Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słońca. Tom 1
Dobroci z Kaczogrodu ciąg dalszy. Po emocjonującym albumie Życie i czasy Sknerusa McKwacza oraz serii Kaczogród Carla Barksa (już niedługo szósty tom!) Egmont ładuje działo kolejnym pociskiem (a w planach pełen ostrzał). Jest nim Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słońca. Tom 1 autorstwa Dona Rosy. Ustawicznie i wcale nie tak powoli na polski rynek wpływają kolejne tomy w twardych oprawach. Wielkim znawcą komiksów Disneya nigdy nie byłem, nie wszystkie wydane do tej pory pozycje udało mi się przeczytać, nie mówiąc o napisaniu kilku słów na blog. Omawiany tomik należy jednak wyróżnić, bo jest ważnym elementem wymienionej układanki, aby nie nazwać go kamieniem milowym.
Ten, kto czytał Życie i czasy Sknerusa McKwacza, wie, że Don Rosa swoją twórczością pisze list miłosny do komiksów, które czytał w dzieciństwie. Komiksów, które uwielbiał i dzięki którym sam zaczął rysować. Album biograficzny o ultrabogatym wujaszku to zwieńczenie hymnów pochwalnych do wspomnianych historyjek. Od czego się to wszystko zaczęło? Możemy się dowiedzieć tego z albumu Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słońca. Tom 1, którego podtytuł doskonale opisuje relację pomiędzy rysownikami. Oto mistrz i jego uczeń. Słońce oświetla nowe dziecko, narodzone o świcie. Oczom gawiedzi ukazuje się nowy twórca, nieśmiało stawiający swoje pierwsze kroki.
Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słońca. Tom 1
Nie ulega wątpliwościom, bez komiksów Carla Barksa nigdy nie przeczytalibyśmy żadnej z historii zamieszczonych w albumie Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słońca. Tom 1. Zgadza się, podobnie jak z Kaczogrodami, mamy do czynienia ze zbiorem czasem krótszych, czasem dłuższych opowieści. Bez twórczości Barksa nie byłoby też samego bogatego sknery, który także w omawianym komiksie gra ważną rolę, choć często ustępuje pola swoim siostrzeńcom. Syn Słońca, pierwsza historia z antologii, miała być jednorazowym spełnieniem marzeń Dona Rosy. Scenariusz został zapożyczony z jednego komiksu, który stworzył do uczelnianej gazetki. Artysta bardzo ciekawie przygotował się do narysowania tej historii. Swój szkicownik zapełnił różnymi pozami wziętymi z… komiksów Barksa, a jakże by inaczej? Dzięki temu zabiegowi (przynajmniej na początku) nie widać najmniejszej różnicy w kresce między Rosą a Barksem.
Komiksy ucznia wyglądają identycznie jak mistrza, no, przynajmniej na samym początku. Ku wielkiemu zaskoczeniu Don Rosa otrzymał kolejne zamówienie od Disneya. Szybko odszedł od przerysowywania, rozwijając swój warsztat. Wystarczy przekartkować komiks Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słońca. Tom 1, aby dostrzec jak długą drogę przeszedł artysta. Choć muszę przyznać, że począwszy od pierwszej historii, na jego prace patrzy się z przyjemnością. Karmią oczy sterylnością, dopracowaniem oraz ilością szczegółów. Z czasem zyskując doświadczenie i umiejętności, Don Rosa śmielej poczyna sobie z kadrami, rozciągając ramki i wlewając w nie litry dynamizmu, który aż kipi z ilustracji.
Album zaczyna się klasyką gatunku o Wujku Sknerusie, którą jest poszukiwanie skarbów. Ot, Kaczor Donald razem ze swoimi siostrzeńcami wyciągają starego bogacza na kolejną przygodę. Znajdziemy też historię analizującą fart Gogusia, których też mnóstwo w Kaczogrodach Barksa. Jednakże najważniejszą opowieścią, którą znaleźć można w komiksie Wujek Sknerus i Kaczor Donald. Syn Słońca. Tom 1, jest Ostatnia podróż do Dawson, w której pod pretekstem odnalezienia sań, które przed laty utknęły wujaszkowi w lodowcu, bogacz wybiera się do miasta, w którym rodziła się jego fortuna. Miejscowość, która była świadkiem zdobycia przez Sknerusa pierwszego miliona dolarów, ale która widziała też, że do jego serca prawa wnosiła inna osoba. Mowa oczywiście o Złotce O’Gilt i burzliwej relacji, która była punktem zwrotnym w życiu kaczora. Czy jego wybór był słuszny? Osądźcie sami.
D.U.C.K.
Polityka Disneya zabraniała rysownikom umieszczania swojego podpisu bądź dedykacji. Don Rosa wymyślił więc, że będzie ukrywał na ostatnim kadrze akronim Dedicated to Unca Carl from Keno, odnosząc się oczywiście do twórczości Barksa. Musiał być niezwykle przebiegły, bo wydawnictwo kilka razy połapało się i usunęło dedykację. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy ten twórca ma do zaoferowania cokolwiek innego, niż uwielbienie do innego rysownika? Odpowiedź to: oczywiście, że TAK! Spójrzcie chociaż do Płynnej gotówki, a później do dodatków, aby poznać szalone szczegóły powstawania tej historii. Czy kiedykolwiek myśleliście, że regułki, których uczycie się na fizyce, mogą się wam do czegoś przydać? Jest jeszcze Dzień z życia wagarowiczów, który poszerzy wasze słownictwo, o ile już nie znacie jeszcze znaczenia takich słów jak aliteracja, egzystencjalizm, czy groteska. Czy to już pora na puentę? Chyba tak! Do zakwaczenia w drugim tomie!
Sylwester
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Co sądzimy o komiksach Barksa możecie sprawdzić TU, chyba że mało wam Don Rosy, to wtedy TU.