Światła Północy. Drzewo Portalu. Część I. Tom 5
Światła Północy. Drzewo Portalu. Część I to piąty tom serii bardzo popularnej w Norwegii, kraju pochodzenia autorki, który doczekał się już tłumaczenia na osiem języków. Dzięki Egmontowi i my możemy się zanurzyć w Jotundale, świecie fantasy mocno inspirowanym nordyckim folklorem. Malin Falch snuje dalej swoją pięknie zilustrowaną opowieść wypełnioną magicznym klimatem i wartką akcją.
Sonju, co u Ciebie?
Główną bohaterką komiksu jest Sonja, zwyczajna dziewczynka, która pewnej tajemniczej nocy przeniosła się do świata trolli i wikingów. Tu przeżyła już całkiem sporo przygód, ostatnio uratowała z uwięzienia swojego stryjka Henrika i zdaje się, jej przygoda chyli się już ku zakończeniu. Bohaterka zaczyna szukać wyjścia z Jotundale, w rozmowach pojawia się temat magicznego Drzewa Portalu, którego szyszki pozwalają na przenoszenie między rzeczywistościami. Żarty trolli na temat rzucania szyszkami w wikingów, bawią na tyle, że wojownicy musieli mieć niezłe miny po przeniesieniu się do zwykłego, współczesnego miasta. Ludność tej miejscowości zresztą też.
Dziwi mnie trochę fakt, że fabuła komiksu Malin Falch spycha Sonję na boczny tor. Dziewczyna nie przeniosła się do Jotundale, aby stać się jej władczynią, księżniczką przybywającą z innego świata, albo rozjemczynią, która pogodzi dwie wojujące ze sobą nacje. Mam wrażenie, że w tym tomie wszystkie stworzenia straciły zainteresowanie Sonją i całkowicie zajęły się swoimi sprawami. A tych jest całkiem sporo.
Magiczna intryga i konflikt zbrojny
Zostaje mocno rozwinięty wątek czarownicy i jej uczennicy, w detalach zostaje wyjaśniona druga wersja wydarzeń, tym razem z punktu widzenia Varis, która za sprawą świecącego oka jest w stanie przejąć władzę nad dzikim stworzeniem. Padają nowe szczegóły, które tworzą dobrze opowiedzianą, starą baśń. Lotta odgrywa tu ważną rolę, będzie musiała zdecydować, na czym jej tak naprawdę zależy i czy chce zmienić ostatecznie stronę konfliktu. Na razie wspiera trolle.
Z drugiej strony wśród wikingów też znajduje się istota władająca magią i choć Kettil jest mieszańcem pół-krwi i uchodzi za niewolnika, to w połowie tomu przechyla szalę na stronę nordyckich wojowników. Całość zmierza do dynamicznego finału i bitwy między wrogo nastawionymi do siebie plemionami. Do wyrównania są też stare rachunki między dowódcami, Espenem i Hjalmarem, a żeby tego było mało, na scenę wparowuje jeszcze gigantyczny troll Trym, dodający epickiego rozmachu i dzikości.
Napięcie w związku ze zbliżającym się finałem
Światła Północy. Drzewo Portalu. Część I czyta się z zapartym tchem, czuć, że finał już blisko. Zaczynają brzmieć jego fenomenalne akordy, pełne patosu, niczym z pieśni wikingów. Mimo małych gabarytów ta książeczka zachwyca. Dość prosto kreślone postacie, jakby wyjęte z kreskówek poruszają się po realistycznie namalowanej norweskiej scenerii, która ma do zaoferowania zarówno lasy, góry, jak i morze. Malin Falch nie boi się też operować samym obrazem, cisza pośrodku kniei czaruje i urzeka.
Światła Północy. Drzewo Portalu. Część I to komiks dla dzieci, choć już poprzednim razem zastanawiałem się, czy kategoria tej serii nie powinna zostać podwyższona o kilka lat (więcej tu – klik). Ostatnio doszło do mordu na górskim trollu, tym razem jeden z młodych wikingów upija się w towarzystwie swoich przyjaciół. No i pojedynek między Espenem a Hjalmarem jest brutalny i bezwzględny. Co prawda jako dzieciak sam święty nie byłem, a na dodatek każdy poziom czułości ma ustawiony na innym poziomie, ale polecam rodzicom pod rozwagę, zwłaszcza jeśli ma się w domu kilkuletnie maluchy.
Hmmm, ale tak w sumie, to jest to Piotruś Pan
No i na koniec to, co mnie całkowicie zaskoczyło, to analogie Świateł Północy do… Piotrusia Pana. Czemu dopiero teraz? Prawdopodobnie ze względu na zgromadzenie wszystkich postaci w jednym miejscu. Rozbawiło mnie to i jak już na to wpadłem, to nie mogłem się uwolnić. Espen kojarzy się z Piotrusiem, wprowadza Sonję, czyli Wendy do świata magii, czyli Jotundale. Przedstawia swoją bandę trolli, czyli małych urwisów, a jego największym wrogiem jest dowódca wikingów, czyli Kapitan Hak. Zresztą Hjalmar mógłby śmiało nosić taką ksywę, bo przez Espena stracił jedną dłoń, którą pożarł nie krokodyl, a wąż morski. Na dodatek Sonja, dzięki małej fruwającej u jej boku istocie potrafi unosić się w powietrzu.
Co dalej? Będzie bitwa, przed nami jeszcze przynajmniej jeden tom głównej serii i zwieńczenie historii o drzewie portalu, a warto dodać, że Malin Falch stworzyła do tej pory dwa tomy poboczne o niedźwiedziu Bjølnarze i o Stjernie, które są prequelami historii ze Świateł Północy. Liczę na to, że na mojej półce znajdzie się już wkrótce komplet.
Scenarzysta: Malin Falch
Ilustrator: Malin Falch
Tłumacz: Mateusz Lis
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Światła północy
Format: 148×210 mm
Liczba stron: 152
Oprawa: twarda
Druk: kolor