WKKM. Tom 75 – Iron Man. Upadek i wzlot


Nie ma co ukrywać, Iron Man nie należy do grona moich ulubionych bohaterów i tego stanu na pewno nie poprawił ostatni album Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Iron Man. Upadek i wzlot w mojej ocenie zaliczył zdecydowanie więcej upadków niż wzlotów. Wtórnej, rażąco schematycznej fabuły nie były w stanie uratować całkiem nieźle rysunki Colana.
Więcej upadków niż wzlotów
„Iron Man. Upadek i wzlot” jest pełen dziur fabularnych i głupich pomysłów jak np. to że piasek amortyzuje upadek z dachu budynku! (POD ŻADNYM POZOREM NIE PRÓBUJCIE TEGO W DOMU!) jednak to co mnie najbardziej zraziło to powtarzanie do bólu następującego schematu
– > pojawienie się łotra – > baty zebrane przez Starka – > problemy z zasilaniem – > doładowanie baterii w ekstremalnych warunkach – > wygrana Iron Mana
Odbioru fabuły bynajmniej nie poprawiły wstawki narratora podpisane przez *przymiotnik* Stana. O ile pierwsze dwa były całkiem zabawne przy czwartym, piątym itd. stały się bardziej żenujące niż śmieszne. Prawdopodobnie to przez format albumowy, wydaje mi się, że odbiór tego typu humoru byłby inny gdyby był dawkowany jak zeszytówki, raz na miesiąc. Do tego wszystkiego należy dodać mocno przestarzałe dialogi, moja ulubiona perełka z tego albumu:
„Zabezpieczywszy nieuchronne uruchomienie mego arcydzieła mogę zająć się krewkim Amerykaninem, który bezwiednie zmierza ku swej zgubie.”
Suchy Stan i przestarzałe dialogi
Brakowało mi tylko podpisu – Suchy Stan. Nie brakuje tutaj za to innych grzechów typowych dla komiksów sprzed kilkudziesięciu lat. Dymki i okienna narratora wyjaśniają wszystko dosłownie, kiedy bohater uniknął ciosu mówi zazwyczaj: Cudem udało mi się umknąć przed tym uderzeniem o niepojętej mocy.
Niepojęte jest to jak mało angażująca jest treść tego komiksu, dosłownie wszystko podane jest na tacy, nie ma miejsca na domysły czytelnika, który jest traktowany jak idiota. W pewnym momencie przyłapałem się nawet na tym, że w ogóle nie patrze na kadry, które stały się zbędne przez kwieciste dialogi Stana. Szczegółowe objaśnienia w monologach postaci w zupełności wystarczały, aby mieć pełen obraz tego co się dzieje, nawet bez patrzenia na… obraz. W praktyce wygląda to tak, że ilustracje nie niosą praktycznie żadnej treści.
Świetne rysunki, które ratują sytuację
Jest to jeszcze dziwniejsze ponieważ rysunki to jedna z niewielu zalet komiksu „Iron Man. Upadek i wzlot”. Świetne rysunki, które ratują sytuację. W albumie, w którym 90% treści to walka bardzo istotne jest, aby ta walka była odpowiednio zilustrowana (nawet pomimo tego, że wszystkiego można dowiedzieć się z dymków). A ubytków w tej dziedzinie w tym albumie nie zarejestrowałem, dynamiczne rysunki świetnie korespondują z licznymi scenami walki. Wszystko jest czytelne i przejrzyste dzięki czemu nie stawiają one oporu, w przeciwieństwie do dialogów.
Po lekturze kolejnego klasycznego komiksu doszedłem do wniosku, że Hachette znalazło idealny sposób na wciśnięcie mi komiksów, po które normalnie bym nie sięgnął.