Wielki Zły Lis Recenzja
Rodzicielstwo. Z punktu widzenia dziecka wydawało mi się banalne. Jak na dłoni widziałem błędy swoich rodziców, bez trudu potrafiłem wytknąć, co robią źle. Doskonale wiedziałem co w tym procesie zrobić lepiej. Moje wyobrażenia skutecznie psuły mi tą, jakże beztroską część mojego życia. Czasy, w których mogłem w spokoju polegać na swoim ojcu i matce. Rzeczywistość poklepała mnie po ramieniu już w kilka chwil po tym, jak urodził się mój pierwszy syn. Szybko okazało się, że wychowywanie dzieci nie jest aż tak prostą sprawą, jakby się wydawało. W cały ten trud doświadczeń oraz radość z sukcesów i spędzonych wspólnie chwil subtelnie wpisuje się Wielki Zły Lis. Pozycja sygnowane przez Krótkie Gatki kierowana do najmłodszych. Czy tylko? Czytajcie dalej.
Wielki Zły Lis
Shrek
Film o sympatycznym ogrze jako produkcja jedna z wielu, ale dla mnie pierwsza, która celowała równomiernie w dwa targety. Co trzeba przyznać, podczas seansu dzieci bawią się równie dobrze, jak dorośli. Dzieje się tak m.in. dzięki zmyślności scenariusza, a przede wszystkim tekstów. W efekcie starsi oglądają nieco inni film niż najmłodsi, bo choćby żarty kierowane do jednych odbiorców, nieodbierane są przez pozostałych. Rodzice śmieją się w nieco innych miejscach niż dzieci. Nie chodzi tylko o poczucie humoru. Lata doświadczenia, wydarzenia z życia, działają jak pryzmat, który wiązkę światła białego rozpraszają w wielobarwną tęczę, pełną podcieni. Tak jest też z komiksem o Wielkim Złym Lisie, którego historia niesie ładunek emocjonalny wycelowany w trud wychowania ponoszony przez rodziców. Lekcje życia, które odebrałem do tej pory, pozwalają mi sięgnąć do drugiego dna tej humorystycznej historii.
Opowieści o zwierzątkach
Benjamin Renner w swoich definicjach nie jest odkrywczy. Stawia przed nami, tak jak dziesiątki autorów książek dla dzieci przed nim, antropomorficzne zwierzęta odgrywające humorystyczne sceny. Nikt kto widział wcześniej Myszkę Miki albo Kaczora Donalda uganiającego się za trzema siostrzeńcami nie będzie się dziwił. Nikt nie będzie zaskoczony obserwując lisa przeskakującego płot, aby udać się na dwóch nogach do kurnika. Tak to w bajkach bywa, pomimo faktu, że zwierzęta zachowują swoje cechy, to zachowaniem bardzo przypominają ludzi. Wydarzenia, które opisywane są w komiksie, pozornie tylko mogłyby wydarzyć się na jakimkolwiek podwórku. Lisy, a i owszem, wkradają się do zagród, aby podkradać kurczaki, żyją z oswojonymi zwierzętami w symbiozie wynikającej z łańcucha pokarmowego. Jednakże wydarzenia z Wielkiego Złego Lisa ze względu na poziom intrygi i zawiłość relacji mogą się przydarzyć już tylko ludziom.
Malowanie emocjami
Wielki Zły Lis jest piękny na dwóch poziomach. Mimo że jest to stricte humorystyczna seria (żarty wyskakują dosłownie zza każdego drzewa w lesie), to ma jednak solidny ładunek emocjonalny, tak jak to opisano wyżej. Druga sprawa, to warstwa graficzna, która jest zwyczajnie cudowna. Uwielbiam komiksy malowane akwarelami, choć w większości są to niezbyt wielkie plamki. Chciałoby się, aby autor pokusił się o pomalowanie całych stronic, zamiast oczek zaglądających tylko chyłkiem w relacje rodzinne. Jedno jest pewne, komiks warto mieć na swojej półce, warto go przeczytać i warto podsunąć swoim dzieciom, siostrzeńcom, kuzynom i komu tylko się da. Jako pozycja do wspólnego czytania Wielki Zły Lis wskakuje u mnie na podium. Polecam. Aha, jakby wam było mało jest jeszcze film animowany o tym samym tytule, który celowo zostawiłem na koniec jako napomknięcie, ze względu na swoje przekonania wyższości papieru nad kliszą filmową.
Sylwester
Innych pozycji dla dzieci szukajcie na czas na komiks.