodzi. Może czasem wystarczy zatrzymać się i przyznać: tak, było ciężko — i dobrze, że tak było.
Scenarzysta: Bryan Lee O’Malley
Ilustrator: Bryan Lee O’Malley
Asystent rysownika: Jason Fischer
Oryginalne liternictwo: Dustin Harbin
Kolorysta: Nathan Fairbairn
Tłumacz: Elżbieta Janota
Wydawnictwo: Nagle Comics
Format: 160×210 mm
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo