Thorgal. Młodzieńcze lata. Grym. Tom 11 – skazani na śmierć
Powoli wracam do tej mojej miłości z dzieciństwa, nadrabiam zaległe tomy i w trudach uzupełniam kolekcję, choć w trochę przypadkowym porządku. Sięgam też po nowości. Thorgal. Młodzieńcze lata. Grym zamyka serię poboczną pisaną przez Yanna (zwanego Balaciem) a rysowaną przez Surżenko. Mimo że to nie jest album, choćby zbliżony do najlepszych odcinków, że wspomnę nieprzypadkowo Ponad Krainą Cieni, to jednak i u mnie, i u wielu z Was wywołuje emocje.
Kiedy byłem…
Sam koncept serii młodocionego Thorgala jest znakomity. Bohatera przecież poznaliśmy w momencie przykucia do skały, skazanego na śmierć za miłość do wikińskiej księżniczki. Bez wyjaśniania, podbudowy, retrospekcji, początek w bardzo ciekawym momencie. Dopiero później w Gwiezdnym Dziecku Van-Hamme z Rosińskim co nieco wyjawili z dzieciństwa bohatera, no i dodali ciut w Aaricii. A gdy uniwersum zaczęło się rozciągać na poboczne serie, to aż się prosiło, aby napisać historie, które prowadzić będą do Pierścieni Ofiarnych.
Sydönia, poprzedni tom Młodzieńczych lat (więcej tu – klik) wszedł mi dość gładko i zostawił Thorgala w dość trudnym położeniu, bo z przebitym mieczem sercem, czyli w sumie martwym. No, ale przecież nie mógł tak naprawdę zginąć, skoro wydarzyło się już tyle innych historii. Spokojnie więc można wziąć Gryma, bez uczucia niepokoju o losy protagonisty i poobserwować, w jaki sposób zostanie przywrócony do życia.
Zakochana księżniczka
Młoda Aaricia zakochana w Thorgalu pozostaje w wiosce na pewnej wyspie i wyczekuje powrotu ukochanego, wyglądając go codziennie z portowego punktu widokowego. Sam przybysz z gwiazd żyjący wśród wikingów składa przecież deklarację, że nie chce być dowódcą, a mężem i ojcem, a córce Gandalfa Szalonego jak najbardziej to odpowiada, ale jak widać to nawet w tym tomie, dziewczyna dostała przedsmak tego co ją czeka w pożyciu mułżeńskim. Thorgal zamiast zajmować się wybranką serca szlaja się nie dając sygnału życia, a nie są to tylko wyprawy do pobliskiej karczmy, ale podróże w dziwne krainy poza ludzkim pojmowaniem. Jeśli oczywiście mu wierzyć, bo może udało się Wam kiedyś nasączyć różnymi eliksirami tak bardzo, że twierdziliście, że zostaliście przeniesieni do miejsca znanego tylko z baśni i legend.
Yann wiarygodnie pisze historyczną otoczkę, choć obcojęzyczne słowa, wyjaśniane albo w następnym dymku, albo na dole strony w przypisach jednak trochę męczą. No i scenarzysta deko przesadza z Aaricią, choć wiadomo, że to charakterne dziewczę. Niemniej wysłanie ją do walki z plemieniem żyjącym w jaskiniach z bronią treningową w ręku to jednak lekka przesada.
Skazani na śmierć
Z postaci drugoplanowych mamy tytułowego Gryma, tragiczną postać wywodzącą się z dwóch wrogo nastawionych do siebie środowisk. Ludzie żyjący w grotach traktowani są przez wikingów jako ludność gorszej kategorii, zepchnięci na margines społeczny, pogardzani i opluwani. Thorgalem opiekuje się Seck, a z Aaricią pozostaje Isolina. Żadna z tych postaci nie jest znana z głównego cyklu, a więc to ten tom jest okazją, by mogły zaistnieć i przekazać swoją historię. Determinuje to też ich los.
Ponad Krainą Cieni jest jednym z tych albumów, które czytałem masakrycznie wiele razy, przez co mam go wyryty w głowie ze szwajcarską precyzją. Zapewne nie ma co porównywać tych tomów ze sobą, bo to jak przesiadać się z Poloneza do Porsche, ale spokojnie wyłowić można kilka wspólnych punktów. Choćby to, że nie można ot, tak sobie przejść przez zaświaty, taka podróż wymaga ofiary. Ta z Gryma wyznaczona jest przez skorpiona i to dość słusznych rozmiarów. Z tym że jak wiemy od Indiany Jonesa, im mniejszy taki skorupiak, tym bardziej jadowity, a dużych nie ma się co obawiać, no ale nauka nie mówi nic o mitycznych zwierzętach, więc może nie ma co się dziwić.
Na drugą stronę i z powrotem
No i oczywiście duetowi Yann/Surżenko nie udało się stworzyć takiego klimatu jak Van Hamme/Rosiński. Ba! Bardzo daleko im do gęstej atmosfery oraz uczucia niepewności i zagrożenia. Los Gryma to też nie dramat zakochanej smarkuli, ale i tak wyszło dosyć przejmująco. Z dalszego planu najbardziej spodobały mi się harpie, mało gadatliwe, ale w sumie może w ten sposób robią większe wrażenie. Za to zupełnie do mnie nie trafiają projekty ptasich, latających kapeluszy i kamiennej twarzy.
Tam, gdzie kończy się Grym, zaczyna się Zdradzona Czarodziejka, na końcu omawianego tomu zostały przytoczone Ofiarne Pierścienie, w które zakuwany jest Thorgal na pierwszych stronach głównej serii. Nieźle jest to spięte, ale i tak zostaje jeszcze pewna luka. Po pierwsze i Aegirsson, i Aaricia wyglądają tu na dużo młodszych. Po drugie w podróży do domu mogła wydarzyć się jeszcze jakaś przygoda. No i chętnie bym zobaczył, jak to Thorgal nie dostał błogosławieństwa Gandalfa Szalonego, a zamiast tego zostaje skazany na śmierć.
Scenarzysta: Yann le Pennetier
Ilustrator: Roman Surżenko
Kolory: Elvire de Cock
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Thorgal: Młodzieńcze lata
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 48
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor